Prezentowane tytuły wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 18 listopada. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Co Jest Grane 24?.
REKLAMA
1 z 8
9. życie Louisa Draxa ***
Kanada, USA, Wielka Brytania, 2016 (The 9th Life of Louis Drax). Reż. Alexandre Aja. Aktorzy: Jamie Dornan, Sarah Gadon, Aaron Paul
Mroczny dramat rodzinny, osobliwy dreszczowiec i romans, do tego szczypta realizmu magicznego, klimat noir. Czy gwiazdor "Pięćdziesięciu twarzy Greya" pomoże pogrążonemu w śpiączce dziewięciolatkowi ujawnić prawdę o wypadku, w którym ucierpiał?
Odpowiedź sprawia wrażenie ulepionej z paru filmów. Różne tropy stylistyczne udaje się połączyć dopiero w finale - a wtedy spora część widzów może już być wystarczająco zniechęcona.
Spec od kina grozy Alexandre Aja porusza się w nieco innych niż zwykle rejonach. Mroczny dramat rodzinny, osobliwy dreszczowiec i romans, do tego szczypta realizmu magicznego, klimat noir, a nawet blondynka pożyczona od Alfreda Hitchcocka. Wszystko w poetyce snu podporządkowanej sferze podświadomości.
Narratorem filmu według książki Liz Jensen jest Louis Drax, którego od urodzenia prześladuje pech. Gdy na dziewiąte urodziny chłopiec spada z wysokiego klifu, wydaje się, że wyczerpał limit żyć. Nie umiera jednak, tylko zapada w śpiączkę. Nadzieja w neurochirurgu granym przez Jamiego Dornana z "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Choć trudno ocenić, czy lekarzem Louisa kieruje rzeczywiste zainteresowanie, bo wyraźnie ma się ku pani Drax, to jednak zaczyna kwestionować jej wersję wydarzeń. Kobieta kieruje podejrzenia na ojczyma Louisa, który po feralnym pikniku zapadł się pod ziemię. Przyznacie, trochę to pokręcone, choć do pewnego momentu nawet intrygujące. Potem zaczynamy domyślać się rozwiązania, a i rezolutnemu dzieciakowi współczujemy coraz mniej za sprawą szczegółów ujawnionych w retrospekcjach z wizyt u terapeuty. To jedne z lepszych momentów filmu, głównie za sprawą udziału Olivera Platta. Przesadnej sympatii nie budzi zresztą jego łaknąca współczucia mamusia ani tym bardziej nudnawy doktorek bawiący się w detektywa. Dlatego jeśli nie odnajdziecie się w tej opowieści od razu, z minuty coraz trudniej będzie w nią wejść.
Awangarda 2
2 z 8
Alojzy ***
Reż. Tobias Nolle. Szwajcaria/Francja 2016. Aktorzy: Georg Friedrich, Tilde von Overbeck
O prywatnym detektywie, samotniku i mizantropie, któremu specyficzna gra telefoniczna pozwala wyrwać się z izolacji. Dla wytrawnych widzów.
Nieco przypominający bohatera słynnej "Rozmowy" Alojzy najchętniej obcuje ze światem poprzez małą kamerę wideo, unikając bezpośrednich kontaktów z ludźmi. Jego izolacja oraz ogólnie depresyjny nastrój pogłębiają się jeszcze po śmierci ojca, wspólnika w agencji detektywistycznej. I oto pewnego dnia dzwoni do niego tajemnicza kobieta, proponując tzw. telefoniczne spacery, polegające, w uproszczeniu mówiąc, na przenoszeniu się wyobraźnią w miejsca i sytuacje wskazane przez rozmówczynię.
I tak zaczyna się skomplikowana gra między szaroburą rzeczywistością, która otacza naszego introwertycznego bohatera (ponure blokowisko, nieprzytulne mieszkanie), a kolorową fantazją, w której jest miejsce i na spacery po pięknym lesie, i na wesołe party. Granica między tymi światami zaczyna się zacierać, ich elementy zamieniają się miejscami, zaś Alojzy staje wobec dylematu: zostać w atrakcyjnym świecie wyobraźni czy otworzyć się na rzeczywistość?
