Prezentowane obrazy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 28 września. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków "Co Jest Grane 24".
REKLAMA
Screeen z You Tube
1 z 6
Boso po ściernisku ***
Czechy 2017 (Po strnisti bos) Reż. Jan Sverak Aktorzy: Alois Grec, Ondrej Vetchy, Tereza Vorickova, Oldrich Kaiser
Wojenne dzieciństwo na czeskiej wsi, czyli autor oscarowego "Koli" przenosi na ekran wspomnieniową książkę swojego ojca, Zdenka Sveraka.
Nie jest to zresztą pierwszy film zrealizowany przez ten ojcowsko-synowski duet. Wspomniany "Kola", "Butelki zwrotne" czy "Szkoła podstawowa" (stanowiąca coś w rodzaju prequela "Boso...") też zostały wyreżyserowane przez Sveraka Juniora według scenariuszy Sveraka seniora. Tym razem jednak efekt tej rodzinnej współpracy jest słabszy.
1943 r. Rodzice 8-letniego Edy zostają wyrzuceni z praskiego mieszkania i wysiedleni na wieś, gdzie zamieszkują w rodzinnym domu ojca chłopca. Eda szybko jednak adaptuje się do nowego otoczenia: zaprzyjaźnia się z grupą miejscowych rozrabiaków (zostaje do niej przyjęty, gdy przejdzie na bosaka po ostrym ściernisku), z którymi bawi się w wojnę, kradnie cukier z prowadzonej przez Niemców fabryki itp.
Tym, co w filmie uderza najbardziej, to - wyłączywszy praską sekwencję - beztroska, pogodna, wręcz sielska atmosfera. Czeka się, aż ta idylla zostanie gwałtownie przerwana i wojna ukaże swoje groźniejsze oblicze, a tu nic, cisza i spokój. Bardziej dramatyczny epizod wydarza się dopiero pod sam koniec filmu (i też go nie widzimy, wyłącznie jego skutki). Jeśli się ginie, to nie od kuli, tylko wskutek zwalenia się gałęzi po uderzeniu pioruna. Żyje się n o r m a l n i e. Skala wydarzeń jest mała, prywatna: prawdziwa - i to raczej zimna - wojna toczy się tu wewnątrz rodziny. Oto jeden z wujków Edy, zwany Wilkiem, w przeszłości zachował się niedopuszczalnie i został przez resztę familii wyklęty i odrzucony. Eda jednak przekonuje się, że Wilk nie taki straszny, zaczyna bojkotowanego wujka odwiedzać, co efekcie naraża go na konflikt lojalności. Zaś pod koniec dowiadujemy się, że dla niegodnego czynu Wilka istnieją też pewne okoliczności łagodzące.
W tej łagodnej, nieledwie nostalgicznej wizji wojny jest coś pociągającego i odświeżającego, tym niemniej czarno-biały obraz Sveraka ma również swoje widoczne wady. Składa się wyłącznie z epizodów, nie ma praktycznie fabuły, nie ma śladowego nawet napięcia. Tak też oczywiście można, ale jak na taką konwencję film jest za długi i pod koniec zaczyna się ciągnąć. Nie brakuje w nim naturalnie humoru (głównym jego dostarczycielem jest ojciec Edy, mieszczuch, który zabiera się za prace gospodarskie), ale jest on raczej pośledniej próby. Zaskakująco mało jest za to w nim poezji (choć perspektywa dziecka powinna być właśnie poezjorodna): oprócz tytułowej przeprawy to właściwie jedna krótka scena, w której starszy kolega Edy, po tragicznym wypadku jeżdżący na wózku inwalidzkim, wygrywa melodię na szprychach koła. W sumie, jak na tak dobrego reżysera, wyszło to tak sobie.
Dramat psychologiczny w bajkowym opakowaniu. O dwóch outsiderkach - matce i nastoletniej córce - bardzo pragnących akceptacji otoczenia.
