Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie zorganizował pokazu prasowego w terminie, który umożliwiałby dziennikarzom napisanie recenzji. Filmy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 19 lutego 2016 r.
REKLAMA
1 z 7
Ave, Cezar! *****
Wielka Brytania, USA 2016 (Hail, Caesar!). Reż. Ethan Coen i Joel Coen. Aktorzy: Josh Brolin, George Clooney, Ralph Fiennes, Scarlett Johansson, Tilda Swinton, Channing Tatum, Alden Ehrenreich
Komedia o Hollywood lat 50. nie należy do najbardziej znaczących filmów braci Coen. Ale jest naprawdę śmieszna.
Jeden pracowity dzień (i noc) z życia Eddiego (Brolin), nieformalnego szefa produkcji i skutecznego "rozwiązywacza problemów" hollywoodzkiego studia, gorliwego katolika o manierach gangstera. Eddie jest naprawdę zajęty: gwiazda (Johansson) zachodzi w ciążę i trzeba ratować jej reputację, reżyser salonowej komedii (Fiennes) nie może poradzić sobie z aktorem (Ehrenreich) grającym dotychczas z westernach, a co najgorsze największy gwiazdor wytwórni Baird (Clooney, jak zwykle u Coenów grający kretyna) w trakcie kręcenia wysokobudżetowego biblijnego eposu zostaje porwany.
Ten ostatni, "kryminalny" wątek jest tu dominujący, co nie znaczy, że Coenowie prowadzą go zgodnie z konwencjonalnymi oczekiwaniami. Nie, przemyka on meandrycznie pośród innych, mniej istotnych oraz scen, w których parodiuje się najpopularniejsze w tym okresie gatunki (bardzo skądinąd udatnie - p. musicalowy występ Channinga Tatuma - choć przy okazji stopując akcję). Spójność nie jest mocną stroną filmu: jest to raczej ciąg scen, których łącznikiem jest postać Eddiego, człowieka kochającego swoją niewdzięczną pracę i te wszystkie duże dzieci z rozdętymi ego, którymi musi się opiekować - choć jednocześnie kuszonego ciepłą posadką w koncernie zbrojeniowym.
Mimo jednak, że całość jest niezbyt foremna, co sprawia, że fabuła miejscami utyka, to poszczególne sceny są niekiedy bardzo pomysłowe i zabawne, jak dyskusja przedstawicieli czterech wyznań nad scenariuszem religijnego filmu czy genialnie spointowany wątek reżysera i aktora-kowboya.
Coenowie nie oszczędzają tu nikogo: żartują sobie nawet z "polowania na czarownice" z lat 50., które do dziś nie jest uważane za dobry temat do żartów. Widać też, że choć kino kochają, to samego Hollywood szczerze nie znoszą.
Ich zwariowana satyra jest jednak dość płytka - "Barton Fink" wizytujący fabrykę snów w latach 40. był filmem znacznie głębszym - a epizodyczny charakter filmu utrudnia odpowiedź na pytanie, o czym właściwie jest. O świecie, przez który przetaczają się wiary i ideologie, ale w którym jedyną prawdziwą religią jest kino? O ludziach poszukujących mitu, a nie wiedzących, że go właśnie tworzą? Mniejsza zresztą o sens - grunt, że zabawa jest świetna.
Helios, Multikino
2 z 7
Brooklyn *****
Irlandia, Wielka Brytania, Kanada 2015. Reż. John Crowley. Aktorzy: Saoirse Ronan, Emory Cohen, Domhnall Gleeson
Lata 50., młoda Irlandka wyjeżdża do Nowego Jorku. Prosta i bezpretensjonalna opowieść o szukaniu swojego miejsca w świecie.
Eilis (Ronan) po przybyciu do NJ względnie się urządza, ale wciąż tęskni za rodzinnym domem, choć tęsknota nieco słabnie z chwilą poznania sympatycznego włoskiego chłopaka, Tony?ego (Cohen).
