Z okolicami zamku w Szymbarku, zbudowanego w XIV wieku przez Jana ze Skarlina, prepozyta kapituły Pomezanii, wiąże się ciekawa historia. Najkrótsza droga do niego wiedzie z Iławy przez las, zaczynający się zaraz za miastem. Las ten, ciągnący się od granicy Iławy aż po wieś Kamionka, otacza jezioro o staropruskiej nazwie Silm. Jezioro słynie ze swych czystych i rybnych wód, białego piaszczystego nabrzeża i leżącej w jego południowo-zachodniej części niezwykle tajemniczej małej wysepki. Charakterystyczną cechą pejzażu jeziora Silm jest odcinający się ciemną plamą od nieba, przeglądającego się w czystych wodach jeziora, półwysep Kesselberg. Półwysep ten, o wysokich stromych brzegach porośniętych gęstym lasem sosnowym, przypomina z daleka swym kształtem olbrzymiego niedźwiedzia leżącego u brzegu jeziora i łapczywie gaszącego pragnienie.
Badania archeologiczne, prowadzone tutaj pod koniec XIX i na początku XX wieku, wykazały, iż w okresie przedkrzyżackim na szczycie Kesselbergu musiało być pobudowane grodzisko lub twierdza pruskiego księcia lub plemiennego władcy. Ślady istnienia tutaj pradawnego grodu lub warowni odkryte przez archeologów zachowały się też w przekazach i podaniach miejscowego ludu w postaci "Legendy o księżniczce z Kesselbergu".
Jak przypominał niemal 20 lat temu na łamach "Wyborczej Olsztyn" Wiesław Niesiobędzki, znany iławianin, w dawno już minionych czasach, zanim na półwyspie wcinającym się swymi lesistymi brzegami w wody Jezioraka powstało miasto Iława, była w tej części jeziora, obok Wielkiej Żuławy (Gross Werder), jeszcze jedna, dużo mniejsza wyspa, nazywana dla odróżnienia Małą Wyspą (Klein Werder). Z niej można było się dostać przez mosty pobudowane na palach wbitych w dno jeziora zarówno do wioski rybackiej, leżącej u ujścia wypływającej z Jezioraka rzeki Iławka, jak i na Wielką Żuławę. Tam na szczycie wzgórza stały otoczone palisadą zabudowania strażnicy obronnej. Poniżej strażnicy były chaty dość dużej wioski, zamieszkałej przez ludność trudniącą się rybołówstwem, łowiectwem oraz myślistwem.
Strażnica strzegła mieszkańców obu wysp oraz leżących nad brzegami jeziora osad rybackich przed niespodziewanymi najazdami wojowników, docierających tutaj na swych szybkich łodziach wodami jeziora od strony północy. Z wieży strażnicy można też było w porę dostrzec zagrażające ludności wysp i wiosek niebezpieczeństwo ze strony wojowniczego księcia Kesselbergu. Książę ten, trawiony żądzą posiadania bogactw, zdobywał je podczas swych nieustannych wypraw łupieżczych na tereny zamieszkiwane przez sąsiednie plemiona. Następnie z wielką lubością gromadził zdobyte skarby w lochach swego warownego pałacu wzniesionego nad jeziorem Silm, na szczycie stromego półwyspu.
Władca grodu na Kesselbergu przed każdą ze swoich wypraw najpierw musiał zgromadzić duże zapasy żywności potrzebnej tak dla pozostających w jego grodzie mieszkańców, jak i dla wyruszającej z nim na długą wyprawę drużyny, zarówno jeźdźców, jak i koni. Dlatego zawsze przed wyprawą książę wysyłał oddział swych wojów, by ci zdobyli potrzebną mu żywność we wioskach nad Jeziorakiem.
