Prezentowane tytuły wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 4 listopada. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Co Jest Grane 24?.
REKLAMA
1 z 8
Hannah. Nieznana historia buddyzmu ****
2014 (Hannah: Buddhism?s Untold Journey). Reż. Marta György-Kessler, Adam Penny
Dokument, który zainteresuje ciekawych świata, buddyzmu i wszystkich duchowych podróżników. Portret asystentki i tłumaczki największych tybetańskich Lamów, krzewicielki buddyzmu w Europie, a przede wszystkim wyjątkowej, charyzmatycznej i niezależnej kobiety.
Rok zbierania materiałów, dwa i pół roku zdjęć - tyle reżyserom zajęło przygotowanie filmu. Odbyli w tym czasie podróże do m.in. Kathmandu, Delhi, Dardżylingu, Sonady, Danii i Hong-Kongu. Porozmawiali z sześćdziesięcioma osobami, przekopali godziny archiwalnych nagrań, przeczytali kilkanaście książek. To wszystko, by dowiedzieć się jak najwięcej o Hannah Nydahl - krzewicielce i pionierce buddyzmu tybetańskiego w Europie, która poświeciła swoje życie tej misji. Reżyserzy przyglądają się losom Hannah od czasów nastoletniości w Kopenhadze lat sześćdziesiątych, przez pierwsze podróże na Wschód i spotkanie z Jego Świątobliwością Szesnastym Karmapą, po wieloletnią działalność misyjną i edukacyjną na całym świecie.
Nieodłącznym towarzyszem kobiety - i drugą ważną postacią w filmie - jest Ole Nydahl, jej mąż, przyjaciel i towarzysz w odkrywaniu sekretów wiary i filozofii buddyjskiej. Patrzenie na prywatną relację tej dwójki jest równie ciekawe, co obserwowanie ich aktywności na niwie duchowej. Lama Ole jest do dziś aktywnym nauczycielem, który swoje warsztaty prowadzi m.in. w Polsce. Nasz kraj odgrywa zresztą w filmie ciekawą rolę. Okazuje się, że buddyzm zawitał do nas w samym sercu kryzysu lat osiemdziesiątych, a jednym z najważniejszych ekspertów György-Kessler i Penny'ego jest serdeczny przyjaciel pary i ekspert od buddyzmu, Tomek Lehnert.
Wielokrotnie nagradzany na całym świecie trudno oceniać w kategoriach filmowych. Widz, którego temat buddyzmu czy duchowości w ogóle nie interesuje, raczej nie znajdzie w tej zgrabnie zmontowanej i wzruszającej opowieści wiele dla siebie. Natomiast ciekawsi świata wrażliwcy, niekoniecznie wierzący, będą mieli z tego skromnego seansu wiele przyjemności. Szczególnie dzięki niezwykłej bohaterce, która obala wszelkie mity na temat kobiet, które poświęciły życie wierze i żon, które wiernie towarzyszyły mężowi.
W jej związku z Olem widz obserwuje przepiękną symbiozę i najpełniej wyrażone równouprawnienie, partnerstwo. Hannah jawi się z jednej strony jako niezwykle łagodna altruistka, z drugiej -niewiarygodnie niezależny, silny duch zdeterminowany by iść swoją drogą. Imponuje jej głód wiedzy, siła woli i ducha, umiejętność dostosowania się do zewnętrznych warunków, konsekwencja. To bohaterka, która inspiruje.
Awangarda 2
2 z 8
Jestem mordercą *****
Polska, 2016. Reż. Maciej Pieprzyca. Aktorzy: Mirosław Haniszewski, Arkadiusz Jakubik, Piotr Adamczyk
Rasowe kino gatunkowe z ambicjami. Thriller inspirowany głośną, do dziś budzącą kontrowersje sprawą "wampira z Zagłębia".
Po niepowodzeniach dotychczasowego dochodzenia, na czele grupy mającej złapać seryjnego mordercę kobiet staje młody oficer Janusz Jasiński. Sprawa jest trudna i priorytetowa, w końcu wśród ofiar znalazła się bratanica pierwszego sekretarza KC PZPR. Z początku Jasiński sądzi, że przełożeni podrzucili mu kukułcze jajo, ale z czasem dostrzega swoją szansę. Próbuje wyjść poza schemat, szuka nowych rozwiązań - jak profilowanie psychologiczne wprowadzone w kryminalistyce na Zachodzie, co pomaga w ujęciu sprawcy.