"Brooklyn" nie jest jednak tylko historią miłosną - taką w starym stylu, w której zakochani idą do łóżka po miesiącach oprowadzania się po parkach i salkach tanecznych. I nie tylko nostalgiczną opowieścią o dawnym, bardzo ładnie zrekonstruowanym Nowym Jorku. Jest przede wszystkim historią dojrzewania: Eilis jest początkowo dziewczyną nieśmiałą, zahukaną i życiowo pasywną - nawet wyjazd do Ameryki załatwia jej starsza siostra. Stopniowo jednak dorasta, nabiera pewności siebie, uczy się trudnej sztuki wyborów. To, co w filmie najważniejsze, rozgrywa się w drugiej jego połowie: Eilis musi wrócić na jakiś czas do rodzinnego kraju, gdzie zastaje sytuację już inną, niż wtedy, gdy go opuszczała. Może teraz liczyć na dobrą pracę, pojawia się zamożny absztyfikant, młodzian ujmujący i delikatny (Gleeson) itd. Dylemat "nowy kraj czy stary?" nie jest łatwy, gdyż obie opcje są teraz atrakcyjne. Co wybierze i uzna za swój dom?
Historia jest niby prosta, typowa dla narodu emigrantów, ale opisuje sytuację psychologicznie złożoną i ciekawą - na rozstrzygnięcie czeka się w napięciu jak w dobrym kryminale. Duża w tym zasługa odtwórczyni roli głównej, niezwykle utalentowanej 13-latki z "Pokuty", która wyrosła na świetną aktorkę, zdolną do subtelnej, zniuansowanej kreacji - zagrać osobę tak introwertyczną, a jednocześnie tak precyzyjnie wyrażać swoje emocje to naprawdę sztuka. Prawdziwym objawieniem jest też Emory Cohen - ma leniwy, koci wdzięk młodego Brando. A że scenariusz napisał Nick Hornby (adaptując powieść C. Toibina), nie może tu - oprócz czułości - zabraknąć humoru dobrej próby. Rzecz jest może miejscami zbyt melodramatyczna i niewolna od schematów, ale potrafi z prozy życia wydobyć poezję, co często określamy jako magię kina.
Helios, Multikino
3 z 7
Cierń Boga *
Hiszpania, 2014 (La espina de Dios). Reż. Óscar Parra de Carrizosa. Aktorzy: Sergio Raboso, Antonio Esquinas, José Antonio Ortas
Oglądaniu filmu o ostatnich trzech latach życia Chrystusa towarzyszy męka, i to na długo zanim staniemy u podnóża Golgoty.
A wcale nie musiało tak być. Óscar Parra de Carrizosa sięgnął podobno po najnowsze odkrycia archeologów, stąd na przykład przedstawienie ostatniej wieczerzy przełamuje kanon. Ambicją hiszpańskiego reżysera było ukazanie zwyczajności Jezusa i jego uczniów, nakreślenie indywidualnych cech każdego z nich. Apostołowie bywają więc zazdrośni, śmieszni, małostkowi, nie ukrywają wątpliwości, co do duchowego przewodnika.
Chrystus z kolei może wydać się w swoich wyborach egoistyczny, szczególnie jeśli przyjąć perspektywę jego ziemskiej rodziny (scena, w której odprawia matkę i brata). Niestety, wypada to komicznie, bo twórcy zachowują się, jakby przestraszyli się, że w uczłowieczeniu Bożego syna zabrnęli za daleko. Przesładzają więc jego obraz. Do tego stopnia, że gdy Jezus tłumaczy apostołom niezrozumiałe decyzje przypowieściami, po ich twarzach płyną łzy wzruszenia. Jeśli dodamy do tego dialogi sztywne od biblijnych cytatów, warsztatowe braki i dłużyzny, nawet zaskakujący jak na kino Ewangelii i sandałów humor nie uratuje "Ciernia Boga" przed bolesnym wyrokiem.
Awangarda 2
4 z 7
Na granicy ****
Polska 2015. Reż. Wojciech Kasperski. Aktorzy: Marcin Dorociński, Andrzej Chyra, Andrzej Grabowski
Rasowy thriller z brawurową kreacją Marcina Dorocińskiego, która co wrażliwszym może się śnić po nocach.
"Na granicy" to dowód, że kino gatunków ma się u nas coraz lepiej. Pokolenie młodych twórców bez kompleksów osadza swoje opowieści w ramach konkretnej konwencji. Wojciech Kasperski dał się już poznać jako nagradzany autor filmów dokumentalnych. Teraz debiutuje pełnometrażową fabułą. Wspierany przez zacną obsadę, wybiera się w Bieszczady z nosem w przewodniku po thrillerach i paroma niezbędnymi rekwizytami w plecaku. Choć wydaje się, że do osiągnięcia było jeszcze więcej, żaden z uczestników tej wyprawy nie powinien się wstydzić. A to dlatego, że męskie kino osadzone w klimatycznej scenerii ma, co mieć powinno: napięcie i przynajmniej kilka dobrych momentów.