Książęcy wojowie z nadejściem zmierzchu, korzystając z nieuwagi wartowników strażnicy, przeprawiali się na małą wyspę i o świcie przez Most Długi, niczym najprawdziwsi zbóje, napadali na pogrążone we śnie wioski, bezlitośnie zabijając wszystkich, którzy stawiali im opór. Zabierali wieśniakom ich zapasy żywności, chleb, suszone ryby, wędzone mięsa i duże ilości owsa dla koni. Porywali też w niewolę zdolnych do walki młodych mężczyzn, potrzebnych księciu do odnowienia składu liczebnego jego drużyny. Następnie ze zdobytymi łupami, zanim napadniętym mieszkańcom zdążyła przybyć z odsieczą załoga strażnicy, goniąc przed sobą porwanych jeńców, przeprawiali się z powrotem na ląd i z uprowadzoną zdobyczą znikali za bramami warowni na Kesselbergu.
Mieszkańcy wiosek i osad, udręczeni nieustannymi napadami chciwego łupów władcy Kesselbergu, postanowili wreszcie za radą mieszkającego w pustelni na Małej Wyspie starego mędrca połączyć swoje siły, by zbrojną ręką stawić skuteczny opór i dać nauczkę księciu Kesselbergu oraz jego zbójeckiej drużynie. W tym celu nakazali wszystkim zdolnym do noszenia broni mężczyznom, by uzbrojeni w ościenie, oszczepy, łuki i topory stawili się pod rozkazy sławnego ze swej waleczności Myślibora, dowódcy strażnicy na Wielkiej Wyspie. Myślibór, najsprawniejszy ze wszystkich łowca niedźwiedzi i nieustraszony pogromca dzików, znany ze swych umiejętności posługiwania się oszczepem i wielkiej celności w strzelaniu z łuku, dobrze znał lasy strzegące dojścia do półwyspu, niejedno też wiedział o zwyczajach złego władcy Kesselbergu. On bowiem w pościgu za tropionym grubym zwierzem nieraz zapuszczał się w okolice jeziora Silm, a czasem nawet aż nad brzegi leżącego jeszcze dalej na zachód, otoczonego głębokimi lasami Jeziora Pięknogórskiego.
Podczas swych wypraw bywało, że Myślibór ukryty w gęstwinie leśnej miał okazję widzieć, jak władca Kesselbergu i jego drużyna z wozami obładowanymi łupami wracają ze swych zbójeckich wypraw i drogą prowadzącą z głębi lasu wjeżdżają do warowni. Patrzył wtedy uważnie i licząc wozy oraz otaczających wozy wojów, z zapartym tchem czekał na otwarcie bram warowni. Wiedział bowiem, że zawsze ilekroć władca Kesselbergu wracał do swej siedziby, otwierała się brama grodu i na drogę wybiegała przecudnej urody jego córka imieniem Lila. A władca Kesselbergu, chociaż był bardzo bogatym człowiekiem i nie brakowało mu złota ani drogich kamieni, to jednak za największy swój skarb uważał właśnie swą córkę Lillę.
Księżniczka Lilla, w przeciwieństwie do swego okrutnego ojca, była bardzo miłą i życzliwą wszystkim osobą. Dlatego kochali ją ludzie i kochały ją także zwierzęta. Młoda księżniczka, mimo iż w pałacu ojca miała wszystkiego pod dostatkiem i niczego jej nie brakowało, bardzo lubiła przebywać poza murami grodu. Dlatego często opuszczała swoje pokoje, wymykała się na teren warowni i stamtąd wychodziła do lasu, niosąc w koszyczku chleb z cukrem. W lesie przywoływała do siebie jelenie i sarny, a te bez obawy przychodziły do niej i jadły jej z rąk. Do Lilli przychodziły nawet niedźwiedzie, dla których księżniczka zawsze miała słój pełen miodu. Kochały ją też ptaki, i gdy młoda księżniczka siadała w oknie wysokiej wieży leśne gołębie, skowronki czy wilgi zlatywały się do niej i siadając na ramionach Lilli razem z małą księżniczką śpiewały swoje piosenki lub wysłuchiwały jej gorących modłów zanoszonych do Boga o to, by jej ojciec - władca Kesselbergu - powrócił zdrów i cały ze swojej wyprawy.
