Prezentowane tytuły wchodzą na ekrany polskich kin 14 października. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Co Jest Grane 24?.
REKLAMA
1 z 5
Absolutnie fantastyczne: Film **
Reż. Mandie Fletcher Wielka Brytania/USA 2016, Aktorzy: Jennifer Saunders, Joanna Lumley, Julia Sawalha
Głupkowata farsa. Nieudany przeszczep popularnego angielskiego sitcomu z lat 90-ych na duży ekran.
Bohaterkami filmu są dwie, dobiegające 60tki przyjaciółki, Edina (Saunders) i Patsy (ex-dziewczyna Bonda Lumley), spędzające czas na imprezowaniu, popijaniu szampana i pociąganiu koki. Edina, niegdyś guru PR, chciałaby wrócić do gry pozyskując jako klientkę Kate Moss, ale robi to tak energicznie, że słynna modelka wpada do Tamizy. Anglię ogarnia żałoba narodowa. Obie panie odważnie - bo na własnym przykładzie - wyśmiewają materializm, konsumpcjonizm, nieodłączną od świata mody próżność, a także niezbyt licującą z ich wiekiem rozrywkowość, ale ich wygłupy rzadko bywają zabawne. Wszystko jest tu wysilone, sitcomowo przerysowane, przejaskrawione (od kolorów można dostać oczopląsu) i oprócz podróży Bardzo Tanimi Liniami oraz ślubem Patsy z megabogatą baronową nie ma specjalnie okazji, aby się roześmiać. Dla miłośników niewyszukanych komedii - oraz kampu.
Helios, Multikino
2 z 5
Bociany ***
USA, 2016 (Storks). Reż. Nicholas Stoller, Doug Sweetland. Dubbing: Grzegorz Kwiecień, Dominika Kluźniak, Joanna Brodzik
Animacja (pro)rodzinna. Twórcy próbują przewrotnie ograć mit o bocianach przynoszących dzieci, lecz w tej zabawie sami się trochę pogubili.
Wyobraźcie sobie, że zamiast zawiniątek z niemowlakami bociany dostarczają teraz zakupy z sieci. Odkąd ptaki zostały kurierami ich komfort pracy znacznie się poprawił, nie mówiąc o finansach firmy. Na gwiazdę korporacji wyrósł Junior. Od awansu dzieli go drobny problem: bobas. Musi dostarczyć przesyłkę rodzinie (czeka na nią pewien chłopiec pragnący uwagi zapracowanych rodziców), zanim o sprawie dowie się prezes.
Juniorowi towarzyszy niezdarna osiemnastolatka wychowana przez bociany - to ona przypadkowo włączyła nieuruchamianą od lat linię produkcyjną.
Najmłodszym może być trudno nadążać za chaotycznie poprowadzoną historią. A sądząc po kresce i kolorach, to właśnie pod nich skrojone zostały "Bociany". Jednak zwariowane przygody bohaterów, którym po piętach depcze lizusowały gołąb, wydają się zaopatrzone w przynajmniej minimum wdzięku i humoru, by zająć dzieciaki na półtorej godziny - nie robiąc im przy tym krzywdy.
Więcej zabawy powinni mieć dorośli. Obserwując parę doświadczającą "uroków" nieplanowanego rodzicielstwa, wrócą pamięcią do czasów, gdy sami niedosypiali, tonęli w pieluchach czy gimnastykowali się przy karmieniu. Ale uśmiechowi brzdąca nie oprze się nawet wataha wilków ani podstępne pingwiny (starcie z nimi to jeden z lepszych momentów). Także z myślą o rodzicach pojawiają się aluzje w dubbingu, antykorporacyjne przesłanie i doza absurdu.
Problem, że fabularnie trochę to wszystko skomplikowane, wręcz na bakier z logiką. Pominę, że niewyjaśniona pozostaje kwestia prokreacji po przebranżowieniu się bocianów, ale dlaczego u licha poczciwe boćki przypominają połączenie mewy z orlikiem?
Helios, Multikino
3 z 5
Dzielna syrenka i piraci z Kraboidów *
Chiny, 2015 (Mei ren yu zhi hai dao lai xi). Reż. Qiu Haoqiang. Dubbing: Gabriela Całun, Malwina Jachowicz, Wojciech Solarz
"To pozycja obowiązkowa dla świadomych rodziców, którzy szukają poza dobrą zabawą, również bajek z morałem" - bezczelnie zachęca dystrybutor, wprowadzając kolejną chińską animację masakrującą klasyczną baśń. Tym razem "Małą syrenkę".
