- Do Avdijivki pojechaliśmy pod eskortą wojska. Żołnierze powiedzieli, że mamy błyskawicznie wypakować dary, bo Rosjanie cały czas inwigilują teren dronami, no i stało się, dron nas zauważył.
- Była godzina 5 rano. Zobaczyłem w internecie informacje o bombardowaniach Iwano-Frankiwska i Czernihowa, Łucka i Mariupola - wspomina Witalij Mazepa spod Lwowa, który od 2015 r. mieszka w Olsztynie.
- Wiem, że nie będę już nigdy miała swojego domu w Mariupolu - uważa Natalia Gryb, która rok temu z koleżanką z pracy uciekła z bombardowanego miasta.
- Widzę dużo śmierci. Najpierw w Afryce, potem w Ukrainie, gdzie od wybuchu wojny byłem już 12 razy - mówi Ireneusz Markowski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.