Filmy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 17 marca. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków "Co Jest Grane 24".
REKLAMA
Wilson Webb
1 z 6
Captain Fantastic
USA 2016. Reż. Matt Ross. Aktorzy: Viggo Mortensen, George MacKay, Samantha Isler
Ben jest ojcem sześciorga dzieci, które wspólnie z żoną wychowuje z dala od zgiełku miasta.
Żyją inaczej niż przeciętna amerykańska rodzina: jedzą to, co uda im się upolować, nie chodzą do normalnej szkoły, uczą się sztuki przetrwania, żyjąc w miłości i wzajemnym szacunku. Kiedy sytuacja rodzinna zmienia się, muszą stawić czoła cywilizacji.
Awangarda 2
mat. promocyjne Monolith Films
2 z 6
Gold ***
USA 2016. Reż. Stephen Gaghan. Aktorzy: Matthew McConaughey, Edgar Ramirez, Bryce Dallas Howard
Przygoda, sensacja, satyra na kapitalizm, czyli wzloty i upadki współczesnego poszukiwacza złota.
Lata 80. Kenny (roztyty i wyłysiały McConaughey), prowadzący mocno podupadłą firmę wydobywczą - urzęduje w barze, gdzie jego dziewczyna Kay (Howard) pracuje jako kelnerka - wpada na pomysł, by poszukać złota w Indonezji. Udaje mu się pozyskać inwestorów na badania i ze słynnym geologiem Michaelem (Ramirez) wyrusza na Borneo.
"Gold" zaczyna się jak film przygodowy, ale po 40 minutach akcja przenosi się z egzotycznej dżungli (gdzie Kenny niemal umiera na malarię) do dżungli Wall Street, pod pewnymi względami bardziej niebezpiecznej i zamieszkałej przez stworzenia bardziej okrutne i podstępne. Ta druga, dłuższa część, wymagająca pewnej wiedzy o mechanizmach rynku kapitałowego jest mniej interesująca, choć nie brakuje tu niespodzianek i raptownych zwrotów akcji: los Kenny'ego biegnie po sinusoidzie, raz jest na dnie, raz na szczycie. Jeśli ta cała, dość niesamowita historia wciąga raczej średnio, to z winy reżysera, który nie może się zdecydować, czy robi film z cyklu "od pucybuta do milionera", satyrę na kapitalizm ? la "Wilk z Walk Street" czy sensację o gigantycznym oszustwie - a to rozwichrzenie gatunkowe i zgrzytliwa zmienność tonacji działają oddalająco.
Największym atutem filmu pozostaje McConaughey. Jego Kenny - cały czas z papierosem w ustach i szklaneczką whisky w dłoni - jest człowiekiem intrygującym i trochę nieuchwytnym. Wizjoner to czy idiota? Kalkulujący człowiek interesu czy szaleniec? Chodzi mu o zdobycie fortuny, by pławić się w luksusie, czy żeby wyjść z cienia legendarnego ojca i zyskać uznanie środowiska? Trudno go bezkrytycznie lubić - bywa naprawdę odpychający - ale jakoś tam mu sprzyjamy. McConaughey oddaje ambiwalentny charakter tej postaci po mistrzowsku i widać też, jak bardzo się w tę rolę angażuje - być może dlatego, że losy Kenny'ego i jego własna kariera aktorska przebiegały podobnie.
Helios, Multikino
3 z 6
Piękna i Bestia ***
USA 2017 (Beauty and the Beast) Reż. Bill Condon Aktorzy: Emma Watson, Luke Evans, Dan Stevens, Kevin Kline, Josh Gad.
Kolejna aktorska adaptacja klasycznej baśni Jeanne-Marie Leprince de Beaumont. Celuje wysoko, ale wypada przeciętnie - mimo udanej roli Emmy Watson i znacznego uaktualnienia warstwy kulturowej.