Właściwie mógłbym tu zacytować fragmenty recenzji sprzed paru miesięcy, w końcu poziom realizacji i podejście do widza są takie same jak w przypadku może nieco koszmarniejszego filmu "7 krasnoludków i Królewna Śnieżka - Nowe przygody". Dostajemy animację rodem z gier komputerowych z końca lat 90.: niechlujny montaż, postaci multiplikowane na zasadzie kopiuj/wklej, bohaterowie przypominający plastikowe lalki czy zabawki do kąpieli z odpustowego straganu itd. A i pomysł na historię kończy się właściwie z chwilą, gdy syrenka wychodzi na ląd, by uratować pewną dziewczynkę. Do tego slapstick w prymitywnej postaci, bez wyczucia dziecięcej wrażliwości i sensownego przesłania. Bo za takie trudno uznać farmazony w stylu: "Ratować jest łatwo, być ratowanym nie".
W skrócie: rodzice, nie dajmy sobie wcisnąć kitu!
Helios, Multikino
4 z 5
Inferno
UA 2016 (Inferno). Reż. Ron Howard. Aktorzy: Tom Hanks, Felicity Jones, Ben Foter, Irrfan Khan, Omar Sy.
Thriller/sensacja. Tom Hanks powraca w adaptacji kolejnej - po "Kodzie Da Vinci" i "Aniołach i Demonach" - książki Dana Browna.
Słynny historyk sztuki Robert Langdon budzi się z amnezją w szpitalnym łóżku. Odzyskać wspomnienia ma mu pomóc doktor Sienna Brooks (Jones). Prowadzeni wskazówkami zawartymi w tekstach Dantego wspólnie wyruszają w podróż przez Europę. Przy okazji odkrywają istnienie globalnego spisku, zagrażającego dobrostanowi ludzkości.
Helios, Multikino
5 z 5
Zagubieni *****
Reż. Petr Zelenka Czechy 2015. Aktorzy: Martin Mysicka, Tomas Bambusek, Vladimir Skultety
Inteligentna komedia o mitologizowaniu historii i kręceniu filmów.
Brzmi to razem dziwacznie, ale proszę mi wierzyć, że czeski reżyser znalazł odpowiednią formułę dla pogodzenia tych dwóch wydawało-by się odległych kwestii. I nie tylko ich: "Zagubieni" są filmem wielo-tematycznym i kilkuwarstwowym, pozornie chaotycznym, w rzeczywistości starannie przemyślanym i koherentnym. A przy tym wszystkim nie jest to intelektualna szarada, a zabawna komedia.
Zaczyna się od tego, że w 70-lecie podpisania Układu Monachijskiego przedstawiciel Francji przywozi do Pragi leciwą papugę, która należała jeszcze do przedwojennego premiera tego kraju, Edouarda Daladier, jednego z sygnatariuszy traktatu. Klatkę z nią kradnie przeżywający kryzys życiowy dziennikarz Pavel, i następnie udostępnia przez radio wygłaszane przez papugę opinie w rodzaju "Hitler jest w porządku", "Czesi to świnie" itp.
Znajdujemy się na terytorium umiarkowanie śmiesznej komedii absurdu, gdy nagle następuje gwałtowny zwrot: to, co oglądaliśmy okazuje się fragmentem nieukończonego filmu w czesko-francuskiej koprodukcji, w którego kulisy po-wstawania zostajemy następnie wprowadzeni. Ta druga, lepsza część "Zagubionych" jest więc czymś w rodzaju fałszywego "make-offu', zainspirowanego z jednej strony "Nocą amerykańską" Truffaut, z drugiej zapewne doświadczeniami własnymi reżysera.
Widzimy więc rozkoszny chaos, potęgowany przez alergię głównego wykonawcy, małżeńskie zdrady, nieszczęśliwe wypadki oraz coraz poważniejsze trudności ze sfinansowaniem przedsięwzięcia. I znowu jak kilkadziesiąt lat temu "winni" są Francuzi. Nie jest to wszakże tylko beztroska zabawa, czy satyra na międzynarodowe koprodukcje: w pewnym momencie pojawia się teza, że "monachijska zdrada", która boli Czechów do dziś, byłą w rzeczywistości chytrym i dalekowzrocznym posunięciem premiera Benesza. W ten sposób wali się mit, który karmił czeski kompleks ofiary, przekonanie, że los tego narodu był zawiniony przez innych, przyszedł z zewnątrz., a my biedni i opuszczeni przez wszystkich.
Nie wiem, czy to prawda, ale teza jest odważna, podważająca fundament narodowego samopoczucia, choć dyskusja nad nią trochę wypada z tonacji filmu. Jest on też nieco przeciągnięty, ale Zelenka okazuje się w nim mistrzem w niszczeniu iluzji. Rozbija iluzję filmową, odsłaniając jego kuchnię oraz iluzję narodową na temat własnej przeszłości. Przydałby się ktoś taki i u nas.
Wszystkie komentarze