Prezentowane tytuły wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 20 stycznia. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Co Jest Grane 24?. Znak zapytania przy tytule oznacza, że dystrybutor nie zdecydował się pokazać dziennikarzom filmu w czasie, który umożliwiłby napisanie recenzji przed premierą.
REKLAMA
1 z 6
Balerina (?)
Francja/Kanada 2016 (Ballerina) Reż. Eric Summer i Eric Warin. Głosów użyczają: Julia Kamińska, Antoni Królikowski, Anna Guzik
Francuska animacja o dziewczynce, która marzy o zostaniu baletnicą.
1870 rok. Osierocona Felicja ucieka ze swoim przyjacielem Wiktorem z bretońskiego sierocińca, aby pojechać do Paryża i urzeczywistnić tam swoje marzenia. Wiktor chce zostać wynalazcą, a Felicja słynną baletnicą. Wkrótce zaczyna lekcje tańca.
Helios, Multikino
2 z 6
Fritz Bauer kontra państwo ****
Niemcy 2015 (Der Staat gegen Fritz Bauer). Reż. Lars Kraume. Aktorzy: Burghart Klaussner, Ronald Zehrfeld.
Jeden przeciw (prawie) wszystkim. Czyli niemiecki prokurator na tropie Adolfa Eichmanna.
1957. Fritz Bauer jest prokuratorem generalnym Hesji, z pochodzenia Żydem, który zawzięcie - acz na razie bez sukcesów - ściga zbrodniarzy wojennych. Nie dla osobistej zemsty, jak suponują jego przeciwnicy, ale w przekonaniu, że Niemcy powinni się skonfrontować z własną przeszłością. Jego wysiłki napotykają jednak na opór otoczenia: byli hitlerowcy osadzeni w instytucjach rządowych sabotują jego działania. I oto pewnego dnia Bauer otrzymuje wiadomość, że Eichmann, jeden z organizatorów Holocaustu, ukrywa się w Argentynie.
I tu zaczyna się najciekawszy rozdział tej autentycznej historii: Bauer, nie mogąc liczyć na niemieckie służby, zwraca się o pomoc do Mossadu. To ryzykowny krok, gdyż w świetle prawa jako urzędnik państwowy dopuszcza się zdrady i może trafić do więzienia. To zaś podnosi kwestię bardziej ogólną i zawsze aktualną: czy z pobudek patriotycznych można zdradzić - choćby w sensie formalnym - swój kraj?
W Bauera można także uderzyć z innej strony: jest homoseksualistą, a publiczne manifestacje tej orientacji były wówczas też karalne. Jego erotyczne zainteresowania podziela też jego młodszy podwładny, Angermann, jedyny sojusznik w toczonej batalii.
Powiem szczerze, że wątek homoseksualny - w przeciwieństwie do reszty filmu nieoparty na faktach i w znacznej mierze fikcyjny (Angermann jest postacią wymyśloną) - jest tu najsłabszy. Niektóre pomysły -jak rozpoznawanie się niemieckich gejów po wzorzystych skarpetkach - tak dalece zgrzytają z poważną tonacją filmu, że graniczą z campem. Ale gdy "Fritz Bauer..." wraca do faktów, jest ciekawy, wciągający, ma dobry rytm i napięcie. Ogląda się go trochę jak kryminał, trochę jak thriller z rozbudowanym kontekstem politycznym.
A trochę jak studium (niełatwego) charakteru. Bauer nie jest typowym bohaterem współczesnego kina: z górą 60-letni, z fryzurą a'la szalony naukowiec, samotnik zafiksowany na swojej życiowej misji, podejrzliwy i nieprzyjemny - niełatwo daje się lubić. Jest jednak postacią bardzo interesującą i niejednoznaczną, w dużej mierze dzięki grającemu go Klaussnerowi, który nie pozwala, by Bauer zastygł w nudnej słuszności. Sam film doskonały nie jest: w realizacji nie wykracza poza solidność, zdjęcia są telewizyjnie banalne, a jazzowa muzyka, sama w sobie świetna, niespecjalnie tu pasuje. I to właśnie Klaussner oraz siła samej historii wynoszą go ponad przeciętność.
Awangarda 2
3 z 6
Dlaczego on? (?)
USA 2016 (Why him?). Reż. John Hamburg Aktorzy: Bryan Cranston, James Franco, Zoey Deutch
Komedia. Ojcu bardzo nie podoba się chłopak córki.
Czyli coś w rodzaju "Poznaj mojego tatę" - reżyser John Hamburg był zresztą jego współscenarzystą. 55-letni Ned, właściciel podupadającej gazety, przyjeżdża z żoną i synem na święta Bożego Narodzenia do mieszkającej w Kalifornii córki. Tu poznają jej chłopaka Lairda (Franco), dziwacznego, nieprzyjemnego w obejściu, ale bardzo bogatego projektanta gier komputerowych. Przeszłość spotyka się z przyszłością, ale co ze spotkania wyniknie, nie wiem. Film wchodzi bez pokazu prasowego.
Helios, Multikino
4 z 6
La La Land *****
USA 2016 (La La Land). Reż. Damien Chazelle. Aktorzy: Emma Stone, Ryan Gosling, John Legend, Rosemarie DeWitt, J.K. Simmons
W musicalu twórcy świetnego "Whiplash" tradycja spotyka nowoczesność. Ryan Gosling i Emma Stone śpiewają, tańczą i wzruszają bez pudła. Zgarniający najważniejsze nagrody "La La Land" zachwyci nawet cyników i podbije oscarową ceremonię.
