Prezentowane tytuły weszły na ekrany olsztyńskich kin 14 lutego. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków "Co Jest Grane 24".
REKLAMA
fot. Kino Świat
1 z 5
Bayala i ostatni smok
Niemcy/Luksemburg 2019. Animowana fantazja.
Kiedyś w królestwie Bayala żyły sobie zgodnie różne plemiona elfów oraz łagodne, przyjacielskie smoki. Gdy smoki zniknęły, zaczął się upadek tej magicznej krainy. Czy odnalezienie smoczego jaja zdoła go powstrzymać i przywrócić utraconą harmonię?
pmoss
Helios, Multikino
Fot. Monolith Films
2 z 5
Dżentelmeni ****
USA 2020. Reż. Guy Ritchie. Aktorzy: Matthew McConaughey, Charlie Hunnam, Hugh Grant, Michelle Dockery, Jeremy Strong
Zaprawiony w gangsterskich porachunkach Guy Ritchie wraca do korzeni filmem "Dżentelmeni" - to całkiem udana opowieść o londyńskim półświatku, który ogarnęło marihuanowe szaleństwo.
W "Dżentelmenach" stawką jest narkotykowe imperium Mickeya Pearsona (Matthew McConaughey). Plotka głosi, że Amerykanin, który nieźle się na Wyspach urządził, chce się wycofać z rynku. Do przejęcia biznesu ustawia się kolejka chętnych. Jedni negocjują cenę, inni wolą "pomóc" w podjęciu właściwej decyzji mniej subtelnymi metodami.
Wszystkiego dowiadujemy się z ust Fletchera (Hugh Grant). Ten pozbawiony skrupułów detektyw na posyłki brukowca chce ugrać coś dla siebie. Zjawia się więc u Raya (Charlie Hunnam) - zaufanego człowieka Pearsona - i twierdzi, że przejrzał wszystkich i ma haka na jego szefa.
Guy Ritchie wodzi widzów za nos, wprowadzając do rozgrywki coraz to nowszych graczy.
Pogmatwany scenariusz, który Fletcher przedstawia Rayowi, przerywany jest dygresjami, a niektóre fragmenty wymagają sprostowania. W końcu żeby dobrze sprzedać historię, trzeba ją trochę ubarwić, prawda? Intryga sprowadza się nie tyle do tego, kto kogo wykiwa, co ile razy to zrobi i w jaki sposób.
W kinie Ritchiego "jak" zawsze odgrywało kluczową rolę. Stąd bohaterowie, a poza Michelle Dockery w roli żony Pearsona to zdecydowanie męski świat, wyglądają, jakby ubierali się u krawców z Savile Row. Ważny jest rytm dialogów, zderzenie różnych akcentów - uchwycenie tych smaczków musiało być wyzwaniem dla tłumacza. Reżyser nic nie robi sobie z poprawności, padają tu rasistowskie komentarze pod adresem Azjatów czy Żydów. Niezmiennie królują u niego ostry żart, przekleństwa i przemoc.
Poruszający się wśród nieco startych już klisz gatunku i własnego stylu Brytyjczyk miewa chwile przebłysku. Wykazał się już ironią, proponując rolę Fletchera Hugh Grantowi, aktorowi na wojennej ścieżce z tabloidami. Temu zaś nie zabrakło dystansu do siebie, przy budowaniu kreacji bazował zresztą na ludziach, którzy go podsłuchiwali, włamali mu się do mieszkania, wykradli dokumentację medyczną.
Inna sprawa, że humor "Dżentelmenów" jest bardziej wymuszony niż w "Porachunkach" czy "Przekręcie". Ale nawet stosując stare sztuczki, Ritchie potrafi dostarczyć rozrywki.
Duża w tym zasługa obsady, która dobrze się bawi wyrazistymi, rysowanymi grubą kreską postaciami. Przyjemnie ogląda się słowną potyczkę Granta z Charliem Hunnamem, uroczo wypada Colin Farrell jako trener boksu sfrustrowany wybrykiem swoich podopiecznych.
Nie przeszkadza zbytnio, że dla reżysera świat gangsterów przez tych dwadzieścia lat nie zmienił się jakoś znacząco. Poza jednym: kiedyś wystarczyło pozbyć się przypadkowego świadka, dziś dzieciaki mają te przeklęte smartfony. Chłopcy Pearsona będą się musieli nabiegać, a w takich filmach wiele zależy właśnie od właściwego tempa.
Piotr Guszkowski
Awangarda 2, Helios, Multikino
fot. fragment plakatu
3 z 5
Tommaso ***
Włochy/Wielka Brytania/USA/Grecja 2019, Reż. Abel Ferrara Aktorzy: Willem Dafoe, Cristina Chiriac
Dramat. Osobisty, w dużej mierze autobiograficzny film twórcy "Złego porucznika" o tym, jak znany z niesportowego trybu życia reżyser ustatkowuje się i wiedzie spokojne życie rodzinne. Ale stare demony nie śpią.
Tytułowy bohater (Dafoe) mieszka w Rzymie ze znacznie młodszą od siebie żoną Nikki i trzyletnią córeczką Deedee (grane przez żonę i córeczkę Ferrary). Prowadzi się wzorcowo. Pracuje nad scenariuszem, chodzi z dzieckiem do parku, uczy się włoskiego, uczęszcza regularnie na mityngi AA, ćwiczy jogę itp. Z używek pija tylko espresso w pobliskiej kafejce.