Lecz to dopiero początek. Zresztą właściwie napięcie nie bierze się z polowania na "wampira z Zagłębia" - domniemany morderca, Wiesław Kalicki, zostaje złapany dość szybko. Czy aresztowano właściwą osobę, a może wszystko było mistyfikacją organów ścigania? Odpowiedzi na to pytanie Maciej Pieprzyca szukał w mocnym dokumencie z 1998 roku, podważającym wyniki śledztwa i wyrok sądu. Teraz interesuje go rewers tej historii, w której odbicie znajdują mroczne zakamarki ludzkiej natury. W sposób sugestywny pokazuje, jak człowiek o dobrych intencjach, idealista kierowany ambicjami i walczący ze swoimi słabościami, zostaje uwikłany w sytuację, która wymyka się spod kontroli. Jak zaślepiony sukcesem, daje się zdeprawować systemowi.
Wszystko w świetnie odwzorowanych realiach PRL-u, podszyte niepokojem jazzowych brzmień pozwalających właściwie wyeksponować moralne dylematy, a przy tym nadających dobre tempo opowiadanej historii. Odrobinę wytchnienia do ponurego świata spowitego mgłą papierosowego dymu wnosi humor. Wprowadzony zostaje z wyczuciem, tak, by nie zdominować filmu.
W kluczowych momentach reżyser odchodzi od klimatycznego kryminału ukazującego milicyjne procedury. Skupia się na aspekcie psychologicznym, szczególnie w niejednoznacznej relacji pomiędzy Jasińskim a Kalickim. Dlatego musiało to być zagrane bez zarzutu.
Arkadiusz Jakubik potwierdza klasę, jednak to Mirosław Haniszewski jest prawdziwym odkryciem tego filmu. 38-letni aktor długo czekał na pierwszą tak dużą rolę, ale było warto. Widać, że czuje klimat i sytuację, w jaką pakuje się jego bohater. Bo choć milicjanta z czasem zaczynają nachodzić wątpliwości, to obawiając się utraty przywilejów i pozycji, brnie w stronę zła. Co będzie gotów poświęcić: karierę czy życie drugiego człowieka? Wreszcie, czy jeśli raz przekroczy się niebezpieczną granicę, to można zza niej wrócić? Nad tym wszystkim zastanawia się Pieprzyca. W finałowej scenie tytuł "Jestem mordercą"wybrzmiewa przewrotnie i gorzko.
Helios, Multikino
3 z 8
Przełęcz ocalonych ***
Australia/USA 2016 (Hacksaw Ridge) Reż. Mel Gibson. Aktorzy: Andrew Garfield, Teresa Palmer, Vincent Vaughn
Wojenno-religijny. O żołnierzu, któremu wiara zabraniała dotykać karabinu, a został bohaterem II wojny światowej. Świetna historia, którą Gibson zamienia w krwawą czytankę.
Bardzo mieszane uczucia wywołuje we mnie ten oparty na autentycznej historii film, którym Gibson wrócił na krzesło reżysera po dziesięciu latach. Z jednej strony opowieść jest znakomita, paradoksalna, indywidualistyczna, a zarazem dowodząca siły wiary (jeśli traktuje się ją serio), a z drugiej jest takim nagromadzeniem schematów i uproszczeń - i oczywiście brutalności - że ciężko jest wypośrodkować ocenę.
Desmond Doss (chudy jak żyrafa Garfield) jest prostym chłopakiem z Virginii, synem zapijaczonego weterana I wojny światowej, który bierze sobie do serca szóste przykazanie, co nie przeszkadza mu jednak po ataku na Pearl Harbor zaciągnąć się do armii. Chce być tam sanitariuszem: ocalać życie, nie zabijać. Oczywiście jego wyrastające z głębokiej wiary (jest adwentystą dnia siódmego) przekonania nie znajdują w wojsku zrozumienia: jest szykanowany i wyśmiewany. Ale gdy dochodzi do ogniowej próby, krwawej bitwy o Okinawę, wykazuje się niezwykłym bohaterstwem, nadal konsekwentnie nie biorąc broni do ręki. Czy ci, którzy nim na obozie ćwiczebnym pomiatali, teraz oddadzą mu cześć? Proszę zgadnąć. Czy uratuje swojego największego niegdyś antagonistę? Chyba jasne. A czy będzie ratował na polu bitwy również wrogów, Japończyków - choć ci ukazywani są tu nie tylko jak dzikie zwierzęta, ale też ludzie nieprzestrzegający wojennego kodeksu? Ależ oczywiście. Wszystko zgodnie z najbardziej zjechanymi, czytankowymi wręcz schematami.
