Prezentowane obrazy weszły na ekrany olsztyńskich kin 24 sierpnia. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków "Co Jest Grane 24".
REKLAMA
1 z 6
Księgarnia z marzeniami ***
Wielka Brytania/Hiszpania/Niemcy 2017 (Bookshop). Reż. Isabel Coixet. Aktorzy: Emily Mortimer, Bill Nighy, Patricia Clarkson, Honor Kneafsey
Dramat obyczajowy. Otwarcie księgarni w małym miasteczku wywołuje sprzeciw miejscowej damy z wyższych sfer. Słuszne, ale nudne.
1959 rok. Owdowiała Florence kupuje w małym miasteczku niszczejący budynek zwany Starym Domem i otwiera w nim księgarnię. Przedsięwzięcie wydaje się ryzykowne, zważywszy, że jedyną osobą czytającą tu książki jest miejscowy dziwak, odludek i mizantrop, pan Brundish. Otwarciu księgarni energicznie sprzeciwia się też bogata i wpływowa dama Violet, która zamierza w jej miejscu otworzyć centrum sztuki.
Jako nałogowy czytacz, a także świadek masowego likwidowania małych księgarni w Polsce, jestem oczywiście całym sercem za Florence, nie mogę jednak powiedzieć, aby jej konflikt z prowincjonalną damulką mnie szczególnie rozemocjonował. Postępowanie Violet jest zresztą nie do końca jasne: wiadomo, że nie chodzi jej o żadną sztukę, tylko o dodanie sobie splendoru i zaspokojenie snobizmu. Ale Stary Dom stał i niszczał przez osiem lat, miała więc dość czasu, aby swoje marzenie zrealizować; 'przypomniała sobie' o nim dopiero z chwilą przybycia Florence. Czysta złośliwość? A może forma walki o rząd dusz w miasteczku?
Niestety hiszpańskiej reżyserce ('Życie ukryte w słowach') nie udaje się nadać tej walce ciężaru ani metaforycznego sensu. Gdyby było to starcie między liberalizmem a konserwatyzmem, chęcią otwierania horyzontów a prowincjonalną ciasnotą poglądów, stawka w tej grze byłaby wyższa. A tak pozostaje sporem dwóch pań o podupadłą nieruchomość, a nie jest to sprawa, która przyspieszałaby puls u widza i w ogóle wydaje się zbyt błaha na pełnometrażowy film.
Tym bardziej że narracja jest statyczna i jednostajna: nawet sprowadzenie przez Florence skandalizującej 'Lolity' Nabokowa nie podwyższa temperatury sporu ani nie przenosi go na inny poziom. Za to film zaludniają postacie, które nie mają specjalnie wpływu na przebieg wydarzeń, a służą wyłącznie jako obyczajowe tło, dodatkowo spowalniając niemrawe tempo akcji. Nie wiadomo właściwie, po co tyle uwagi poświęca się gładkiemu a śliskiemu pracownikowi BBC, a jego narzeczona czy mąż Violet, emerytowany generał, są zupełnie zbyteczni. Angielska prowincja pełna jest barwnych, nieco ekstrawaganckich typów, ale tu akurat ich brakuje.
Najciekawsza jest relacja, jaka wytwarza się między właścicielką księgarni a jej najwierniejszym klientem, panem Brundishem oraz między nią a jej młodziutką pomagierką Christine. Dla nich - oraz trójki wykonawców tych postaci - można film obejrzeć.
Brazylijska ballada o miłości we wszelkich wcieleniach. Jeden z najbardziej wyjątkowych filmów roku.
Irene i Klaus tworzą małżeństwo, które nawet w najgorszej zawierusze trzyma się razem. A nie jest im łatwo - na wychowaniu czterech synów, wieczne problemy finansowe, brak czasu. Do tego Irene po latach usiłuje zrobić maturę, a dom właśnie teraz postanowił się posypać. I tak znajdzie się w nim miejsce dla siostry, która uciekła od męża-kata. Nieważne, że do środka wchodzi się po drabinie do sypialni, co z tego, że kontrahent zmienił zdanie, a chorobliwie otyły środkowy syn nie umie odmówić sobie nocnych lodówkowych szabrów. Klaus zawsze znajdzie cierpliwość, by uspokoić i przytulić żonę, a Irene ma w sobie nieskończone pokłady miłości i czułości dla wszystkich swoich mężczyzn. To rodzina, która mogłaby w sfilmowanym słowniku pojęć ilustrować definicję miłości.