Ale pod gładką powierzchnią tego stabilnego życia czuje się napięcie i niepokój. Film składa się z opisu codziennych, rutynowych czynności wykonywanych przez Tomassa, ale także ze snów na jawie, w których odbijają się jego ukryte lęki i pragnienia. Często są to fantazje erotyczne - znak, że stary grzesznik wciąż wodzony jest na pokuszenie. I choć nie widać, by ciągnęło go do narkotyków czy alkoholu, to sprawia wrażenie człowieka dręczonego przez własną przeszłość, a jego życie wewnętrzne dalekie jest od harmonii.
W zewnętrznym, jak się okazuje, też nie dzieje się najlepiej. Prace nad scenariuszem postępują opornie, narasta też konflikt z żoną. Nie wiadomo do końca, co jest jego źródłem (Nikki po urodzeniu dziecka skoncentrowała na nim swoje życie uczuciowe? Tommaso zanadto skupia się na sobie?), w każdym razie to, co zaczyna się drobnych utarczek słownych - jechać metrem czy taksówką? - stopniowo nabiera dynamiki i tylko czekamy, kiedy nastąpi gwałtowna eksplozja.
Wszystko to jest szczere i odważne, ale niestety średnio też interesujące. Egocentryzm nie jest najlepszym doradcą i nie zawsze życie twórcy jest tak ciekawe, jak się jemu samemu wydaje. Sceny są zanadto celebrowane i rozwleczone, przez co film jest zdecydowanie za długi. Końcowy efekt psuje też ostatnie 10 minut wypełnione tyleż niewyszukaną, co pretensjonalną symboliką. Najmocniejszym punktem - podobnie jak w niedawnym "Van Gogh. U bram wieczności" - jest niezawodny Willem Dafoe. Jeśli oglądać film, to właściwie głównie dla niego.
Paweł Mossakowski
Awangarda 2
fot. UIP
4 z 5
Wyspa fantazji
USA 2020. Horror.
Turyści, którzy przybywają na tropikalną wyspę, mogą na niej spełniać swoje najbardziej sekretne fantazje. Ale urzeczywistnienie marzeń może się okazać koszmarem.
Multikino
Fot. TVP
5 z 5
Zenek ***
Polska 2020. Reż. Jan Hryniak. Aktorzy: Jakub Zając, Krzysztof Czeczot, Klara Bielawka, Karol Dziuba, Jan Frycz
Zanim "Zenek" wszedł na ekrany, stał się synonimem obciachu. Choć film o Zenku Martyniuku - prześmiewczo ochrzczony "Żenkiem" - nie należy do szczególnie udanych, to jednak ani jego bohater, ani większa część obsady nie ma powodów do wstydu.
Zaraz usłyszę, że "Zenek" to nie jest film dla mnie. Może racja. Lecz o dziwo najbardziej rozczarowani będą ci, którzy na "Zenka" najbardziej czekali. Dlaczego?
Bo w historii chłopaka z Podlasia, który "roztańczył całą Polskę", nie usłyszą wcale jego największych przebojów. Królują Boney M, Limahl czy Papa Dance.
Twórcy skupiają się na okresie, kiedy z oddanym kumplem, klawiszowcem Ryśkiem, grali jeszcze głównie covery. Najpierw nastoletni Zenek rozkręci z wujkiem potańcówkę w remizie, a jak zaśpiewa "Ave Maria", po kościele rozniesie się szmer uznania.
Mijają lata, zespół Akcent trafia idealnie w gusta Polaków i przaśność przełomu lat 80. i 90. Pirackie kasety z ich koncertów idą na bazarze jak ciepłe bułeczki.
Martyniuk pokazany został jako człowiek skromny, zdeterminowany i otwarty na ludzi. Swój chłop po prostu. Za takiego mają go też Romowie. Doświadcza blasków i cieni sławy, ale nawet w momentach słabości, potrafiąc zranić bliskich okrutnymi słowami, pozostaje wierny.
Prawdziwym skarbem tego filmu jest obsada. Sprawdza się Karol Dziuba w roli Ryśka, świetna jest Klara Bielawka, aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie, przyzwyczajona raczej do innego repertuaru. Natomiast o wadach "Zenka" przez część seansu pozwala zapomnieć Jakub Zając. Młody aktor zbudował autentyczną postać wbrew zbiorowi karykaturalnych cech (plereza, obciachowe ciuchy i ten piskliwy głos!), jakimi Zenka obdarzyły życie i scenariusz. Jest w Zającu energia, może nawet charyzma. Zupełnie nie rozumiem więc decyzji o zastąpieniu go w połowie filmu Krzysztofem Czeczotem. Tym bardziej że reszta gra swoje postaci od początku do końca.
Najsłabsze w "Zenku" są reżyseria i scenariusz. Fabuła to zdarta płyta muzycznych biografii. Schemat udaje się chwilami potraktować żartobliwie, ale co w tym wszystkim robi kuriozalne porwanie, do którego nigdy zresztą nie doszło, wyjęte z kina sensacyjnego - trudno odgadnąć. Oś fabuły oparto na programie telewizji Polo Rex zbudowanym z wypowiedzi otoczenia Zenka. W 2020 roku, czyli już z perspektywy czasu, niczym wszechwiedzący narratorzy komentują lub podsumowują wydarzenia z przeszłości.
A wystarczyło wziąć sobie do serca słowa "Życie to są chwile" i skupić się na kilku barwnych momentach, ufając przy tym obsadzie.
Wszystkie komentarze