Nie może też zabraknąć tu patetycznych przemów, choć heroizm Dossa naprawdę nie wymagał dodatkowych werbalnych potwierdzeń. Od czasu do czasu odzywa się również gibsonowska skłonność do kiczu - tak religijnego (gdy Doss unoszony jest ku niebu), jak patriotycznego. Nie wolny od kiczowatości, delikatnie mówiąc, jest też cały wątek miłosny. Prostolinijność bohatera, choć ujmująca, wydaje się już nadmierna, a jego akcja ratunkowa u bardziej cynicznych widzów wywoła niezdrowy chichot - w rzeczy samej nieco przypomina znaną sekwencję z "Forresta Gumpa". Sceny bitewne są tak brutalne i naturalistyczne, że oczy niekiedy same się odwracają. Ja rozumiem, że gdy robi się film, mówiąc w uproszczeniu, "o pacyfiście", to nie ma powodu wzbraniać się przed ukazywaniem wojennego horroru - tych wszystkich wyrwanych flaków, zmiażdżonych czy spalonych ciał - bo jest w tym pewna logika. Ale ile można?
Gdzieś jednak w cieniu ekranowych wydarzeń kryje się inna historia - bardziej powściągliwa, mniej jaskrawo efekciarska, lepsza. Losy Desmonda Dossa były materiałem na wielki film wojenny. Gibson nie zdołał go całkiem zepsuć.
Helios, Multikino
4 z 8
Słońce to słońce mnie oślepiło
Polska 2016. Reż. Anka Sasnal, Wilhelm Sasnal. Aktorzy: Rafał Maćkowiak, Edet Bassey, Małgorzata Zawadzka, Paweł Binkowski, Juliusz Chrząstowski, Joanna Drozda.
"Słońce, to słońce mnie oślepiło" - inspirowane "Obcym" Camusa dzieło duetu artystów, odpowiedzialnych za świetny "Z daleka widok jest piękny" to trzecia, i najbardziej politycznie zaangażowana z filmowych produkcji Sasnalów.
Bohaterem i narratorem oryginału był Meursault, którego losy czytelnik śledził przed i po zabójstwie Araba, poznanego w Algierze. W "Słońcu..." zamiast niego uwagę widza skupia Rafał Mularz (intrygujący Rafał Maćkowiak). Jego życie także burzy niespodziewane spotkanie - z czarnoskórym, bezimiennym Obcym, wyraźnie symbolizującym figurę imigranta.
Mularz nie jest silnie zintegrowany z otaczającym go światem, nie utożsamia się z własnym środowiskiem. Można powiedzieć, że żyje obok życia: światu i teoretycznie bliskim ludziom okazuje niewiele emocji a jedyną jego "namiętnością" jest bieganie, któremu oddaje się co rano bez względu na porę roku i pogodę. Ale gość znikąd nie ma atrybutów, jakimi dysponuje Rafał, nie jest w stanie swojej inności ukryć, anonimowo schować w tłumie. Jakie emocje uwolni w Rafale to spotkanie, co mu uświadomi i do czego doprowadzi?
Bardzo lubię ten film za jego umysł, spostrzegawczość. Za kadry o organicznym, malarskim potencjale i świetnie zainscenizowane, trafne sceny z wyrwanymi z wiadomości i serwisów informacyjnych, czy nasiadówek u wujka dialogami. Sprawność, z jaką twórcy wyłuskują najbardziej wymagające naświetlenia tematy i momenty, imponuje. Kwestionować można sposób, w jaki "Słońce..." zrealizowano. Choć główny bohater zieje chłodem to lekko rozmyta, mało barwnie nasycona paleta buduje wrażenie ciepła. Ale już dynamiczna, rwana praca kamery burzy skupienie widza. Sasnalowie mówią o ważnych tematach, ale nie ma szansy zbudować z ich filmem, ani z bohaterem, bliskiej relacji. Ta hermetyczność mogłaby być atutem, ale nie w kinowym obiegu. Pojawia się pytanie, czy "Słońce..." nie czułoby się lepiej oświetlając galeryjne ściany, niż wyświetlane w mroku choćby studyjnej, sali projekcyjnej.
Kontekst premiery siłą rzeczy przesunie wymiar interpretacyjny filmu w stronę politycznego manifestu. A choć światopoglądowo wyraźnie zorientowany i mówiący otwartym tekstem, "Słońce..." żadną agitką czy manifestem nie jest. To film obrazujący pewien stan ducha i intelektu, bliski każdemu, kto na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy choć raz poczuł, że w rodzimej przestrzeni zaczyna brakować dla niego powietrza.
