Miejskie placówki nie miały problemów z naborem dzieci na przyszły rok. Jedyny problem, że wciąż muszą odpowiadać rodzicom, że wszystkich maluchów nie przyjmą. Bo chętnych jest prawie sześciuset, a miejsc o połowę mniej.
Tu młodzież miała się uczyć innego życia. Mówią jednak, że uczą się przemocy, a biją ich nawet wychowawcy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.