Były pogranicznik Mateusz zabiera dwóch nastoletnich synów w góry z nadzieją odbudowania relacji po rodzinnej traumie. Nie dość, że trudno im się porozumieć, to sytuację skomplikuje jeszcze pojawienie się nieznajomego. Jest przemarznięty i poraniony, coś mamrocze, wkrótce traci przytomność. Mateusz postanawia wyruszyć po jego śladach i sprawdzić, co się stało. Chłopcy zostają sami z tajemniczym Konradem.
Niby nic nowego, ale sztuką jest złożyć z ogranych rozwiązań wciągającą układankę. Bohaterowie znajdują się w skrajnej sytuacji, otacza ich dzika przyroda, w odciętej od świata stanicy zaczyna się robić klaustrofobicznie.
W budowaniu grozy pomagają zdjęcia Łukasza Żala. Warsztatowo "Na granicy" wypada nieźle, aktorsko również: Dorocińskiemu do twarzy z szaleństwem twardziela-psychopaty, sprawdza się i Chyra. Stanowią przeciwieństwa, reprezentują różne światy, których starcie w finale nabiera symbolicznego wymiaru.
Co nie znaczy, że nie ma się do czego przyczepić. Brakuje mi na przykład informacji o bohaterach. O ile w przypadku Konrada nadaje to postaci niejednoznaczności, o tyle domysły co do przeszłości ojca i synów nie pozwalają w pełni zrozumieć konfliktu pomiędzy nimi.
Niektóre decyzje bohaterów są na bakier z logiką, zachowują się chwilami jak ofiary w horrorach, które przed napastnikiem zawsze uciekają po schodach na piętro. Szkoda też, że wątek przemytu nie został pogłębiony, pozostając jedynie tłem dla męskiej historii. Reżysera bardziej interesuje moment inicjacji, konfrontacja młodych bohaterów z brutalnym światem.
Mimo pewnych zastrzeżeń, brawa dla Kasperskiego za odwagę zmierzenia się z tylko pozornie wdzięczną materią dreszczowca. Ciekaw jestem, co pokaże w następnym filmie.
Helios, Multikino
5 z 7
Sprawiedliwy **
Polska 2015. Reż. Michał Szczerbic. Aktorzy: Jacek Braciak, Aleksandra Hamkało, Urszula Grabowska
Jak Polacy uratowali żydowską dziewczynkę.
Pamięć o podobnych historiach ginie wraz z ich uczestnikami. Zasługują na opowiedzenie, ale nie w tak nieznośnie akademicki sposób.
Gdy wydawało się już, że za sprawą "Idy", "Pokłosia" czy "Z daleka widok jest piękny", rodzime kino zaczęło stosować wreszcie pełniejszą paletę barw w narracji dotyczącej stosunków polsko-żydowskich, na ekrany trafia "Sprawiedliwy". To rewers wspomnianych opowieści. Michał Szczerbic - debiutant za kamerą, choć z branżą związany od lat jako kierownik produkcji czy scenarzysta (m.in. "Róży") - skupia się na Polakach, którzy wobec trudnych wyborów zdali egzamin z człowieczeństwa. Takiego głosu ostatnio brakowało. Problem w tym, że wyrażony został przez kino anachroniczne. Oddając sprawiedliwość sprawiedliwym, Szczerbic nakręcił okupacyjną telenowelę: sentymentalną, pełną uproszczeń, podporządkowaną słusznym wartościom. Cierpią na tym bohaterowie, potraktowani do bólu stereotypowo. Ich pierwowzory znajdziemy w rodzinnym albumie reżysera - i może w braku dystansu tkwi problem "Sprawiedliwego"?
Punkt wyjścia historii jest obiecujący: młoda Żydówka (Aleksandra Hamkało) wraca po latach w rodzinne strony, z piętnem kibucu. Próbuje przekonać ludzi, którzy ją ukrywali, do przyjęcia medalu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Wśród nich papierowe małżeństwo inteligentów (Urszula Grabowska z Janem Wieczorkowskim), a także rozczulająco prostolinijnego, wsiowego odmieńca Pajtka, z którym się zaprzyjaźniła. Lecz nawet talent wszechstronnego Jacka Braciaka nie pomoże przy tak groteskowo napisanej roli. Jedyną postacią z krwi i kości okazuje się Dziunia (Katarzyna Dąbrowska), wygadana siostra Pajtka: postrzegana jako kobieta bez serca, dba o rodzinę, jest spragniona zainteresowania i miłości. Może na niej trzeba było oprzeć ciężar opowieści?