Awangarda 2
5 z 8
Trolle ****
USA 2016. Reż. Mike Mitchell, Walt Dohrn. Głosów użyczają: Magdalena Wasylik, Piotr Bajtlik, Ewa Konstancja Bułhak
Animacja o małych stworkach dla małych dzieci.
Trolle to maluszki z kolorowej gumy z wyciągniętymi w górę fryzurami, które żyją w małej idylli, ciągle tańcząc, śpiewając i radośnie się obściskując. Ale niedaleko ich leśnej kolonii mieszkają ponurzy Bergeni, wielcy, ogrowaci osobnicy o zaniedbanym uzębieniu, którzy są szczęśliwi, tylko wtedy, gdy zjedzą trolla. Pewnego dnia kucharka Bergenów odnajduje kryjówkę tych milusich stworków i porywa kilkoro z nich. Księżniczka Poppy - wraz z jedynym malkontentem w tym wesołym towarzystwie, Mrukiem - wyrusza, aby ich uwolnić.
Zwariowana animacja utrzymana w landrynkowo kolorowej, cokolwiek psychodelicznej kolorystyce, z dużą ilością dyskotekowo zaaranżowanych piosenek - co nie dziwi, zważywszy, że muzycznym opiekunem całości był Justin Timberlake. Byłoby to wszystko nieznośnie słodkie i irytująco przefajnowane, gdyby nie lekkie przymrużenie oka, z jakim ten fantazyjny świat wiecznej szczęśliwości został potraktowany. Film ma dobre tempo i znajdziemy w nim sporo niezłych żartów, tak słownych, jak rysunkowych: mnie najbardziej rozbawiła postać Gadającej Chmury oraz nawiązujący do bajki o Kopciuszku wątek miłości skromnej pomywaczki do małoletniego króla Bergenów. "Trolle" skierowane są do najmłodszych (poniżej 7 lat) widzów, a i tak przesłanie filmu o tym, że szczęścia należy szukać w sobie, a nie na zewnątrz, może okazać się dla nich zbyt trudno przyswajalne.
Helios, Multikino
6 z 8
Wszystkie nieprzespane noce *****
Polska, Wielka Brytania 2016 (All These Sleepless Nights). Reż. Michał Marczak. Aktorzy: Krzysztof Bagiński, Michał Huszcza, Eva Lebeuf.
Ktoś nazwałby ich "warszawką", ktoś inny - dzisiejszą bohemą.
Michał i Krzysztof należą do Klubu AA ? Aspirujących Artystów. Piękni i młodzi, jeszcze nie odróżniają pretensjonalności od oryginalności. Łapią się za słówka, pozują, puszą piórka. Rzucają w każdą pobrzmiewającą alternatywnym beatem noc jak w absolut. W oparach papierosowego dymu i wibrujących basów prowadzą niekiedy błahe, kiedy indziej kluczowe, rozmowy o życiu i śmierci.
Michał i Krzysztof są głodni życia i doznań. Potrafią zaufać ciału - ale czy potrafią odważyć się czuć? Test na serca bicie przeżyją, gdy pojawienie się pięknej Evy wystawi ich przyjaźń na próbę.
Główni aktorzy: Krzysztof Bagiński, Michał Huszcza i Eva Lebeuf grają poniekąd samych siebie. W tle młodzieńczych eskapad przewijają się emblematyczne postaci imprezowo-kulturalnego życia modnej stolicy. Ale, choć film Marczaka otrzymał na festiwalu Sundance nagrodę w kategorii dokumentalnej, nie jest dokumentalnym zapisem życia "warszawki". To międzygatunkowa hybryda, film naginający granice pomiędzy dokumentem a fikcją, do tego o pięknej, płynnej dramaturgicznej melodii. Reżyserowany - i to doskonale - przez autora głośnego "Fuck for Forest" Michała Marczaka jest wystylizowany a jednocześnie w każdym kadrze prawdziwy do granic.
To film, w którym wielu młodych i miejskich zobaczy, jak w rozbitym zwierciadle, fragmenty dawnych lub obecnych siebie. Na pierwszy rzut oka łatwo zaszufladkować "Wszystkie..." jako bezkrytyczną hipsteriadę. Ale w spojrzeniu reżysera na bohaterów obok czułości jest też silnie wyczuwalny ironiczny dystans. To portret pokolenia, "Niewinni czarodzieje" w rytmie elektro.