Los uśmiecha się do nich w przewrotny sposób - oto najstarszy Fernando, utalentowany sportowiec, dostaje ofertę gry w prestiżowym klubie piłki ręcznej. Szkopuł jest taki, że klub centralę ma w Niemczech. Irene nie potrafi oddychać bez Fernanda, ale, mimo drobnych oznak rozpaczy, przez chwilę nie próbuje go zatrzymać. Wie, że marzenia i możliwości syna wykraczają daleko poza świat, który do tej pory zbudowali z mężem. Mimo lęku o los chłopaka i egoistycznego pragnienia zatrzymania dziecka blisko, od początku robią z Klausem wszystko, by umożliwić mu karierę w Europie. Tylko w oczach matki (zjawiskowa rola Karine Teles) widać przepaść, która dzieli przedmieścia Rio od nowego domu Fernanda. Twarz, ciało, głos Irene jest tu najpełniejszym wyrazicielem intensywnych emocji. Cała akcja 'Loveling' to przygotowania, wplecione w codzienne rodzinne obowiązki i zmagania, przecinane momentami zabawy i beztroski. Ot, zwykłe życie.
Pizzi stworzył film, który obmywa widza, niczym jezioro, na którym w jednej z najpiękniejszych scen kołyszą się matka i syn. To opowieść w duchu 'Aquariusa', utkana z mikroolśnień, drobnych kulminacji, z subtelności i prostoty czyniąca swoją siłę. Tak samo, jak wspaniały film Mendoncy-Filho, 'Loveling' także jest przenikliwym spojrzeniem na dysfunkcyjną brazylijską ekonomię i rynek pracy, uniemożliwiający porządnym obywatelom normalne funkcjonowanie. W krótkiej, ale bardzo mocnej sekwencji pojawia się też temat klasizmu i społecznego rozwarstwienia, do tego stopnia wpisanego w narodową tożsamość, że mimo dowodów wręcz wypartego, jak u Irene. Pizzi nie pozwala zapomnieć też o korupcji, biurokracji czy wciąż szeroko akceptowanej, kulturze maczyzmu.
Jeśli nie umiesz poczekać na uczucie, nie licz, że zakochasz się w 'Loveling'. Ten film nie przypomina dziewczyny, która na pierwszą randkę wkłada mini i robi pełny makijaż. Obiecuje co najwyżej dojrzałą akceptację dla niedoskonałego tu i teraz. Wierność i trwanie we wszystkim co ludzkie. Gotowość na zwyczajność i otwartość na odkrywanie w niej najwyższego piękna. Do serca widza wkrada się po cichu, drobnymi krokami, bez szumnych deklaracji i fajerwerków. Ale zostaje w nim na długo.
Anna Tatarska
Awangarda 2
DANIEL MCFADDEN
3 z 6
Mroczne umysły
USA, 2018 (The Darkest Minds). Reż. Jennifer Yuh Nelson. Aktorzy: Amandla Stenberg, Mandy Moore, Harris Dickinson
Ekranizacja cyklu porównywanego do 'Igrzysk śmierci'.
Uciekinierzy z obozu dla dzieci, uznanych przez władze za zagrożenie ze względu na nabyte moce, zawiązują ruch oporu.
pg
Helios, Multikino
M2 Films
4 z 6
Pod ciemnymi gwiazdami *****
Wielka Brytania 2017 (Beast). Reż. Michael Pearce. Aktorzy: Jessie Buckley, Johnny Flynn, Geraldine James
Znakomite połączenie thrillera i dramatu psychologicznego. Dusząca się w atmosferze rodzinnego domu dziewczyna zakochuje się w 'złym chłopcu', podejrzewanym o dokonanie serii brutalnych morderstw.
Piszę 'dziewczyna', choć bohaterka filmu, Moll, ma 27 lat. Ale przez zimną i surową matkę traktowana jest wciąż jak nastolatka wymagająca dyscypliny i ścisłej kontroli. Wciąż mieszkająca z nią i chorym na demencję, wymagającym opieki ojcem, Moll czuje się uwięziona, stłamszona i nieszczęśliwa. I oto w dniu swych urodzin - moment nieprzypadkowy - poznaje Pascala, przystojnego kłusownika i miejscowego 'złego chłopca'...
Nietrudno domyślić się, że będzie to początek namiętnego - element seksualnej satysfakcji będzie miał tu swoje znaczenie - romansu. Jak również to, że kochanek Moll nie przypadnie do gustu jej rodzinie. Pascal zresztą z rozkoszą wchodzi w rolę 'niemile widzianego gościa', ostentacyjnie paląc w domu jej rodziców i zostawiając brudne ślady na dywanie. Ale jest jeszcze istotniejsza okoliczność: na wyspie Jersey, gdzie rozgrywa się akcja filmu, od kilku lat grasuje seryjny zabójca mordujący młode dziewczyny i Pascal znajduje się w kręgu podejrzanych.