Bella (Watson) żyje wraz z ojcem (Kline) w sielskiej francuskiej wiosce. Kiedy papa znika, dziewczyna wyrusza na poszukiwania. Odnajduje go w zaczarowanym pałacu Bestii (Stevens) i, by zwrócić mu wolność, ofiaruje panu na włościach swoje życie. Im więcej czasu dziewczyna spędza z Bestią, tym bardziej przekonuje się, że powierzchowność potrafi mylić - jej towarzysz nie jest wyłącznie raptusem i brutalem, jakim się wydał przy pierwszym spotkaniu. Jego los zdaje się jednak przesądzony - by odwrócić czar, który odebrał jemu i innym mieszkańcom zamku człowieczeństwo, ktoś musi go szczerze pokochać. A czas ucieka... Do tego irytująco narcystyczne chamiszcze, nachalnie adorujący Bellę myśliwy Gaston (Evans) planuje napaść na zamek, zabić Bestię i zmusić Bellę do małżeństwa. Czy uda się pokrzyżować mu plany?
Ponoć dla tego filmu Watson odrzuciła rolę w "La La Land". Tak, tę samą, za którą Emma Stone dostała niedawno Oscara. Zrozumiałe, że kojarzona z ruchami feministycznymi i prokobiecym aktywizmem Brytyjka postawiła na udział w disneyowskiej produkcji. Obietnica emancypacji głównej bohaterki i unowocześnienia wydźwięku baśni musiała wydać się jej atrakcyjna. Twórcy nie rzucali słów na wiatr. "Nowa" Bella rzeczywiście nie jest bezwolna mimozą, a charakterną i głodną wiedzy dziewoją.
Gastona, uosobienie samczej maczystowskiej męskości gra aktor, który jest wyoutowanym gejem, jego giermek LeFou (Gad) siedzi nieco głębiej w szafie, ale co do jego orientacji nie może być wątpliwości.
Uwspółcześnione są także inne postaci (w tym cała gama "sprzętów domowych", jak zegar Trybik, świecznik Płomyk czy miotełka Puf Puf), konteksty kulturowe, dialogi.
Niestety, scenariusz Stephena Chbosky'ego i Evana Spiliotopoulosa mocno kuleje. Zakłada, że widz zna historię i wie, co ogląda, w związku z czym zamiast cokolwiek budować - ilustruje, niemiłosiernie gnając przy tym do przodu. Wyśpiewywane przez bohaterów piosenki są chwytliwe i ironicznie zabawne, ale nie zastąpią solidnego dramaturgicznego szkieletu. Jego brak sprawia, że seksapil tej produkcji dość szybko stygnie.
Pozostaje także pytanie o jedną z kluczowych decyzji obsadowych: kto u licha postanowił dać charyzmatycznemu niczym kostka mydła Stevensowi rolę Bestii? Przy "niekostiumowej" aktorskiej świeżości Watson wypada on smacznie jak produkt czekoladopodobny i tym samym znacznie odejmuje uroku całości. Szkoda dobrych chęci, wartościowych pomysłów (i niezłych choreografii!). Animowana wersja z 1991 roku, choć znacznie bardziej tradycyjna, wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem.
Helios, Multikino
materiały prasowe
4 z 6
Stylistka ****
Francja 2016 (Personal shopper). Reż. Olivier Assayas. Aktorzy: Kristen Stewart, Lars Eidinger, Sigrid Bouaziz, Anders Danielsen Lie, Ty Olwin
Kristen Stewart w nietypowym wcieleniu - jako ekspertka od mody i medium. Kolejna współpraca amerykańskiej aktorki i francuskiego reżysera to przedziwna, ale fascynująca, gatunkowa hybryda. Dla lubiących eksperymenty.
Maureen (Stewart) jest asystentką gwiazdy pop Kyry, której załatwia modne ciuszki na kolejne sesje i czerwone dywany. Podczas przedłużającej się nieobecności piosenkarki dziewczyna coraz mocniej wchodzi w jej prywatną przestrzeń. W Paryżu, gdzie mieszka, trzy miesiące wcześniej zmarł jej brat bliźniak, Lewis. Rodzeństwo łączyła nie tylko wada serca, której świadomość towarzyszy Maureen każdego dnia, ale też parapsychologiczne zdolności - oboje byli medium. Bohaterka dorabia sobie, komunikując się z duchami zmarłych. Jednak czekając na sygnał od brata, naraża się też na "wizyty" innych, niepożądanych gości. Czy Maureen bardziej zagrażają mroczne duchy, czy własne, całkiem przyziemne, słabości?