Helios
7 z 8
Za niebieskimi drzwiami ****
Polska, 2016. Reż. Mariusz Palej.
Film dla młodzieży według książki Marcina Szczygielskiego, który wzruszy, przestraszy oraz rozbawi - a to wciąż niezbyt częste w polskim wydaniu.
Perypetie 12-letniego Łukasza w konwencji kina przygodowego z dreszczykiem i elementami fantasy stanowią odbicie jego lęków, samotności, zagubienia w sytuacji, z jaką musi się zmierzyć. Chłopiec jechał na wakacje, ale po wypadku budzi się w szpitalu. Mama jest w śpiączce. Akcja nabiera tempa wraz z pojawieniem się ciotki Agaty (w tej roli Ewa Błaszczyk; kupując bilet, wspieramy jej Fundację "Akogo?").
Kobieta nie cacka się z siostrzeńcem. Zabiera dzieciaka do pensjonatu nad morzem. Łukasz zajmuje dawny pokój mamy i odkrywa, że za tytułowymi niebieskimi drzwiami ? jeśli odpowiednio zapukać, kryje się niezwykły świat.
Mariusz Palej znalazł sposób, by na bazie literackiego pierwowzoru opowiedzieć o trudnych sprawach, o braku ojca oraz potrzebie wypełnienia pustki, o sile rodzicielskiej miłości - nie zapominając przy tym o wartkiej akcji.
Warto ten film oglądać z dzieckiem, bo będzie miało się w kogo wtulić w najstraszniejszych momentach, a także zapytać, czy może już otworzyć oczy. Po seansie nie zabraknie tematów do rozmowy.
Helios, Multikino
8 z 8
Służąca *****
Korea Południowa, 2016 (Ah-ga-ssi). Reż. Park Chan-wook. Aktorzy: Kim Min-hee, Kim Tae-ri, Ha Jung-woo
W swobodnej adaptacji "Złodziejki" Park Chan-wook wielokrotnie myli tropy, wciągając widza w intrygę napędzaną przez namiętności i zemstę, w której przez lata zdążył się wyspecjalizować.
Koreański reżyser przenosi akcję powieści Sarah Waters z wiktoriańskiej Anglii do Korei lat 30. ubiegłego wieku okupowanej przez Japonię. Podzielona na trzy części, precyzyjnie skonstruowana i dość zawiła opowieść kręci się wokół emocjonującej gry w uwodzenie. Młodziutka Sook-hee, dziecko ulicy wychowywane na złodziejkę, zostaje wprowadzona do arystokratycznego domu jako tytułowa służąca. Ma zaskarbić sobie względy pięknej dziedziczki fortuny, by pchnąć ją w ramiona oszusta ze społecznych nizin i przekonać do małżeństwa. Ale ostrożnie: pożądanie lubi płatać figle! Między kobietami rodzi się uczucie. Do głosu dochodzi tłumiona seksualność, której Park Chan-wook przygląda się w zmysłowych, pełnych intymności i napięcia scenach (jak choćby ta z piłowaniem zęba naparstkiem podczas kąpieli).
Z czasem widz zaczyna rozumieć, że w tej historii pozory zazwyczaj mylą. Co wcale nie przybliża go do przejrzenia bohaterów, którzy okazują się wprawnymi graczami. Przez zaskakujące zmiany perspektywy musimy parokrotnie rewidować wiedzę na temat postaci oraz ich intencji. Wiele znaczą tu drobne gesty i słowa. Nie o samą zabawę gatunkami jednak chodzi. Twórca ?Oldboya? nie byłby w końcu sobą, gdyby nie zapuścił się w mroczne rejony. Biorąc pod uwagę powracające obsesje, fantazje erotyczne i fetysze, złodziejską intrygę należałoby interpretować według klucza psychoanalizy. Do tego film wydaje się rozpięty pomiędzy Wschodem a Zachodem ? i to na różnych poziomach, co zapowiada już wykład o architekturze rezydencji, do której trafia Sook-hee.
Kostiumowy melodramat, lesbijskie love story z feministycznym drugim dnem (kobiety mają odwagę wyzwolić się spod opresji mężczyzn) i pełen twistów thriller w jednym. Do tego "Służącej", choć chwilami blisko do kiczu, a gra aktorów bywa przerysowana, nie brakuje stylu. Została przemyślana w najdrobniejszym szczególne (także kolorystyki, kompozycji kadru itd.). Niczym najbardziej wysublimowany przekręt.
Wszystkie komentarze