'Pod ciemnymi gwiazdami' nie jest jednak konwencjonalnym kryminałem z serii 'kto jest mordercą?' - choć odpowiedź na to pytanie też jest ważna - ale psychologicznym portretem młodej kobiety i opowieścią o przemianie, jaka się w niej dokonuje. Moll początkowo jest cichą, nieśmiałą i skromną osóbką, biernie poddającą się matce tyrance. Ale stopniowo ujawnia się w niej coś mrocznego, dzikiego i pierwotnego. Coś, co tkwiło w niej już wcześniej (szkolny incydent) i co być może uzasadniało trzymanie jej przez matkę na krótkiej smyczy. Teraz Moll wyzwala się spod jej wpływu, ale czy przy okazji nie wyzwala w sobie jakichś niebezpiecznych sił?
Główną wartością filmu jest umiejętne zachowywanie tajemnicy, budowanie atmosfery dwuznaczności i niedopowiedzeń, trzymanie widza w niepewności, zakłócanie jego oczekiwań. Czy Moll wierzy w niewinność Pascala? Czy jest w nim tak szaleńczo zakochana, że fakt, iż być może jest brutalnym mordercą, jej nie przeszkadza? Czy ryzyko, jakie wiąże się ze spotykaniem z nim, dodatkowo ją podnieca? Czy odkrywa w nim bratnią duszę? I kto tu, do licha, jest tytułową (w wersji oryginalnej) 'bestią'?
Podobnie trudno jest 'Pod ciemnymi gwiazdami' zaklasyfikować gatunkowo. Z wierzchu - skomplikowany thriller, pod spodem - dramat psychologiczny. A jeszcze do tego 'zakazany romans', mroczna baśń... I jest aż zaskakujące, że debiutujący reżyser potrafił wszystkie te konwencje spleść w spójną całość. Film jest też świetnie sfotografowany: klaustrofobiczne wnętrze rodzinnego domu Moll kontrastuje z otwartymi przestrzeniami smaganej wiatrem wyspy, a panująca tu atmosfera przywołuje z pamięci ekranizacje XIX-wiecznej literatury angielskiej.
Aktorstwo jest ogólnie na bardzo wysokim poziomie, ale to, co wyczynia na ekranie praktycznie nieznana Jessie Buckley, trudno nazwać inaczej jak wybitną kreacją. Jeszcze o tej dziewczynie nieraz usłyszymy.
Paweł Mossakowski
Awangarda 2
5 z 6
The Meg ***
Chiny, USA, 2018 (The Meg). Reż. Jon Turteltaub. Aktorzy: Jason Statham, Bingbing Li, Rainn Wilson
Kto powiedział, że z rekinami nie ma żartów? Polowanie na potwora z głębin utrzymano w B-klasowej stylistyce.
Gdy na dnie oceanu osiada uszkodzony batyskaf, uwięzionych badaczy może uratować tylko jeden człowiek: Jonas Taylor. To jednak facet o nie najlepszej reputacji. Zaszył się w Tajlandii ze skrzynką piwa po tym, jak pięć lat wcześniej jedna decyzja w trakcie ryzykownej misji zrujnowała mu karierę i małżeństwo. Wtedy nikt nie uwierzył w opowieść o ataku 20-metrowego stworzenia, teraz wersja Jonasa się potwierdza: megalodon - gatunek rekina uznawany za wymarły, przetrwał w odciętych od reszty świata głębinach. Co gorsza, wypływa na szerokie wody, by rozpocząć polowanie.
Choć nie wymagam od 'The Meg' dramaturgii na poziomie 'Szczęk', przydałoby się tu więcej napięcia. Tymczasem scena o największym ładunku grozy została zmarnowana przez wykorzystanie jej w zwiastunach. Poza nudnawym początkiem przez resztę seansu sala raczej się śmieje. Tak chyba miało być. Chyba, bo chwilami trudno się połapać w intencji twórców, którzy starcie z wielkim rekinem traktują na zmianę z przymrużeniem oka i nazbyt serio. Po drodze mamy kilka cudownie absurdalnych pomysłów. Na przykład nurkująca oceanografka, zamiast próbować się ratować, ogląda na ekranie tabletu spadający poziom tlenu. Zabójcza jest też mina innej pani naukowiec, gdy odkrywa, że z odsieczą przybył jej nie kto inny, jak były mąż.