Pomysł tego miłosnego (jak by to dziwnie nie zabrzmiało) filmu jest bardzo oryginalny, wizualna strona ? rewelacyjna, problem w tym, że tego rodzaju odlotowe opowieści - przywołujące z pamięci twórczość scenarzysty Charliego Kaufmana ("Zakochany bez pamięci", "Być jak John Malkovich") - muszą być piekielnie zdyscyplinowane i precyzyjne. Tymczasem w pewnym momencie materiał jakby wymyka się reżyserowi z rąk, historią zaczyna rządzić dowolność, i film, dotychczas intrygujący, robi się nużący i cokolwiek pretensjonalny. Ale nagrodę krytyków w Berlinie zdobył.
Awangarda 2
3 z 8
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć ****
USA, Wielka Brytania, 2016 (Fantastic Beasts and Where to Find Them). Reż. David Yates. Aktorzy: Eddie Redmayne, Katherine Waterston, Colin Farrell
Postscriptum do przygód Harry?ego Pottera. To pierwsza z pięciu zapowiadanych części spin-offu. Ogląda się z przyjemnością, choć magii w świecie J.K. Rowling jakby mniej niż dotychczas.
Inspiracją dla scenariusza filmu był opisany w książkach o Harrym Potterze podręcznik autorstwa Newta Scamandera, postaci stworzonej przez bestsellerową pisarkę. Akcja rozgrywa się siedemdziesiąt lat przed tym, jak Potter zacznie naukę w Hogwarcie.
Jest rok 1926. Scamander przypływa statkiem do Nowego Jorku. Jest nieświadomy napięć w świecie czarodziejów i dotyczących magii przepisów obowiązujących na amerykańskiej ziemi. Ma brytyjski akcent i niepozorną, zaskakująco pojemną skórzaną walizkę. W mieście wywoła niemałe zamieszanie.
W roli tego małomównego outsidera sprawdza się Eddie Redmayne.
W warstwie fabularnej "Fantastyczne zwierzęta..." trochę rozczarowują. Przypominają wizytę w bajkowym ogrodzie zoologicznym. Przy każdym wybiegu jest się, oczywiście, czym zachwycać. Zwierzaki stanowią pomysłowe krzyżówki znanych nam gatunków i humorystyczne odbicie ludzkich przywar, choćby Niuchacz obwieszony świecidełkami jak czarnoskórzy raperzy. W intrygę zamieszani są m.in. Mary Lou Barebone prowadząca krucjatę przeciwko czarodziejom oraz urzędnicy Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki (po angielsku brzmi to lepiej: MACUSA) na czele z Percivalem Gravesem granym przez Colina Farrella.
Jednak potencjał opowieści prowadzonej tropem niesfornych pupili Scamandera, których trzeba wyłapać, zanim zdążą nabroić, dość szybko się wyczerpuje. Owszem, zbaczamy w mroczne zaułki opowieści o uprzedzeniach i nietolerancji wobec obcych. Lecz przez te dwie godziny nie wydarzy się za wiele. Zwroty akcji oparte są na wykorzystywanych wcześniej rozwiązaniach. Rowling wraz z reżyserem Davidem Yatesem powinni poświęcić więcej uwagi scenariuszowi i odpowiedniemu rytmowi narracji.
Wizualnie ich widowisko prezentuje się efektownie. Do tego zostało zgrabnie wpisane w scenerię Nowego Jorku lat 20. Nie brakuje rozmachu ani pomysłów inscenizacyjnych.
Można się pośmiać, bo Newtowi towarzyszy niedobrana ekipa: marzący o otwarciu piekarni, korpulentny niemag (tak tu nazywają mugoli - czyli pozbawionych mocy i wiedzy o istnieniu magicznego świata) Kowalski oraz siostry Goldstein: była aurorka Tina skazana na pracę za biurkiem wbrew swoim ambicjom i słodka, czytająca w myślach Queenie.
Niezaznajomionym z uniwersum powołanym do życia przez J.K. Rowling oglądanie "Fantastycznych..."? powinno sprawić nie mniejszą frajdę niż potteromaniakom. Dla tych drugich przygotowano pewne smaczki.
