Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie pokazał dziennikarzom filmu przed premierą. Filmy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 1 lipca 2016 r.
REKLAMA
1 z 7
Agent i pół (?)
USA 2016 (Central Intelligence). Reż. Rawson Marshall Thurber. Aktorzy: Dwayne Johnson, Kevin Hart, Amy Ryan
Komedia twórcy "Millerów" o agencie CIA (Johnson), który wciąga szkolnego kolegę (Hart) w ściśle tajną sprawę.
Dwadzieścia lat temu Bob był popychadłem, a Calvin jednym z najpopularniejszych uczniów. Sytuacja się odwraca: pierwszy zrzucił parę kilo i przypakował, drugi wylądował na nudnej posadzie księgowego. Dzięki Bobowi Calvin znów poczuje, że żyje. Choć niekoniecznie tego od spotkania po latach oczekiwał: trafia w sam środek strzelanin, pościgów i gangsterskich porachunków.
Helios, Multikino
2 z 7
BFG: Bardzo Fajny Gigant *****
Każdy, kto jako dziecko zaczytywał się w książkach Roalda Dahla ("Charlie i Fabryka Czekolady", "Jakubek i brzoskwinka olbrzymka"), czekał na ten film z biciem serca.
Prozę pisarza, którego ekranizowali dotąd Wes Anderson, Tim Burton czy Quentin Tarantino, wziął na warsztat Steven Spielberg. Czysta, dziecięca wrażliwość, której twórca legendarnego "E.T." nigdy nie utracił, stała się w "BFG..." kluczem do stworzenia mądrej i pobudzającej fantazję filmowej opowieści.
Wielka Brytania, lata osiemdziesiąte. Sophie (charyzmatyczna debiutantka Barnhill) mieszka w sierocińcu. Nie jest potulną trusią, a małą odkrywczynią, która po nocach - wbrew regulaminowi instytucji - szwenda się po korytarzach i pochłania kolejne tomiszcza z biblioteki. Którejś nocy snop jej latarki wyłuskuje z ciemnej alejki sylwetkę giganta (Rylance). Stwór wie, że musi pozostać dla świata tajemnicą, porywa więc dziewczynkę do swojej krainy. Sophie wkrótce odkryje, że pozory mylą. BFG nie jest, jak większość jego pobratymców, ludożercą gustującym w dziecięcym mięsie sierotek, lecz wegetarianinem i pacyfistą. Dwójkę bohaterów, których dzieli kilkanaście metrów wzrostu, połączy niezwykła przyjaźń i gorące postanowienie uratowania Wielkiej Brytanii przed katastrofą. Nawet wizjoner Spielberg, kręcąc "BFG...", nie mógł przewidzieć Brexitu - ale na niego BFG chyba wiele by nie zaradził. Chyba że jego ludożerni ziomkowie wchłonęliby na jeden gryz Farage'a, Johnsona i kilku innych wichrzycieli...
Mimo skomplikowanej technologii, która pomogła stworzyć większość postaci i cały świat przedstawiony, w "BFG..." jest ujmująca prostota. To film nieprzeładowany rozregulowującymi zmysły efektami, a skonstruowana w starym, dobrym stylu linearna opowieść z początkiem, rozwinięciem i końcem, która dba o psychiczny rozwój i wiarygodność swoich bohaterów. Uwagę zwraca główna bohaterka, odważna i samodzielnie myśląca literacka siostra bohaterek Astrid Lindgren. Kamera - podobnie jak jej ekranowy partner - traktuje ją poważnie, jak niegdyś małego Elliotta w duchowym bliźniaku "BFG...", "E.T.". Sophie jest świetnym wzorem dla małych dziewczynek. Myślę, że chętnie założyłaby koszulkę z napisem "Don't call me Princess - call me President" (pol: "Nie mów do mnie księżniczko, mów mi - prezydencie").