Lyn i jej 15-letnia córka Iona przeprowadzają się do małego miasteczka w środkowej Anglii. Lyn jest otyła, powłóczy nogą i ma garb, a jej wygląd czyni ją kobietą nieśmiałą, niepewną siebie i wybitnie nieasertywną. Iona jest chuda, bladolica i rudowłosa, a przy tym dziecinna i bardzo naiwna. Lyn próbuje się zaprzyjaźnić z sąsiadami, Iona w nowej szkole wchodzi w towarzyski krąg trzech rządzących w klasie dziewczyn.
Debiut brytyjskiej reżyserki - podobno oparty na jej własnych przeżyciach z młodości - jest filmem bardzo okrutnym. Opowiada o znęcaniu się nad słabszymi i odrzucaniu "innych", zarówno w szkole, jak i w dorosłym życiu. Iona wierzy, że naprawdę zaprzyjaźnia się z trzema wrednymi dziewczynami (tylko jedna, ciemnoskóra, zdradza coś w rodzaju ludzkich uczuć), nawet gdy te podpuszczają ją i otwarcie z niej drwią: łatwowierność czyni z niej łatwy obiekt manipulacji. Jej matka, osoba rozpaczliwie samotna, niemająca nikogo oprócz córki i papugi nazywanej "synem", usiłuje nawiązać kontakt z najbliższym otoczeniem, ale jest konsekwentnie odtrącana. Wyłaniający się w filmu obraz angielskiej prowincji jest doprawdy straszny: wszyscy są nieżyczliwi i nieprzyjaźnie nastawieni, w najlepszym razie obojętni, a jeśli okazują życzliwość, to tylko po to, by tym głębiej wbić nóż w plecy.
Ale "Igielnik" opowiada też o więzi między matką i córką oraz ich wzajemnym uzależnieniu: obie bardzo się kochają, nazywają pieszczotliwie "głupolkami", spędzają razem czas, a nawet śpią w jednym łóżku. Jednak Iona, przy całym przywiązaniu do matki, trochę się jej wstydzi ("idealna matka" z jej marzeń jest atrakcyjną stewardessą), zaś Lyn jest nadopiekuńcza (choć sama jest jak dziecko wymagające opieki), chce córkę chronić przed światem - a więc przede wszystkim mężczyznami - a nie jest to najlepszy moment na otulanie ciepłą kołderką. Iona bowiem dorasta, zaczyna się malować i interesować chłopcami (przechodzi inicjację seksualną za pomocą elektrycznej szczoteczki do zębów (!)), no i rówieśniczki stają się dla niej ważniejsze od troskliwej rodzicielki. Pewne oddalenie jest więc nieuniknione.
Film zderza ze sobą mroczny, bolesny, momentami przejmująco smutny (choć są też sceny na swój sposób zabawne) dramat psychologiczny z nieco bajkową, świadomie kiczowatą estetyką. Dom, którym mieszkają nasze bohaterki, jest pełen porcelanowych figurek, włóczkowych poduszek i tandetnych błyskotek. W tej samej landrynkowatej kolorystyce utrzymane są marzenia Iony, celowo przesłodzona jest też muzyka. Ale i same postacie i wydarzenia są przerysowane - jak na mój gust zresztą przesadnie: nadmierna karykaturalność jest chwilami drażniąca i osłabia emocjonalne oddziaływanie filmu. Jest to jednak dzieło niewątpliwego talentu i choć od czasów "Carrie" powstało mnóstwo filmów o dorastających dziewczynach i ich szkolnych dręczycielkach, "Igielnik" zachowuje swój własny, osobny ton.
Paweł Mossakowski
Awangarda 2
BARTOSZ MROZOWSKI
3 z 6
Kler
Polska, 2018. Reż. Wojciech Smarzowski. Aktorzy: Arkadiusz Jakubik, Robert Więckiewicz, Jacek Braciak, Janusz Gajos
"Kler" to więcej niż kino, to szansa na oczyszczenie - czas pokaże, czy ją wykorzystamy. Dlatego tym razem bez (oceniających) gwiazdek.
