Prezentowane obrazy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 8 grudnia. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków "Co Jest Grane 24".
REKLAMA
KINO ŚWIAT
1 z 4
Mikołaj i spółka ***
Francja 2017 (Santa&Cie). Reż. Alain Chabat Aktorzy: Alain Chabat, Pio Marmai, Golshifteh Farahani Głosów użyczają: Wojciech Malajkat, Grzegorz Kwiecień, Lidia Sadowa, Sarsa.
Komedia świąteczna dla dzieci, czyli Santa Claus w Paryżu.
Zbliża się Wigilia, a tu szykujące i pakujące gwiazdkowe prezenty Elfy dopada tajemnicza, zaraźliwa choroba. Święty Mikołaj wyrusza więc swoim zaprzęgiem na Ziemię, aby znaleźć dla nich lekarstwo.
Komedie świąteczne to gatunek raczej pośledni i w jego ramach powstaje nawet więcej niedobrych filmów niż w przypadku komedii romantycznych. Jak na tę kategorię 'Mikołaj i spółka' jest całkiem znośny, zwłaszcza przez pierwszą połowę. Jego główny pomysł polega na tym, że trafiający do Paryża prawdziwy święty Mikołaj (w zielonym, nie czerwonym stroju!) jest postrzegany powszechnie jako zdziecinniały staruszek, jeśli nie wariat, a on zaś ze swojej strony kompletnie nie rozumie reguł rządzących życiem na Ziemi (klasyczny przykład 'ryby wyrzuconej na piasek'). Do tego jeszcze zna imiona wszystkich mieszkańców miasta oraz ich marzenia dotyczące prezentów. Przy takim nagromadzeniu komediorodnych konceptów nietrudno wykrzesać zabawne sytuacje - nawet dorosły widz się tu nieraz uśmiechnie.
Jednak od momentu, gdy główny problem zostaje zasadniczo rozwiązany (dla biednych Elfów trzeba po prostu zgromadzić odpowiednią ilość witaminy C), film nie ma już gdzie iść i czuje się desperację scenarzysty - co by tu jeszcze? Fabuła, przedtem w miarę zwarta, zaczyna się rozpadać na epizody, robi się niby bardziej zwariowanie, a faktycznie - mętnie i nielogicznie. W sumie jednak dzieciom powinien się spodobać, a dorośli nie będą kląć w żywy kamień, że się dali namówić. Tylko uwaga: rzecz po francusku frywolna.
Paweł Mossakowski
Helios, Multikino
KINO ŚWIAT
2 z 4
Reakcja łańcuchowa **
Polska, 2017. Reż. Jakub Pączek. Aktorzy: Tomasz Włosok, Małgorzata Mikołajczak, Bartosz Gelner, Anna Radwan
Metafora straconego pokolenia trzydziestolatków, na którą składają się atomowy grzyb nad Warszawą, bohaterowie tarmoszący się w podwodnych wizjach i cytat z Mirosława Nahacza podany jako motto.
Mankamenty 'Reakcji łańcuchowej' ujawniły się dobitnie w konfrontacji z mocnymi debiutami w konkursie festiwalu w Gdyni, gdzie swoje filmy pokazali Piotr Domalewski, Jagoda Szelc czy Paweł Maślona. Zamiast ciekawego komentarza do współczesnej rzeczywistości i jej problemów dostajemy coś na kształt telenoweli o 'dzieciach Czarnobyla'. Adam nie wie, czego chce od życia, jest całkowicie podporządkowany matce, która funduje mu ślub z piękną Martą, dziewczyną po przejściach. Marta ma za sobą związek z najlepszym kumplem Adama - Pawłem, niespełnionym reżyserem utrzymującym się z oglądania pornosów. Ten z kolei kręci z młodszą siostrą Marty. Jest jeszcze Kasia. A właściwie jej nie ma: zaginęła. I tak powoli wszystko zaczyna się sypać.
Pączek próbuje nakreślić portret współczesnych młodych ludzi, ukazanych jako ofiary 'lepszego świata', o który walczyli dla nich rodzice, lecz wpada w kolejne pułapki. Grzechów jest wiele, m.in. uleganie pokusie generalizacji. Stąd na horyzoncie tylko zagubienie, niedojrzałość, nieumiejętność wyboru, pustka, której nie mogą zapełnić karykaturalne relacje. Wszystko w 'warszawkowej' scenerii. W usta postaci włożono boleśnie drętwe dialogi o niczym. Aktorzy, jakkolwiek by się nie starali, poruszają się na granicy autoparodii.
Nie sposób w przedstawioną na ekranie rzeczywistość uwierzyć. Trudno też potraktować ją z przymrużeniem oka, bo reżyserowi brak poczucia humoru, a w jego spojrzeniu nie ma empatii. Nawet jeśli niektóre obserwacje bywają trafne, brzmią po prostu śmiesznie. Choćby szpitalna rozmowa o tym, jak to było 'za komuny', a jak jest dziś: 'Wy (.) mogliście mieć chociaż nadzieję, że kiedyś będzie lepiej. Nam nic nie zostało do obalenia i jak widzisz cały czas jest do dupy'. Nie mówiąc o upatrywaniu pokoleniowego doświadczenia w smaku płynu Lugola.
Piotr Guszkowski
Awangarda 2
Materiały promocyjne
3 z 4
Redwood **
Wielka Brytania 2017 Reż. Tom Paton. Aktorzy: Mike Beckingham, Tatjana Nardone
Kiepski horror.