Assayas po raz kolejny obsadza Stewart, która za rolę w jego "Sils Maria" odebrała, jako pierwsza amerykańska aktorka, francuską statuetkę Cezara.
"Stylistka" to film, na który powinno się wysyłać widzów wyposażonych w instrukcję obsługi. Mimo angażującej roli Stewart trudno nawiązać z nim relację komuś, kto wymaga od historii stałości i konsekwencji, podążania tradycyjnymi kinowymi torami.
Intelektualnie wysublimowane, intymne kino, które znacznie śmielej niż dotychczasowe dzieła Assayasa igra z popularnymi konwencjami. Miesza gatunki - od filmu psychologicznego po thriller - sięga do efektów specjalnych i stosuje zagrania, do których przywykliśmy w wysokobudżetowych "fantastykach", a nie w europejskim "arthousie". Myli tropy często, chętnie i w nieprzewidywalny sposób, przez co wzmaga poczucie dysonansu.
Notorycznie i z premedytacją dezorientowany widz łatwo może uznać, że ta przewrotna gatunkowa hybryda to chaotyczny miszmasz. Warto sobie przypomnieć, że kino to szuka iluzji, która działa najlepiej, gdy kreatywnie przedefiniowuje własne zasady. W tym przypadku odwieszenie na haczyk oczekiwań pozwoli zastąpić frustrację ekscytacją i entuzjazmem. Warto podjąć to ryzyko.
Anna Tatarska
Awangarda 2
mat. promocyjne Kino Świat
5 z 6
Wszystko albo nic
Polska, Czechy, Słowacja 2017 (Všetko alebo nic). Reż. Marta Ferencová. Aktorzy: Tatiana Pauhofová, Klára Issová Michał Żebrowski, Paweł Deląg, Krzysztof Tyniec
Pikantna, polsko-czeska komedia romantyczna.
Przyjaciółki Linda i Vanda prowadzą księgarnię z "niegrzeczną" literaturą. Jedna spokojna, zraniona rozstaniem singielka, druga ekstrawertyczna nimfomanka. W biznesie pomaga im Edzio, przyjaciel gej, koneser mięsnych potraw. Serca (i ciała!) tej barwnej trójki zostaną wystawione na próbę, gdy na horyzoncie pojawią się potencjalni mężczyźni ich życia. W głównych rolach męskich Żebrowski i Deląg, dwóch niegdysiejszych polskich amantów, i ich świetnie znane aktorskie chwyty. Pytanie, jak sprawdzi się dubbing, na który postawił dystrybutor.
Helios, Multikino
kadr ze zwiastuna/YouTube
6 z 6
Wściekłość **
Polska, 2017. Reż. Michał Węgrzyn. Aktorzy: Jakub Świderski, Paulina Chapko, Małgorzata Zajączkowska
Samotny bohater próbuje zażegnać pasmo kryzysów, wisząc na telefonie. Koncepcja znana z filmu "Locke" w rękach Michała Węgrzyna niestety się nie sprawdza.
O ile Tom Hardy pędził autostradą do Londynu w konkretnym celu - jego bohater podjął decyzję, od której nie widział odwrotu, o tyle bohater "Wściekłości" po prostu. biegnie. Po drodze odbiera telefon za telefonem. Stara się ratować małżeństwo żałosnymi deklaracjami.
W pracy wcale nie jest lepiej, bo wymarzony debiut w głównym wydaniu serwisu informacyjnego przychodzi w najgorszym momencie. Mimo że grunt coraz bardziej pali mu się pod nogami, Adam kontynuuje trening. Kiedy zdradzana żona zamyka się z dziećmi w domu i grozi, że odkręci gaz, on nie przestaje biec, tylko dzwoni do matki, żeby zajrzała, czy wszystko u nich gra.