Fantastyczny kostium produkcji nie przeszkadza Spielbergowi łączyć świata snów i marzeń z ważkimi obserwacjami na temat ludzkiej natury. Reżyser miesza je delikatnie, z niewymuszonym urokiem, ale bez naiwności. Filmowej adaptacji udało się zachować charakterystyczną dla twórczości Dahla równowagę pomiędzy światłem baśni a szarością i mrokiem. Nieodzowna w ekscentrycznych dahlowskich krainach kropelka humoru i ironii także błyszczy tu jasno i wyraźnie. W tym roku mija setna rocznica urodzin Dahla, mierzącego dwa metry wzrostu giganta literatury, który "BFG" uznawał za najbliższą skóry spośród wszystkich swoich powieści. Sądzę, że spodobałby mu się ten filmowy prezent.
Biograficzny. O pierwszym czarnoskórym cyrkowym artyście we Francji.
Koniec XIX w. Przybyły z Kuby Rafael Padilla (Sy) występuje w objazdowym cyrku, strasząc nienawykłych do widoku czarnoskórego prowincjuszy, nim wpadnie w oko znanego klowna Footita (wnuk Chaplina, Thierree), który proponuje mu, aby występowali w duecie. Przenoszą się następnie do słynnego paryskiego Nouveau Cirque, szybko stając się jego główną atrakcją.
Jednak w sławie, jaką zdobywa Padilla (a teraz już Chocolat), jest coś dwuznacznego. Owszem, robi karierę, ale kosztem osobistego upokorzenia. Numery, jakie z Footit wykonują, mają wyraźny podtekst rasowy, przy całym ich urozmaiceniu sprowadzają się do jednego: biały kopie Murzyna w tyłek. Chocolat sobie to coraz wyraźniej uświadamia, podobnie jak swój niespójny status społeczny - jest gwiazdą, a zarazem "obywatelem" trzeciej kategorii. Czy zdoła się wyrwać z roli, jaką przewidziało dla niego społeczeństwo francuskie końca wieku?
Film jest bardzo porządnie zrealizowany, starannie odtwarza atmosferę fin de siecle'u, a nietrudno też w nim znaleźć bardziej aktualne odniesienia. Wydaje mi się, że byłby jednak intensywniejszy, gęściejszy i ciekawszy, gdyby skupił się wyłącznie na skomplikowanej relacji między Chocolat a Footit, i z tej perspektywy opowiadał losy czarnoskórego klowna, zamiast rozpraszać się na konwencjonalne opisy jego romansów, celebryckich narowów, problemów z hazardem i alkoholem itd., bo to już sztampa, znana z co drugiego filmu o "słynnym artyście".
Ale i tak jest niezły, z nietypowym dla dzisiejszego kina zakończeniem i świetnymi rolami obu głównych wykonawców. Sy od ?Nietykalnych? nie był lepszy.
Paweł Mossakowski
Awangarda 2
4 z 7
Kosmos ****
Francja, Portugalia 2015 (Cosmos). Reż. Andrzej Żuławski. Obsada: Jonathan Genet, Johan Libereau, Clémentine Pons, Victoria Guerra, Sabine Azéma
Legenda kina i legenda literatury razem na ekranie. Żuławski żegna się z widzami adaptacją Gombrowicza. Niepodrabialny styl obu mistrzów jest w metafizycznym i ironicznie zabawnym "Kosmosie" wyraźnie wyczuwalny.
Student prawa i aspirujący pisarz Witold (Genet) przybywa do malutkiej portugalskiej wioseczki. Oficjalnie celem jest przygotowanie się do egzaminów poprawkowych, nieoficjalnie cytowanie Stendhala i Sartre'a o każdej porze dnia i nocy.