Awangarda 2
6 z 7
Zwierzogród *****
USA 2016 (Zootopia) Reż. Byron Howard, Rich Moore. Dubbing: Julia Kamińska, Paweł Domagała, Krzysztof Stelmaszczyk
Ciekawa propozycja Disneya: komedia kryminalna ubrana w formę dziecięcej animacji. Ale raczej dla starszych dzieci.
Tytułowy Zwierzogród to wielkie miasto, w którym pradawny podział na drapieżców i ich ofiary został dawno przezwyciężony, a wszelkie stworzenia duże i małe żyją w pełnej harmonii. Każde zwierzę może też zostać, kim chce, w związku z czym drobna króliczka Judy Hops zostaje pierwszą w rodzinie policjantką. O ile jednak stereotypy gatunkowe zostały w mieście pokonane, to genderowe już nie i Judy nie ma w pracy lekko: koledzy - hipopotamy i nosorożce - wyraźnie ją lekceważą, a jej pierwszym zajęciem jest wypisywanie mandatów.
W końcu jednak dostaje poważne zadanie: ma odnaleźć zaginioną wydrę, w czym pomaga jej cwany lis Nick Bajer...
Dalej oglądamy sensacyjną fabułę, trochę w stylu "kina noir", o ambitnej policjantce, która do spółki z drobnym oszustem prowadzi dochodzenie a la Philip Marlowe - podobną intrygę mógłbym sobie spokojnie wyobrazić w filmie dla dorosłych (z lokalnymi mafiozami, skorumpowaną władzą itd.). Oczywiście, tu wszystko jest na wesoło, nie bez satyrycznej intencji (p. szalenie zabawna scena z leniwcami pracującymi w Wydziale Komunikacji), a dowcip niekiedy polega na zderzeniu stereotypu z rzeczywistością - miejscowym Don Corleone jest mały krecik.
Przesłanie jest zacne - nie należy ulegać uprzedzeniom - choć mam wrażenie, że w ostatniej pół godzinie film robi się nieco przekombinowany i nawet 10-12-latkowie mogą mieć trudności ze zrozumieniem, o co chodzi. Jednak jeśli nie odczytają w "Zwierzogrodzie" społecznej alegorii, to bawić się będą dobrze.
Helios, Multikino
7 z 7
Wydarzenia specjalne
Kino kobiet
22 lutego od godz. 17:45 panie mogą korzystać z porad i usług partnerów akcji (m.in.: LightBox, Way to Beauty, Oriflame). Będą miały także szanse wygrać nagrody, m.in.: zestawy kosmetyków, vouchery i bony prezentowe.
O godz. 18:30 rozpoczyna się seans filmu "Moje córki krowy". Ten dramat komediowy opowiada historię dwóch sióstr, które niezbyt za sobą przepadają i nie utrzymują ze sobą kontaktu. Choroba jednego z rodziców zmusza je jednak do wspólnego działania.
W głównych występują: Agata Kulesza, Gabriela Muskała, Marcin Dorociński i Marian Dziędziel.
Helios
Pokaz przedpremierowy: Pokój
Pięcioletni Jack od urodzenia mieszka z mamą w niewielkim pomieszczeniu, które nazywają pokojem. Chłopiec nie zdaje sobie sprawy, że istnieje świat na zewnątrz.
23 lutego, godz. 19.15
Helios
Wydarzenia specjalne
Liga Mistrzów w kinie
Transmisja piłkarskich meczów 1/8 finału tych rozgrywek. 23 lutego o godz. 20:30 mecz Arsenal - Barcelona, a dzień później o godz. 20.30 PSV - Atletico. Multikino, wstęp 21 zł.
Kultura dostępna: Jack Strong
W cyklu promującym polskie kino w przystępnych cenach (10 zł).
Historia Ryszarda Kuklińskiego, pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, który decyduje się na współpracę z CIA.
Obsada: Marcin Dorociński, Maja Ostaszewska, Patrick Wilson, Oleg Maslennikov, Dimitri Bilov, Mirosław Baka.
Wszystkie komentarze