Przy skupieniu na wprowadzeniu do nowego świata, nie tak bogatego jak za bramą Hogwartu, ginie urok i magiczny klimat cyklu o Potterze. Miejmy nadzieję, że uda się go jeszcze wykrzesać. A może seria celowo zmierza w innym kierunku? W końcu dzieciaki wychowane na książkach zdążyły dorosnąć.
Czeska specjalność: tragikomedia prowincjonalna. O kobiecie, która całe życie pomagała ludziom, a teraz sama potrzebuje pomocy.
50-letnia Vlasta jest pielęgniarką środowiskową w małym morawskim miasteczku, ofiarną i pełną poświęcenia, niemal odruchowo stawiającą potrzeby innych ponad własne. I oto zupełnie przypadkowo lekarz odkrywa u niej raka trzustki.
Reakcja Vlasty jest aż przesadnie stonowana ? albo w pierwszej chwili nie dociera do niej, co to znaczy, albo jest tak bardzo oswojona ze śmiercią. Także jej mąż nie wydaje się specjalnie przejęty, ale to w ogóle człowiek o bardzo ograniczonej wrażliwości. Później jednak Vlasta zaczyna się ratować, zwracając ku medycynie niekonwencjonalnej, bioenergetyce, terapii duchowej itp., których wcześniej nie znała albo które wyśmiewała.
"Opiekę..." można by zatytułować "Spokojny film o umieraniu" - temat nieuleczalnej choroby czy śmierci został tu potraktowany bez napinania emocji, powściągliwie i niehisterycznie. Wszystko jest tu umiarkowane - nawet przewartościowania, jakich dokonuje Vlasta, nie są zbyt głębokie i radykalne. Jakość humoru, niestety, też: żarciki są mało wyszukane i średnio zabawne, a nabijanie się z absurdalnych (?) projektów UE to też trochę łatwizna. Film za to bardzo prawdziwie odmalowuje prowincjonalny klimat i mentalność (mąż, który wchodzi do kuchni, tylko żeby nalać wódki), widać porządny risercz (scenariusz został oparty na opowieściach matki autora), a ostatnie ujęcie jest znakomite.
Ale jak dla mnie to kino zbyt poczciwe, raczej banalne i w sumie przeciętne. To, że Czesi wytypowali go do Oscara, jest cokolwiek zaskakujące. Naprawdę nie było nic lepszego?
Awangarda 2
5 z 8
Plac zabaw ****
Polska 2016. Reż. Bartosz M. Kowalski. Aktorzy: Michalina Świstuń, Nicolas Przygoda, Przemysław Baliński, Patryk Świderski, Paweł Brandys, Anita Jancia-Prokopowicz
Dramat obyczajowy. Przenikliwe studium dziecięcej patologii i okrucieństwa, które skrywają się w najzwyczajniejszych z miejsc.
Gdzieś na prowincji dwunastoletnia Gabrysia pragnie wyznać szkolnemu koledze miłość. Nie może już dłużej czekać - dzień akademii kończącej podstawówkę zbliża się wielkimi krokami i po wakacjach mogą się już z Szymkiem nie spotkać. Dziewczynka chce być przygotowana - z popularną wśród chłopców koleżanką konsultuje, jak sformułować wypowiedź i ile guzików bluzeczki rozpiąć, żeby sprawa zakończyła się sukcesem. Nie powinna się bać - chłopiec jest miłym blondynkiem, sprawia wrażenie empatycznego, do tego pochodzi z dobrego domu.
Wymuszone niewinnym szantażykiem spotkanie odbywa się w pobliskich ruinach. Ale Szymek nie jest księciem z bajki, a okrutnym oprawcą. Wraz z towarzyszącym mu Czarkiem zamiast sympatycznej, niewinnej wymiany zdań zaserwują Gabrysi brutalny akt psychicznej przemocy.
To ledwie początek koszmaru tego leniwego, upalnego popołudnia. Niech nikogo nie zmyli znudzone oblicze blond obiektu dziewczęcych westchnień. Za chłodnymi, błękitnymi oczami chłopca kryje się gęsty mrok. Wyżywszy się na Gabrysi, rozochoceni adrenaliną koledzy zaczną krążyć po mieście, głodni następnej ofiary.