Reżyser Jon Turteltaub stawia na rozrywkę, bawiąc się przy tym wizualnymi skojarzeniami. Dlatego tłum spłoszonych wczasowiczów wygląda jak ławica ryb, przynęta wrzucana do oceanu przypomina deszcz krwawych meteorów itd. Scenarzyści wprowadzają postać rezolutnej ośmiolatki, która 'wszystko słyszy' i pomaga dorosłym rozwiązać problemy między sobą, a Jasonowi Stathamowi przydają się godziny spędzone za młodu na basenie.
'The Meg' pozostaje rozczarowaniem, nie jest filmem, po którym z końcem lata strach wejść do wody.
Piotr Guszkowski
Helios, Multikino
ALEX BAILEY
6 z 6
Też go kocham ****
2017 (Juliet, Naked) Reż. Jesse Peretz Aktorzy: Rose Byrne, Ethan Hawke, Chris O'Dowd
Niewysilona, przyjemna i wdzięczna komedia romantyczna. Adaptacja powieści Nicka Hornby.
Dobiegająca czterdziestki Annie mieszka w angielskim, nadmorskim miasteczku pracując jako kuratorka muzealna. Jej długoletni chłopak Duncan jest z zawodu filmo- czy też kulturoznawcą wykładającym w miejscowej szkole, ale przede wszystkim zagorzałym fanem amerykańskiego muzyka rockowego Tuckera Crowe'a, który zniknął ze sceny w latach 90. Graniczący z obsesją kult, jakim otacza tę tajemniczą postać, nie pozostaje bez wpływu na jego relację z Annie, która czuje się odsunięta na drugi plan. I oto pewnego dnia Annie zaczyna mejlową korespondencję z idolem swojego chłopaka.
Przewrotny pomysł: zaprzyjaźniać się internetowo z kimś, kogo twój chłopak właściwie kocha, i do tego za jego plecami. Choć trochę mało filmowy, jak wszystkie takie związki na odległość, budowane poprzez wymianę mejli, odczytywanych spoza ekranu. Ale nie nuży to tak, jak powiedzmy, w 'Masz wiadomość', a gdy już dojdzie do bezpośredniego spotkania obojga korespondentów - co przyznajmy, następuje dość późno - film nabiera rozpędu i energii.
Wciąż jednak - co uważam za zaletę - pozostaje umiarkowany w tonacji, spokojny, emocjonalnie wyciszony. Opowiada o dwojgu ludzi już w pewnym wieku, niemających wobec siebie specjalnych oczekiwań, raczej zdających się na los niż aktywnie o miłość walczących. Ona jest w Anglii, on w Stanach. Ona jest sfrustrowana i niepewna siebie, on jest wypalonym rockmanem, który kiedyś - zgodnie ze stereotypem - pił i ćpał na potęgę oraz rozsiewał po świecie nieślubne dzieci, a teraz mieszka w garażu byłej żony, zajmując się najmłodszą latoroślą. Jest między nimi wzajemna sympatia, choć trudno w tych warunkach o szalone uczucie. A jednak, zgodnie z naczelną zasadą rom-komów, chcemy, aby im wyszło.
Film jest fabularnie trochę nieforemny, ale całkiem zabawny, ma swój wdzięk i dowcipne dialogi. Pokazuje, jak groteskowy może być kult gwiazd i w jak dużym stopniu jest on domeną fantazji. Nick Hornby bardzo lubi rocka (wystarczy poczytać lub obejrzeć 'Wierność w stereo'), ale zdaje sobie sprawę, że jego wpływ na czyjeś życie może być zarówno dobroczynny, jak i toksyczny. Podzielam i to uczucie, i to przekonanie. Także postać Crowe'a, starzejącego się rockmana, życiowo przegranego, poniewczasie uświadamiającego sobie swoją nieodpowiedzialność, jest bliska mojemu sercu. Przyznam jednak, że trudno mi sobie wyobrazić, aby jego muzyka - bliższa grzecznego popu niż indie rocka - mogła się stać przedmiotem czyjegoś kultu.
Trudno mi też sobie wyobrazić, aby tak fajna kobieta jak Annie mogła wytrzymać 15 lat z podobnym palantem jak Duncan. Nie wierzę też, aby ten ostatni mógł Crowe'a nie rozpoznać, gdyż akurat grający go Hawke to aktor, który się przez ostatnie 20 lat specjalnie nie zmienił. No, ale to są drobiazgi. Jako całość film się broni - także, a może przede wszystkim, dzięki osobistemu urokowi dwójki głównych wykonawców.
Wszystkie komentarze