Zaczyna się od stereotypu. Trzech zaprzyjaźnionych księży śpiewa do wódki "Maria ma syna" Kultu. Potem będzie jazda po pijaku, ale bez konsekwencji - dzięki interwencji komendanta. Będą pieniądze przeliczane pod stołem, ustawione przetargi, drzemka w konfesjonale, będą neonaziści w salce na plebanii, zastraszane ofiary pedofilii i retrospekcje przywołujące koszmar z "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?" Justyny Kopińskiej. Jednak, choć jeden z bohaterów ma tu na nazwisko Mordowicz, Smarzowski nie poprzestaje na satyrycznym ujęciu, na przyprawianiu Kościołowi kolejnych "gąb". Sięga głębiej. Na przykład wtedy, gdy w wątku "solidarnościowym" dotyka źródła nieszczęsnego związku polskiego patriotyzmu z religią. Zaletą filmu nie jest wcale festiwal nadużyć, jakich dopuszczają się duchowni - tyleż śmiesznych, co strasznych, lecz to, że reżyser dostrzega pod sutanną człowieka. Wobec grzechu wszyscy jesteśmy równi - przypomina. I nie ukrywa, że wierni są bez winy, to ich niekiedy bezrefleksyjne zachowanie rozbestwiło tytułowy kler.
Pełnokrwiste, zniuansowane postaci koncertowo wypełniają aktorstwem nasi trzej królowie. Robert Więckiewicz gra wiejskiego księdza, który samotność zapija albo leczy w ramionach gospodyni. Nazywa siebie "pasterzem, który spośród wielu owiec jedną kocha najbardziej". Przejmująco wypada Arkadiusz Jakubik. Jako ukochany przez parafian proboszcz boleśnie przekona się, jak smakuje oskarżenie o molestowanie. Zaskoczeniem będzie Jacek Braciak w roli demonicznego pracownika kurii, speca od brudnej roboty, któremu marzy się Watykan. Każdy z nich ma coś na sumieniu. Postawieni pod ścianą, spowiadają się przed widzami ze swoich słabości, dramatów. Wobec zepsutej instytucji, jaką jest Kościół, trudno pozostać uczciwym i sprawiedliwym.
Smarzowski umiejętnie buduje napięcie, tempo opowieści wyznaczają montażowe cięcia. W charakterystycznym dla siebie stylu przeplata wątki trzech bohaterów, zestawia komiczne sytuacje i dialogi z tymi budzącymi grozę. Zagęszcza rzeczywistość do takiego stopnia, że jawi się ona niczym karykatura.
Można dyskutować, czy "Kler" to film artystycznie spełniony, że mógłby być subtelniejszy, bo bardziej niż uderzenie siekierą (czy w tym przypadku monstrancją - złotą, a skromną) w łeb przydałyby się precyzyjne ruchy skalpela. Ale może tego nam było trzeba? W znakomitej scenie, jakby rewersie "Spotlight" opowiadającego o śledztwie dziennikarzy "The Boston Globe" ujawniającym skalę pedofilii, reżyser demaskuje kolejny z mechanizmów. A zarazem zwraca się do widza: po obejrzeniu "Kleru" nie możesz już powiedzieć "o mój Boże, nie wiedziałem!". Teraz już wiesz, pytanie, co z tym zrobisz.
Piotr Guszkowski
Awangarda 2, Helios, Multikino
COURTESY OF WARNER BROS
4 z 6
Mała Stopa ****
USA 2018 (Smallfoot). reż. Karey Kirkpatrick. Animacja
Pomysłowa, "odwrócone" historia spotkania Małej i Wielkiej Stopy, czyli człowieka i yeti. Sympatyczne wartościowe i atrakcyjnie narysowane kino familijne z ciekawą wrażliwością.
Wszyscy chyba znają opowieści o straszliwym górskim monstrum, Wielkiej Stopie. Włochaty, biały gigant przemyka między zboczami i straszy nieopatrznych wspinaczy. A co, jeśli yeti wcale nie jest potworem, tylko sympatycznym miśkiem, a ukrywa się, bo. boi się ludzi? Taki punkt wyjścia jest początkiem akcji "Małej Stopy".