Chory na białaczkę Josh zabiera swoją dziewczynę Beth na wyprawę do lasu Redwood. Ponieważ strażnicy leśni ostrzegają ich, aby nie zbaczali ze szlaku, więc oczywiście ze szlaku zbaczają trafiając na terytorium wampirów.
Połączenie nowotworu krwi i wampirów, pomijając mało taktowne mieszanie ciężkiej choroby z kinową rozrywką, było pomysłem ciekawym, ale zrealizowany został marnie. Przez znaczną część filmu para bohaterów wędruje przez las (bardzo piękny skądinąd, pod Jelenią Górą rosnący) prowadząc irytujące i mało ciekawe rozmowy: nie jest to jeszcze wtedy żaden horror, tylko opowieść o związku przeżywającym trudny moment. I dopiero w drugiej połowie tego niedługiego filmu pojawiają się wampiry, przed którymi nasi bohaterowie muszą uciekać - robiąc to niekiedy zupełnie bez głowy. Nie są to jednak stwory szczególnie przerażające, zresztą rzadko możemy je w całej okazałości oglądać i tylko odgłosy, jakie wydają, są odpowiednio makabryczne: dźwięk jest ok.
Pod koniec otrzymujemy tzw. wielką niespodziankę, której możemy się spodziewać już po prologu filmu a która ma dowodzić, że ludzie są groźniejsi od wampirów, gdyż walcząc o życie, potrafią być skrajnie egoistyczni. Fakt. Ja jednak od horroru nie oczekuję 'głębokich' prawd nt. ludzkiej natury, tylko żeby dobrze straszył. Straszy średnio.
Paweł Mossakowski
Helios
MELINDA SUE GORDON
4 z 4
Wojna płci *****
USA 2017 (Battle of the Sexes). Reż. Jonathan Dayton, Valerie Faris. Aktorzy: Emma Stone, Steve Carrell, Sarah Silverman, Bill Pullmann, Alan Cumming, Elizabeth Shue.
Niesportowy film o tenisie. W 'Wojnie płci' mecz toczy się o równouprawnienie. Trudno uwierzyć, ale ta historii oparta jest na faktach. Świetnie zagrane, napisane, daje do myślenia.
Dawno, dawno temu, kiedy nikt nie wyobrażał sobie jeszcze tenisa spod znaku sióstr Williams, królową kortu była Billie Jean King - filigranowa chłopczyca w okularach. King zdobywała kolejne tytuły, ale splendor i sowite wypłaty, jakie towarzyszyły męskim rozgrywkom na szczycie, pozostawały dla niej w strefie abstrakcji. Wreszcie King miała dość seksistowskiej polityki płac Narodowej Ligi Tenisa. Wraz z koleżankami zorganizowały własną ligę. Stawką było nie tylko honor, ale i udowodnienie, że kobiecy tenis budzi zainteresowanie, generuje zyski i zasługuje na takie samo traktowanie i przywileje, jak męski.
Wtedy do gry wkracza on, cały w niespełnionych marzeniach o wielkości: Bobby Riggs, niegdyś świetny zawodnik, zwycięzca Wimbledonu, teraz hazardzista i szowinista na utrzymaniu żony. Rzuca na stół 100 tysięcy dolarów i mówi: 'zagrajmy o to, kto lepszy - pan czy pani'. Tytułowa 'wojna płci' to właśnie ten mecz, medialne wydarzenie 1973 roku. Jedna z wielu walk o być albo nie być równouprawnienia w sporcie.
Film Valerie Faris i Jonathana Daytona ('Mała miss') utrzymany jest w lżejszej konwencji, którą podbija groteskowa postać Riggsa, świetnie ujętego przez balansującego na granicy kiczu Carrella. Jednak pomiędzy spektakularnymi kostiumami z epoki i efektownymi ujęciami ze sportowych starć nie gubi on wagi. Równolegle do widowiskowego starcia rozwija się na ekranie kameralny dramat bohaterki, niewyoutowanej lesbijki, która ze względu na swoją pozycję i kontrakty zmuszona jest żyć w ukryciu. Co ciekawe, małżeństwo King nie jest typową funkcyjną przykrywka, a relacją opartą na przyjaźni i wzajemnym szacunku, co dodatkowo komplikuje jej życie uczuciowe. Emma Stone jest w tej roli fantastyczna, mocna i niepewna jednocześnie. Aż szkoda, że Akademia 'zmarnowała' jej statuetkę w zeszłym roku na 'La La Land', bo dopiero ta rola jest ukoronowaniem kilku doskonałych lat występów młodej amerykanki. Simon Beaufoy (laureat Oscara za 'Slumdog Millionaire. Milioner z ulicy') stworzył scenariusz, który doskonale równoważy element rozrywkowy z dramatycznym. 'Wojna płci' angażuje, bawi i naciska odpowiednie guziki na klawiaturze emocji widza, a z drugiej strony ma w sobie bezpretensjonalność, delikatność i bardzo dużo empatii. Widz ani przez chwilę nie ma prawa zapomnieć, że oto ogląda wycinek pełnej niesprawiedliwości i podwójnych standardów rzeczywistości sprzed rewolucji obyczajowej. Przesłanie 'Wojny płci' jest mocne, a dzięki świetnie skomponowanej fabularnej ramie rezonuje jeszcze bardziej.
Wszystkie komentarze