Witold poznaje pretensjonalnego i niezbyt lotnego pasjonata mody Fuchsa (Libereau), z którym szybko się zaprzyjaźnia. Ich relacja zdaje się opierać na wzajemnym, bezkrytycznym zrozumieniu dla swoich dziwactw i obsesji. Szybko wikłają się w tajemnicze śledztwo, w którym główne role grają martwy wróbel, zdeformowana warga pokojówki Catherette (Pons), truchło kota, naciek na suficie i wiele innych niby drobnych, a jednak istotnych znaków.
Ekscentryczność młodzieńców blednie jednak w porównaniu z kalibrem dziwactw Monsieur Léona (Balmer), jego ognistowłosej małżonki (Azéma), właścicielami pensjonatu, na terenie którego gęstnieje akcja, napędzana nieokiełznanymi żądzami bohaterów. Także tymi cielesnymi, które podsyca zmysłowa synowa Lena (Guerra).
Podobno do adaptacji tekstu Gombrowicza podchodził trzy razy - chciał uszanować melodię tekstu mistrza, ale wiedział, że musi znaleźć w tym i własny głos. Udało się. Nagrodzony za najlepszą reżyserię w Locarno film jest odpowiednio ekscentryczny i nieoczywisty. Błyskotliwie igra z konwencjami i językiem, ma żwawe tempo. Zaskakuje, wymykając się wszelkim klasyfikacjom. Z tego powodu nie odniesie raczej "kasowego" sukcesu. Zbyt ezoteryczny, pozostanie raczej przedmiotem niszowego kultu, jak większość kochanych przez kinofilów dzieł Żuławskiego, także ze względu na niespodziewany kontekst premiery. Pierwsze od piętnastu lat dzieło Żuławskiego okazało się jednocześnie jego ostatnim, jak "Kosmos" w dorobku Gombrowicza.
Awangarda 2
5 z 7
Tarzan: Legenda ****
USA 2016 (The Legend of Tarzan). Reż. David Yates. Aktorzy: Alexander Skarsgard, Samuel L. Jackson, Margot Robbie, Djimon Hounsou, Jim Broadbent, Christoph Waltz.
Film Davida Yatesa wciąga, bawi i - naiwnie, ale jednak - uczy. "Legenda Tarzana" to sprawnie wyważone, atrakcyjne kino.
Tarzan (Skarsgard) to już przeszłość. Dziś lord John Clayton III prowadzi ustabilizowane i nudne życie w podlondyńskiej posiadłości Greystoke wraz z ukochaną Jane (Robbie). Kiedy postanawia powrócić do Konga jako emisariusz rządu brytyjskiego, nie spodziewa się, że w ukochanej Afryce zastawiono na niego śmiertelną pułapkę. Ale raz wyssane z mlekiem matki umiejętności nie znikają po założeniu surdutu. Tarzan nie zapomniał swojego bojowego okrzyku. W tej walce stawką jest ludzkie życie.
Bałam ci się ja tego Tarzana. Przestraszyła mnie przeraźliwa muskulatura Skarsgarda i pompatyczna nuta trailera. Na szczęście okazało się, że to strachy na Lachy. Oczywiście hurraoptymistyczna wizja afrykańskiej przyszłości może jedynie wywołać cyniczny uśmiech u widza, który ogląda ten film 130 lat po pokazywanych wydarzeniach. "Legenda Tarzana" to wielkie tematy - opowieść o zderzeniu cywilizacji i natury, o sile miłości i tożsamości, o misji zwalczania zła. Mimo tego ciężkiego kalibru twórcom dość zgrabnie udało się uniknąć patosu. Obok sprawne dawkowanych wzruszeń są spektakularne sceny akcji, a przede wszystkim sporo bezpretensjonalnego humoru.
Brawo dla aktorów: Skarsgard i L. Jackson tworzą smaczny ekranowy duet, Jane w interpretacji Robbie jest na tyle wygadana, na ile pozwalają jej koronki i kajdanki, a czarny charakter Waltza tylko troszkę groteskowy. Wskakuję na tę lianę!