Filmowe plemię yeti żyje zgodnie ze swoimi przekonaniami. Wierzą, że mieszkają na górze, osadzonej na wspieranej przez grzbiety mamutów chmurze. Słońce zaś wschodzi dzięki ślimakowi, którego budzi odgłos gongu, wzbudzanego przez noszącego na głowie kamień dzwonnika. Wszystkie ich zasady i mądrości spisane są na kamieniach, którymi obwieszony jest szaman, Omnigłaz. Podtrzymuje on i propaguje światopogląd oparty na kontroli, lęku i dawkowaniu wiedzy. Świetnie naoliwiony mechanizm funkcjonuje bez zarzutu do momentu, w którym młody Migo przez przypadek znajduje się za granicami swojej krainy i spotyka. Małą Stopę, czyli człowieka, gatunek według Omnigłaza nieistniejący. Wraz z paczką kwestionujących tradycyjne mądrości przyjaciół młody yeti wybierze się w podróż, aby odkryć prawdę. Na swojej drodze napotka Percy'ego, prowadzącego telewizyjny program o zwierzętach. Rewelacje o spotkaniu z yeti pomogłyby mężczyźnie odzyskać sławę, o której desperacko marzy. Ale też zniszczyłyby pokojowo żyjące górskie stwory. Czy czas spędzony z Migo i ekipą pozwoli Percy'emu odkryć wartość bycia porządnym, czy wygra żądza "klików"?
Motyw przewodni filmu przypomina takie animacje jak "Hotel Transylwania" czy "Potwory i spółka". Tam też bohaterami były nietypowe stworzenia, które wyobrażają sobie ludzi w sposób daleki od prawdy i obawiają się kontaktu z nimi. Tak jak większość animacji dla najmłodszych "Stopa." to w rzeczywistości namysł nad wartościami, opowieść o zderzeniu tradycji i potrzeby zmiany, konfrontacji samodzielnego myślenia z odgórnie narzuconymi kanonami zachowań. Dyskusja o granicach autonomii w ramach wspólnoty poprowadzona z wyczuciem, humorem i błyskotliwością, a do tego świetna realizacyjnie. Na piątkę egzamin zdali twórcy polskiej linii dialogowej - żarty pozostają świeże i śmieszne, a polskie tłumaczenie piosenki, wykonywanej przez Percy'ego podczas górskiego karaoke, to już żart z wyższej półki. Troszkę szkoda, że filmu nie można posłuchać w oryginalnej wersji językowej, którą współtworzyły m.in. głosy Channinga Tatuma, Jamesa Cordena, piosenkarki Zendayi i rapera Commona. Ale oczywiście czytanie napisów w familijnych animacjach nie miałoby racji bytu. Na szczęście polscy artyści dubbingowi nie ustępują pola Amerykanom. Sebastian Stankiewicz jako Percy i Stefan Pawłowski w roli Migo tworzą dynamiczny duet, a prawdziwymi gwiazdami są bohaterowie drugiego planu - szczególnie Anna Smołowik jako Kolka, Wojciech Mecwaldowski jako Fleem i Arkadiusz Jakubik w roli Dorgle'a. Film Kirkpatricka to wyjątkowo sympatyczne - i, w dobie propagandyzacji serwisów "informacyjnych", na czasie - dziełko.
Anna Tatarska
Helios, Multikino
RAFAEL FILM
5 z 6
Mam przyjaciół w niebie ***
Włochy 2016 (Ho amici in paradiso). Reż. Fabrizio Maria Cortese. Aktorzy: Fabrizio Ferracane, Valentina Cervi, Antonio Folletto
Włoski komediodramat. Księgowy mafii idzie na układ z prokuraturą i ma szansę odkupić winy w kościelnym ośrodku dla niepełnosprawnych.
Dla bohatera przyzwyczajonego do luksusów, na które mógł sobie pozwolić dzięki praniu brudnych pieniędzy, to zderzenie ze światem, jakiego dotąd nie dostrzegał. Po raz pierwszy w życiu Felice będzie musiał spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa. Mimo początkowej niechęci z czasem pogodzi się z niewygodami, a wręcz odnajdzie przyjemność w opiekowaniu się pacjentami. Lecz przeszłość nie da o sobie zapomnieć.