Nie jestem fanką musicali. Nawet hollywoodzkie klasyki z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, choć trudno odmówić im uroku, nigdy jakoś nie przetarły w moim sercu płomiennego szlaku. Kiedy jednak usłyszałam, że musical postanowił nakręcić twórca świetnego "Whiplash", obudziła się we mnie ciekawość. Nagrodzony trzema Oscarami drugi film Damiena Chazelle opowiadał o muzyce, ale nie był przecież filmem stricte muzycznym. Musiałam się przekonać, gdzie tym razem zaprowadziły przezdolnego Amerykanina jazzujące dźwięki. Z jednej z największych sal kinowych zwanego oscarowym prognostykiem Festiwalu Filmowego w Toronto (który kilka dni później "La La..." wygrał) wylałam się wraz z ocierającym łzy, wzruszonym tłumem. Spłakana, ale przeszczęśliwa. Z tak rzadkim ostatnio poczuciem absolutnego spełnienia.
Historia jest prosta. Ona, aktorka, i on, muzyk, spotykają się w Los Angeles. Wielkie marzenia o artystycznym spełnieniu i miłość rodzą wielkie sukcesy i wielkie rozczarowania, które mogą pokrzyżować plany klasycznemu finałowi spod znaku "żyli długo i szczęśliwie". Niby tylko tyle, a jednak z tak oklepanej fabularnej bazy Damien Chazelle robi coś pięknego. Ta historia jest znajoma, ale świeża, zaskakująca, oryginalna.
Mia (Stone) i Sebastian (Gosling) to nieoczywiste, wielobarwne postaci, których ambicje, pragnienia i błędy natychmiast angażują emocje widza - a to, że o nich śpiewają, zamiast mówić, w niczym nie przeszkadza.
Charyzma "La La..." to zasługa całego sztabu nowocześnie myślących specjalistów - od kostiumografa i scenografa po kompozytora (genialna ścieżka dźwiękowa Justina Hurwitza to istna wylęgarnia hitów!) i choreografkę. Przede wszystkim jednak wynika ona z podejścia młodego twórcy do filmowego tworzywa. Chazelle, przyznający się do fascynacji klasycznym musicalem, jest pełen szacunku dla tradycji, ale ma też odwagę eksperymentować. Nie szuka perfekcji, z uśmiechem wita drobne wpadki - jak choćby uroczy napad śmiechu Emmy Stone, który słyszymy w promującym film utworze "City of Stars". Kręci musical spektakularny, wybuchający barwami, bawiący układami tanecznymi, ale mimo rozmachu i umowności - wiarygodny. Delikatny, nostalgiczny, ale też pełen bezczelnego wigoru. "La La Land" to jeden z filmów, który przypomina, dlaczego kino nazywa się niekiedy magicznym wehikułem.
Awangarda 2, Helios, Multikino
5 z 6
Monster Trucks (?)
USA, 2016 (Monster Trucks). Reż. Chris Wedge. Aktorzy: Lucas Till, Jane Levy, Amy Ryan, Rob Lowe
Gigantyczne pojazdy na 66-calowych oponach to ukochany sport Amerykanów: niszczą wraki, ścigają się, wykonują ewolucje. A gdyby tak w maszynach drzemał? prawdziwy potwór?
Przekona się o tym nastoletni Tripp. W spełnieniu marzenia o wyrwaniu z rodzinnego miasteczka pomoże mu niezwykłe stworzenie, które zamieszka pod maską jego trucka ze złomowiska. Przygoda raczej dla miłośników ryku silników i zapachu spalin.
Helios, Multikino
6 z 6
Split ****
USA 2016. Reż. M. Night Shyamalan Aktorzy: Anya Taylor-Joy, James McAvoy, Betty Buckley
Niezły thriller - bardziej niż horror - autora "Szóstego zmysłu".
Trzy nastolatki, w tym klasowa outsiderka Casey, zostają uprowadzone przez młodego mężczyznę i uwięzione w przystosowanej do tego piwnicy. Wkrótce wychodzi na jaw, że porywacz imieniem Kevin (McAvoy) cierpi na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości, polegające na tym, że posiada 23 (!) różne osobowości (nierozgarnięty dziewięciolatek, gejowaty projektant mody itd.). Niestety, ta główna i dominująca jest bardzo niebezpieczna...
Raczej miła niespodzianka, gdyż Shyamalan po fantastycznym starcie szybował raczej niewysoko. Film oparty jest na ciekawym pomyśle, ma porządne napięcie i sporo fajnych "małych konceptów" - jak widok 23 szczoteczek do zębów w łazience. Co w nim zaskakujące, to brak wielkich zaskoczeń, będących specjalnością reżysera: nie ma wielkiego zwrotu akcji, każącego zredefiniować wcześniejsze wydarzenia, tylko sporo pomniejszych niespodzianek. Jak na tego autora to raczej prosta historia.
Jej końcówka wydaje mi się sknocona, a sam film trochę przydługi, choć niemal dwugodzinny czas trwania wynika nie tyle z rozwlekłości opowiadania (choć trochę też), ale jego rozdzielenia na trzy osobne wątki. Oglądamy bowiem nie tylko rozpaczliwe wysiłki trzech dziewczyn, aby się uwolnić, ale też kanapowe sesje Kevina u sympatycznej terapeutki (Buckley) oraz retrospekcje z dzieciństwa Casey, tłumaczące, dość przewrotnie, dlaczego to ona właśnie ma wyjątkowe predyspozycje, aby przeciwstawić się oprawcy. Grający go Szkot McAvoya z małpią zręcznością przeobleka się w różne wcielenia Kevina i dla samego tego popisu użytkowego aktorstwa warto "Split" obejrzeć.
Wszystkie komentarze