Scenariusz Kowalskiego i Stanisława Warwasa zasłużenie otrzymał nagrodę w prestiżowym konkursie ScriptPro. Sam film zdobył też wyróżnienie na Warszawskim Festiwalu Filmowym. To zrealizowane w skandynawskim duchu, inspirowane prawdziwymi wydarzeniami studium dziecięcej psychopatii jest jednocześnie chłodną, ale przenikliwą obserwacją prowincjonalnej nudy - żyznego gruntu dla kiełkujących patologii. Pośród wielu stawianych przez reżysera pytań większość pozostaje otwarta. Największą wartość ma tu spostrzeżenie, nie obsesyjne poszukiwanie odpowiedzi. Najbardziej sugestywnym narzędziem, jakie stosuje Kowalski, jest dystans spojrzenia. Lakoniczne, przemyślane, ale bije jak obuchem.
Helios
6 z 8
Światło między oceanami ***
USA, Nowa Zelandia, Wielka Brytania, 2016 (The Light Between Ocean). Reż. Derek Cianfrance. Aktorzy: Michael Fassbender, Alicia Vikander, Rachel Weisz
Melodramat o rodzicielskim trójkącie, w którym szczęście jednego okazuje się niemożliwe bez krzywdy drugiego.
Zmagający się z traumą weteran I wojny światowej (Fassbender) przyjmuje posadę latarnika na wysepce u wybrzeży Australii. Odnajduje tam spokój, a samotność wkrótce zaczyna dzielić z nim piękna żona (Vikander). Gdy po kolejnym poronieniu kobieta wpada w depresję, fale wyrzucają na brzeg łódź z dzieckiem - jakby niebiosa wysłuchały jej błagań. "Nikt się nie dowie. Nie robimy nic złego" - przekonuje męża, by ten jeden raz postąpił wbrew zasadom. Decydują się wychować dziewczynkę jak swoją. Przez chwilę będą szczęśliwi, lecz przyjdzie im ponieść konsekwencje tego wyboru.
Reżyser Derek Cianfrance podszedł do bestsellera M.L. Stedman z rozmachem godnym antycznej tragedii, ale materiału starczyło na ledwie przyzwoity melodramat. A może nie potrafił go wykorzystać.
Ujęta klasycznie fabuła jest organicznie związana z surowym krajobrazem skalistej wyspy wciśniętej pomiędzy wody dwóch oceanów. Potęga natury na pięknych zdjęciach urasta do metafory. Twórcy chcieliby, żeby dylematy bohaterów rozpatrywać w kontekście kategorii fatum. O ile opowieść łatwiej "kupić" podczas lektury, na ekranie postaciom ciąży pewna literackość, nie są ludźmi z krwi i kości. Aktorom nie można wiele zarzucić: stoicki wyraz twarzy Michaela Fassbendera przekonuje nie mniej niż cierpienie Alicii Vikander. Po punkcie zwrotnym, jeszcze w miarę subtelnie wygranym na matczynych traumach Rachel Weisz, reżyser "Blue Valentine" posuwa się do emocjonalnego szantażu i niepotrzebnie udramatyzowanych twistów. Wydawałoby się, że i bez tego nietrudno o łzy, ale "Światło między oceanami" wcale nie wzrusza tak, jak by mogło.
Helios, Multikino
7 z 8
Wilk w owczej skórze ***
Rosja 2016. Reż. Andriej Gałat i Maksim Wołkow. Głosów użyczają: Otar Saralidze, Bernard Lewandowski, Jakub Wieczorek
Przygodowo-komediowa animacja z Rosji. Trochę ze starych bajek, trochę z Ameryki.
Szary, rozrywkowy luzak, jest jednym z pretendentów do przejęcia władzy w stadzie wilków. Jego konkurentem jest zły i agresywny Ragear. Jednak tuż przed pojedynkiem, który ma rozstrzygnąć kwestię przywództwa, Szary trafia do gabinetu czarodziejki Mami, gdzie zażywa magiczny eliksir i zamienia się w barana. Wkrótce potem trafia do stada owiec.