"Mam przyjaciół w niebie" układa się w przypowieść o nawróceniu. Nie w sensie wiary, tylko wyboru życiowej drogi: oglądamy przemianę egoisty, który stopniowo otwiera się na innych, a co za tym idzie także na współczucie, przyjaźń, odpowiedzialność za drugiego człowieka. Zaczyna rozumieć, czym jest prawdziwe szczęście (Felice to po włosku szczęśliwy).
Wszystko zyskuje na autentyzmie, kiedy zdamy sobie sprawię, że profesjonalni aktorzy grają wśród naturszczyków - pensjonariuszy rzymskiego ośrodka rehabilitacyjnego Opera Don Guanella. Reżyser Fabrizio Maria Cortese traktuje upośledzenie bez przesadnego pietyzmu. Wręcz przeciwnie: podchodzi do tematu z humorem - a nawet ironią, co nie wyklucza szacunku. W kilku scenach znajdziemy bezpośrednie nawiązania do "Lotu nad kukułczym gniazdem", choć nie dotyczą one samego przesłania. "Mam przyjaciół w niebie" brakuje jednak wystarczająco solidnej podstawy w postaci scenariusza. Nakręcony w dobrej wierze film nie unika więc niestety pewnych uproszczeń i schematów rodem z telewizji.
Piotr Guszkowski
Awangarda 2, Helios
ELIZABETH KITCHENS PHOTOGRAPHER
6 z 6
Searching ****
USA, 2017 (Searching). Reż. Aneesh Chaganty. Aktorzy: John Cho, Debra Messing, Michelle La
Nagrodzony na Sundance thriller kryminalny o ojcu na tropie zaginionej córki, opowiedziany przy użyciu nowych technologii.
Gdzie jest Margot Kim? To pytanie spędza sen z powiek jej ojcu, Davidowi (przekonujący John Cho). Miała się uczyć z koleżankami do późna. Mężczyzna nie wie, czy nie wróciła do domu, czy po prostu się minęli, bo wyszła do szkoły wcześniej. W nocy próbowała się z nim skontaktować. Dopiero rano zobaczył trzy nieodebrane połączenia. Teraz dziewczyna nie odpowiada. Wkrótce okazuje się, że nie było jej na lekcjach.
Policja otwiera śledztwo, ale gdy długo nie ma żadnego tropu, zdesperowany ojciec bierze sprawy w swoje ręce. Włamuje się do laptopa córki i zaczyna szukać: śledzi ścieżkę kontaktów, transakcje bankowe itd. Przeczesuje sieć w poszukiwaniu pozostawionych przez piętnastolatkę śladów. Próbuje dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Dotąd, co odkryje z przerażeniem, wiedział niewiele. Klasyczne dla tego gatunku pytanie, komu zaufać, rozwija się w refleksję o życiu w czasach autokreacji. Na ile wizerunek, który kształtujemy za pośrednictwem mediów społecznościowych, ma się do tego, kim jesteśmy naprawdę?
Doceniam wyjątkowość konwencji przyjętej przez twórców "Searching". Wszystko śledzimy tu na ekranach komputera czy smartfona. Najpierw kronikę kluczowych wydarzeń z życia rodziny Kimów (np. kolejne urodziny Margot, walka matki z chorobą, którą ostatecznie przegrała), wreszcie właściwą akcję. Intryga rozwija się poprzez wideorozmowy prowadzone przez Davida, a także interfejsy skrzynki mailowej, Facebooka, FaceTime'a czy Tumblr.
Żeby zrealizować pełnometrażowy debiut, Aneesh Chaganty rzucił ponoć pracę w Google'u. Reżyser sprawnie porusza się w internetowej przestrzeni, dialogi - czy to mówione, czy wpisywane w komunikatorze brzmią naturalnie, a co najważniejsze, cała formuła okazuje się spójna. Może ciut gorzej idzie mu chwilami budowanie napięcia. Co prawda film obfituje w twisty, jednak kilka rozwiązań wywołało na sali wybuchy śmiechu. Bardziej spostrzegawczy widz powinien też domyślić paru rzeczy i skojarzyć fakty wcześniej niż bohater. Mimo to zobaczyć warto.
Wszystkie komentarze