Koło podolsztyńskiego Tomaszkowa po godz. 8 zderzyły się trzy tiry, a kierowca jednego z nich zginął na miejscu w zmiażdżonej kabinie. Natychmiast zaczęły się tworzyć ogromne korki samochodów jadących od strony Olsztynka w kierunku Olsztyna.
Policja wprowadziła objazdy różnymi drogami - najpierw przez Gietrzwałd, potem zawracała kierowców już w Ostródzie, w końcu skierowała samochody na drogi serwisowe w rejonie wypadku. Tiry musiały jednak czekać kilka godzin na usunięcie zniszczonych ciężarówek.
W korkach stały dziesiątki pojazdów, w tym samorządowy autobus z Olsztynka, który - jak sugeruje nagranie - przewoził pasażerów. Jego kierowca jadąc do Olsztyna dotarł do kolejki samochodów, które ustawiały się przed Dorotowem. Stąd do miejsca wypadku było ok. 2,5 km. Widząc jednak, co się dzieje... zawrócił na drodze ekspresowej i zaczął jechać pod prąd z powrotem w kierunku Stawigudy. Na dodatek nie poruszał się blisko lewej krawędzi jezdni, ale pasem przeznaczonym do ruchu szybszych pojazdów. Konsekwencje mogły być fatalne.
Świadkiem takiego zachowania był jeden z naszych czytelników, który przejazd autobusu udokumentował i film przesłał na adres naszej redakcji. Film można też obejrzeć na naszym Facebooku, pod artykułem o porannym wypadku koło Olsztyna. - Autobus z oznaczeniami "Gmina Olsztynek" miał znak informujący, że wiezie dzieci. I rzeczywiście, w środku było widać sporo dzieciaków - relacjonował.
Po przejechaniu ok. 2,5 km autobus zjechał z drogi ekspresowej na węźle drogowym w Stawigudzie, by stamtąd inną trasą dojechać do Olsztyna. - Gdyby policja stała przed Stawigudą i blokowała dojazd w kierunku Tomaszkowa, by kolejne nadjeżdżające samochody nie powiększały korka, to może jadący pod prąd autobus nie stwarzałby zagrożenia. Ale w Stawigudzie policji nie było, samochody poruszały się więc z pełną prędkością wprost na nadjeżdżający z przeciwka pod prąd autobus - dodał nasz czytelnik. - Jadąc w ten sposób, autobus mijał się nawet z oznakowanym radiowozem policji.
Policjanci widocznie też byli zaskoczeni, bo nie zareagowali i autobus pojechał dalej.
Nasz czytelnik zadzwonił na numer alarmowy 112, by powiadomić policję o zagrożeniu. Liczył, że na drogach w rejonie wypadku jest więcej policji, która natychmiast powstrzyma kierowcę autobusu przed dalszą podróżą pod prąd i uchroni innych użytkowników drogi przed kolejną tragedią. - Na 112 powiedzieli mi, że mieli już inne zgłoszenia od kierowców w tej sprawie - dodaje.
Rafał Prokopczyk z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie mówi, że kierowca autobusu nie był jedynym, który jechał pod prąd. - Otrzymaliśmy wiele sygnałów o pojazdach poruszających się pod prąd, chcących w ten sposób zawrócić i nie stać w korku po wypadku. W okolice Stawigudy wysyłaliśmy więc radiowozy - mówi.
Policja nie będzie miała problemów z ustaleniem przynajmniej tego jednego kierowcy, który jechał pod prąd.
O sprawę zapytaliśmy władze Olsztynka, do których miał należeć autobus. - Po raz pierwszy słyszę o takim zachowaniu - mówi Bogusław Kowalewski, wiceburmistrz Olsztynka. - Na pewno wyjaśnimy tę sprawę.
Wszystkie komentarze