Dlaczego nie zamówi Ubera, taksówki albo przynajmniej nie skorzysta z komunikacji miejskiej? Bo wtedy padłby koncept scenariusza skrojonego pod ograniczone możliwości tej niezależnej produkcji.
Braciom Węgrzyn (brak reżyser Wojciech jest operatorem i współproducentem) nie brak warsztatu realizacyjnego, ale przegrywają już na starcie. Nie chodzi nawet o przesadną "inspirację" filmem Stevena Knighta, po prostu nie potrafią mnie przekonać do bohatera, jego motywacji ani rozterek.
A Jakubowi Świderskiemu, którego twarz prawie nie znika z ekranu, nie starcza charyzmy, żeby to zmienić. Adam nie budzi za grosz sympatii. To karierowicz, prawdziwy dupek, który myślał, że kłamstwa i kompromisy ujdą mu na sucho.
Bieg, stanowiący zresztą metaforę kryzysu bohatera i całego pokolenia (z lepszym scenariuszem mógł powstać zgrabny moralitet), szybko przestaje mieć jakiekolwiek uzasadnienie fabularne. Twórcy przerzucają nieszczęśnika z miejsca nie miejsce, nie przejmując się tym, że trasa nie ma ciągłości na mapie opustoszałej nocą stolicy.
Nad logiką i wiarygodnością sytuacji górę wydaje się brać chęć nakręcenia efektownych ujęć betonowych wiaduktów czy szklanych półtuneli.
Polska, 2017. Reż. Michał Węgrzyn. Aktorzy: Jakub Świderski, Paulina Chapko, Małgorzata ZajączkowskaSamotny bohater próbuje zażegnać pasmo kryzysów, wisząc na telefonie. Koncepcja znana z filmu "Locke" w rękach Michała Węgrzyna niestety się nie sprawdza.O ile Tom Hardy pędził autostradą do Londynu w konkretnym celu - jego bohater podjął decyzję, od której nie widział odwrotu, o tyle bohater "Wściekłości" po prostu. biegnie. Po drodze odbiera telefon za telefonem. Stara się ratować małżeństwo żałosnymi deklaracjami.W pracy wcale nie jest lepiej, bo wymarzony debiut w głównym wydaniu serwisu informacyjnego przychodzi w najgorszym momencie. Mimo że grunt coraz bardziej pali mu się pod nogami, Adam kontynuuje trening. Kiedy zdradzana żona zamyka się z dziećmi w domu i grozi, że odkręci gaz, on nie przestaje biec, tylko dzwoni do matki, żeby zajrzała, czy wszystko u nich gra.Dlaczego nie zamówi Ubera, taksówki albo przynajmniej nie skorzysta z komunikacji miejskiej? Bo wtedy padłby koncept scenariusza skrojonego pod ograniczone możliwości tej niezależnej produkcji.Braciom Węgrzyn (brak reżyser Wojciech jest operatorem i współproducentem) nie brak warsztatu realizacyjnego, ale przegrywają już na starcie. Nie chodzi nawet o przesadną "inspirację" filmem Stevena Knighta, po prostu nie potrafią mnie przekonać do bohatera, jego motywacji ani rozterek.A Jakubowi Świderskiemu, którego twarz prawie nie znika z ekranu, nie starcza charyzmy, żeby to zmienić. Adam nie budzi za grosz sympatii. To karierowicz, prawdziwy dupek, który myślał, że kłamstwa i kompromisy ujdą mu na sucho.Bieg, stanowiący zresztą metaforę kryzysu bohatera i całego pokolenia (z lepszym scenariuszem mógł powstać zgrabny moralitet), szybko przestaje mieć jakiekolwiek uzasadnienie fabularne. Twórcy przerzucają nieszczęśnika z miejsca nie miejsce, nie przejmując się tym, że trasa nie ma ciągłości na mapie opustoszałej nocą stolicy.Nad logiką i wiarygodnością sytuacji górę wydaje się brać chęć nakręcenia efektownych ujęć betonowych wiaduktów czy szklanych półtuneli.
Wszystkie komentarze