Helios, Multikino
6 z 7
Tini. Nowe życie Violetty ***
Argentyna, Hiszpania, Włochy 2016 (Tini: El gran cambio de Violetta). Reż: Juan Pablo Buscarini. Aktorzy: Martina "Tini" Stoessel, Adrian Salzedo, Jorge Blanco, Georgina Amoros, Mercedes Lambre, Angela Molina
Pierwszy film o największej młodzieżowej gwieździe ze "stajni" Disneya.
Violetta wraca do rodzinnego Buenos. Jest zmęczona długą europejską trasą, jej związek z Leonem stoi pod znakiem zapytania. Jednak menedżer ciśnie młodą artystkę: ma nagrać nową płytę, ruszyć w kolejną trasę i generować kolejne milionowe przychody. Dziewczyna ma dość: postanawia zakończyć karierę i wyruszyć do Europy. We włoskim domu dawnej przyjaciółki ojca, wraz z innymi utalentowanymi młodymi gośćmi, znajdzie nareszcie czas, by wsłuchać się w siebie. Dowie się, czego pragnie jako artystka i jako kobieta. A przy okazji odkryje rodzinną tajemnicę...
Jako że nie jestem uczennicą podstawówki czy gimnazjum, ani takiej osóbki rodzicem, przyznaję, że przed filmem Disneya nie miałam zielonego pojęcia, kim jest tytułowa Violetta. Po seansie trochę już rozumiem fenomen argentyńskiego serialu, który śledzi ponoć 40 milionów widzów - w tym cztery miliony Polaków.
Filmowa wersja losów młodej muzyczki z Buenos Aires świetnie podkreśla niewymuszoną charyzmę grającej w produkcji główną rolę Martiny Stoessel. Oczywiście nie każdy musi wzorować się na gwiazdach pop - ale jeśli już, to "Tini", sympatyczna, pracowita i skromna, jest naprawdę niezłym wzorem!
"Tini. Nowe życie Violetty" to zgrabnie skrojony produkt filmowy powstały dla fanów serialu i dla innej grupy odbiorczej nie będzie miał raczej większej wartości. Ale tym, którzy kochają Violettę, skradnie serce - i chyba to jest najważniejsze.
Helios, Multikino
7 z 7
Wydarzenia specjalne w Heliosie
Filmowe Poranki
Seans dla dzieci z cyklu: Wakacje z Bobem Budowniczym
1-7 lipca, godz. 10.
Kino Konesera: Babka
Tytułowa bohaterka (Lily Tomlin) to stara lesbijska poetka, nie mogąca sobie poradzić z odejściem ukochanej. Odwiedza ją słabo dogadująca się z babcią wnuczka, próbująca prędko uzbierać fundusze na aborcję. Kobiety zajrzą do każdego, byle tylko zebrać wymaganą kwotę. Podczas podróży, odwiedzą wielu dawnych przyjaciół i wrogów, i wywleką niejednego trupa z szafy.
6 lipca, godz. 19:30
Kultura Dostępna: Demon
Rzadki w polskiej kinematografii przykład filmu, którego twórcy świadomie korzystają ze środków kina grozy. Już od pierwszej sceny, kiedy "Pyton" (izraelski aktor Itay Tiran) przeprawia się promem do małego miasteczka, przeczuwamy, że historia nie skończy się dobrze. Mężczyzna przyjechał do Polski na ślub z poznaną na Wyspach Żanetą (Żulewska). W przeddzień uroczystości, porządkując otoczenie starego domu, gdzie młodzi mają zamieszkać, dokonuje makabrycznego odkrycia, które przyszły teść i szwagier bagatelizują. Do czasu aż podczas wesela zacznie dziać się z nim coś, co trudno wytłumaczyć alkoholowym zamroczeniem. Zobaczy bowiem ducha żydowskiej dziewczyny.
Cykl Heliosa promuje polskie kino w przystępnych cenach, wstęp tylko 10 zł.
Wszystkie komentarze