Lepszy, niż się spodziewałem - zwłaszcza poziom samej animacji jest zaskakująco wysoki. Natomiast sama historia nie wykorzystuje w pełni zawartego w pomyśle potencjału, zbyt chętnie polega na zasiedziałych stereotypach i jest dość chaotyczna - to tradycyjna rosyjska skazka, ale opowiadana po uprzednim obejrzeniu amerykańskich animacji, zwłaszcza "Króla Lwa". Najgorzej jest z humorem: czysty slapstick dla małych dzieci, ktoś się przewraca, ktoś wali w głowę, i mimo wysiłków tłumaczy z dialogów niewiele dowcipu da się wykrzesać. "Wilk" wyraźnie ustępuje współczesnym produkcjom hollywoodzkim, do których przyzwyczaiły się nasze dzieciaki, ale jest to jednak standard trudno osiągalny. Sam w sobie film się broni.
Helios, Multikino
8 z 8
Zwierzęta nocy *****
USA 2016 (Nocturnal Animals). Reż. Tom Ford. Aktorzy: Amy Adams, Jake Gyllenhaal, Michael Shannon, Aaron Taylor-Johnson, Isla Fisher, Armie Hammer, Laura Linney, Andrea Riseborough, Jena Malone
Drugi film wyreżyserowany przez projektanta mody Toma Forda. Psychologiczny dramat połączony z thrillerem.
"Samotny mężczyzna" to jeden z filmów, których nigdy nie zapomnę. Siedem lat temu debiutujący w roli reżysera projektant Tom Ford przeniósł na ekran doskonały tekst Christophera Isherwooda. W eleganckiej, zmysłowej ramie zamknął przeszywającą opowieść o samotności i utracie z doskonałymi kreacjami Colina Firtha i Julianne Moore.
W "Zwierzętach nocy" artysta znowu sięga po literacki pierwowzór - tym razem jest to powieść Austina Wrighta z 1993 roku.
Rudowłosa Susan (Adams) jest odnoszącą sukcesy właścicielką galerii sztuki, której małżeństwo z przystojnym biznesmenem (Hammer) przeżywa kryzys. Pewnego dnia marszandka dostaje pocztą manuskrypt książki stworzonej przez swojego eks (Gyllenhaal), z którym od lat nie utrzymywała kontaktu. Wejście w brutalny literacki świat stworzony przez Tony'ego z jednej strony zaniepokoi kobietę: czy krwawa wizja z książki to zapowiedź zemsty? Z drugiej, podróż w przestrzeń inspirowaną ich niegdysiejszą miłością otworzy w jej duszy drzwi do najgłębiej skrywanych emocji. Na powierzchnię wypełzną niemoc, poczucie winy, lęki, depresja.
Ford kazał długo czekać na swój drugi film, ale było warto. Twórca udowadnia, że jego domeną są trudne połączenia. W "Zwierzętach.." wysublimowany psychologiczny dramat miesza się z pełnym napięcia thrillerem, a jednocześnie w lepki od mroku świat udaje się także wpleść momenty lekko komiczne. Nostalgia idzie tu pod ramię z seksapilem, brutalność - z delikatnością. Sterylność ekskluzywnych przestrzeni i losów zderza się z brudem odsuwanych na bok równoległych rzeczywistości i własnych, niegodnych myśli i występków.
Ford po raz kolejny genialnie wykorzystuje swój wizualny instynkt, budując obraz świadomie wykorzystujący warstwę przedstawienia (gra w sobowtórów!) i czerpiący z niej dramaturgiczną siłę bez najmniejszych strat dla substancji. Pewną ręka prowadzi równoległe narracje, nie gubiąc się ani w czasie, ani we właśnie eksplorowanej rzeczywistości.
Wisienką na filmowym torcie są aktorzy - tak samo doskonali na pierwszym (Adams i Gyllenhaal w życiowej formie), jak i drugim (role Shannona i Taylora-Johnsona pełne smaczków) planie. "Zwierzęta..." to kino niepokojące, zmysłowe i upajające. Przyjemność płynąca z tego seansu ma w sobie coś perwersyjnego.
Wszystkie komentarze