W Lilli zakochał się Myślibór. Zdarzyło się to, gdy przemierzając głębokie lasy wokół Jezioraka w pościgu za zwierzyną, dotarł aż nad jezioro Silm. Ukryty w gęstych szuwarach nad jeziorem ujrzał piękną księżniczkę, jak karmiła leśne zwierzęta. Od tego czasu wiedziony głębokim uczuciem przychodził tu bardzo często i z ukrycia przysłuchiwał się śpiewom Lilli. Przypatrywał się, jak rozmawia z ptakami, karmi przychodzące do niej zwierzęta lub przegląda się w błękitnej toni jeziora Silm. Widział ją też wiele razy wybiegającą z warowni, jak szła bez obawy skrajem lasu, siadała na pniu drzewa i wypatrywała wracającego z wyprawy ojca i jego wojów. Jednak przepełniony miłością nigdy nie pomyślał o tym, by mógł córce swego wroga wyrządzić jakąś krzywdę. Ba, on nawet baczył na to, by żaden dziki zwierz do pięknej księżniczki zanadto się nie zbliżył.
Teraz jednak, gdy otrzymał od swych pobratymców ważne zadanie - pokonanie groźnego władcy grodu na Kesselbergu i uwolnienie raz na zawsze mieszkańców obydwu osad od zagrażającego im niebezpieczeństwa - zrozumiał, że mimo uczucia, jakim darzył piękną księżniczkę, będzie musiał wdać się z jej ojcem w walkę zbrojną, w wyniku której może stracić życie wielu ludzi.
Zebrał zatem swój oddział, rozkazał części swoich ludzi, by zasadzili się na drogach wiodących do Kesselbergu i nasłuchiwali powrotu księcia z jego łupieżczej wyprawy. Lilla swoim zwyczajem wymknęła się spod opieki strażników warowni i z koszyczkiem w ręku udała się do lasu. Nie miał dobrego wyboru mężny Myślibór, mógł ryzykować życiem swoim i swoich ludzi, decydując się na walkę z drużyną księcia. Mógł też, mimo iż krwawiło z bólu jego zakochane serce, posłużyć się sposobem swego wroga i tak jak on porywał jego braci, porwać mu jego piękną córkę. Potem w zamian za jej uwolnienie zażądać, by władca Kesselbergu raz na zawsze opuścił te strony. Tak też się stało.
Okrutny książę po powrocie na Kesselberg szalał z gniewu i rozpaczy, gdy nie zastał w warowni swojej ukochanej córki. W przystępie gniewu kazał stracić odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Lilli strażników, zaś starą piastunkę za to, że nie dopilnowała swej podopiecznej, zrzucił z wieży grodu do jeziora. Odgrażał się też, że wymorduje mieszkańców rybackiej wioski i zniszczy strażnicę na Wielkiej Żuławie. Gdy jednak usłyszał od Myślibora, że razem z obrońcami wioski i strażnicy zginie jego córka, zrezygnował z zemsty i przyjął stawiane mu warunki.
W zamian za uwolnienie swojej ukochanej córki, droższej mu od największego skarbu, książę opuścił gród na Kesselbergu i ze swoimi nagromadzonymi skarbami udał się w nikomu nieznanym kierunku, na zawsze opuszczając okolice jeziora Silm. Dzisiaj tylko lesiste i strome zbocza półwyspu opustoszałego po zburzeniu grodu pamiętają o stojącym tu niegdyś pałacu okrutnego i bardzo bogatego księcia. I chyba tylko one mogą znać tajemnicę nagromadzonych tutaj przez księcia skarbów. Bowiem od tamtej pory nikt nigdy nie słyszał ani o władcy Kesselbergu, ani o jego skarbach.
I tylko pośród świstu wiatru w koronach drzew porastających Kesselberg usłyszeć można głośny krzyk spadającej do jeziora nieszczęśliwej piastunki księżniczki Lilli. Zdarza się też czasem widzieć na wzgórzu ludzi, którzy chodząc pomiędzy drzewami porastającymi wzgórze, wypatrują miejsca, gdzie być może przed wiekami ukrył swoje skarby uchodzący stąd w pośpiechu ojciec księżniczki Lilli. Niektórzy z nich sądzą, że bogactwa tego należy szukać na małej wyspie leżącej pośrodku jeziora.
Wszystkie komentarze