Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie zorganizował pokazu prasowego w terminie, który umożliwiałby dziennikarzom napisanie recenzji. Filmy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 13 listopada 2015 r.
REKLAMA
1 z 6
Git (?)
Polska 2015. Reż. Kamil Szymański. Aktorzy: Włodzimierz Matuszak, Arkadiusz Detmer, Grzegorz Kowalczyk
Dobroduszny proboszcz zamienia "Plebanię" na więzienną celę.
Włodzimierz Matuszak wciela się w pokrytego dziarami przywódcę grypsujących w zakładzie karnym u schyłku lat 90. Odliczający dni do końca odsiadki, zostaje zamordowany po udzieleniu telewizyjnego wywiadu. Dziennikarz śledczy, który z nim rozmawiał, próbuje wyjaśnić sprawę. Ważną rolę gra tu również Arkadiusz Detmer. Aktor poznał więzienne realia ponad dekadę temu dzięki udziałowi w znakomitej "Symetriię. Mocne męskie kino? Oj, sądząc po zwiastunie, "Gitowi" do filmu Konrada Niewolskiego daleko.
Nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film twórcy "Prorokaę, który w konwencji thrillera pokazuje imigrantów szukających we Francji nowego domu.
To nie przypadek, że francuskie kino tak często opowiada o imigrantach. Niedawna "Samba" była zgrabną komedią charakterystyczną dla twórców "Nietykalnych". Jacques Audiard mierzył wyżej, zrobił film znacznie poważniejszy (i brutalniejszy), jak przystało na reżysera "Proroka". Złota Palma w Cannes to sukces ogromny. Tylko czy również artystyczny?
Głównym bohaterem jest Dheepan (tak brzmi oryginalny tytuł filmu), dawny partyzant Tamilskich Tygrysów, który ucieka z Sri Lanki do Francji. Tu jednak od początku buduje swoje drugie życie (bo musi) na kłamstwie: w urzędzie imigracyjnym wymyśla historie o politycznych prześladowaniach, w przydzielonym mieszkaniu zaczyna żyć z kobietą i 9-letnią, które udają jego żonę i córkę. Ale wojna, od której uciekł, trwa dalej: tłumacz-urzędnik oczekuje "zapłaty" za pomoc i wierności wobec partyzanckich szefów, w bloku obok gangsterzy tworzą państwo w państwie i nie mają oporów, by zasady wierności albo zemsty wymuszać bronią, a niepokornych zabijać.
Intencje Audiarda były oczywiste - chciał pokazać troje obcych, choć w miarę upływu czasu coraz bliższych sobie imigrantów, którzy próbują zacząć we Francji nowe życie, ale tkwią w kleszczu zależności ("żona" bohatera dorabia jako sprzątaczka u gangstera na warunkowym zwolnieniu) i przypadków. Szkoda jednak, że twórca "Proroka" rozmywa problem imigrantów w fabule zagęszczonej na wzór gangsterskich thrillerów. Wciąż stawia swoich bohaterów pod ścianą, nie pozwala im w mafijnym miasteczku oddychać - członkowie "udawanej" rodziny stają się tylko marionetkami w rękach złośliwego losu. Ostatecznie wyjściem z przemocy okazuje się przemoc, sposobem na pożegnanie z przeszłością - obudzenie w sobie krwawych instynktów.
Parę miesięcy po festiwalu w Cannes, gdy cała Europa stanęła przed problemem uchodźców, "Imigranci" wydają się jeszcze bardziej aktualni. Ale właśnie ten dzisiejszy kontekst jeszcze mocniej pokazuje słabości filmu: podporządkowanego scenariuszowym atrakcjom i zmierzającego do kompletnie niewiarygodnego happy endu. Co nie zmienia faktu, że "Imigranci" spodobać się mogą zapewne fanom zręcznie podkręcanych emocji i trzymającej w napięciu akcji. Ale czy skłonić mogą do nowego spojrzenia na uchodźców? Pewności nie mam.
Awangarda 2
3 z 6
Listy do M. 2 **
Polska 2015. Reż. Maciej Dejczer. Aktorzy: Tomasz Karolak, Piotr Adamczyk, Agnieszka Dygant
W kontynuacji przebojowej komedii romantycznej sprzed czterech lat dobre są tylko momenty, ale i tych raczej na długo nie zapamiętamy.
Tak to już jest, kiedy zamiast pomyśleć o sensownym rozwinięciu losów bohaterów, których polubili widzowie, odcina się kupony. Wtedy nie pomoże nawet Tomasz Karolak jako pocieszny łobuz i kobieciarz w stroju (niezbyt) świętego Mikołaja.
Tym razem jego Mel spróbuje udowodnić synowi Kazikowi, że zasługuje na miano superbohatera. W tym wątku czuć jeszcze klimat pierwszych ?Listów do M.?. Nie gorzej radzą sobie Agnieszka Dygant z Piotrem Adamczykiem grający charakternych rozwodników, których wciąż do siebie ciągnie. Relacja oparta na wybuchowej mieszance miłości i nienawiści oraz kilka przynajmniej przyzwoicie napisanych kwestii wystarczy, by aktorzy wycisnęli z tego ile się da. Poza pojedynczymi scenami, reszcie historii z tej mozaikowej opowieści brakuje humoru i choćby krzty wiarygodności.
Trudno uwierzyć na przykład, że nieodmawiającej sobie luksusów szefowej jednej z największych stacji radiowych w kraju nie stać na operację, dlatego jej adoptowana córka musi organizować zbiórkę. No i dlaczego Magda (Magdalena Lamparska) bawi się z Redo (Maciej Zakościelny) w ciuciubabkę po centrum handlowym? Kocha go, nie kocha, o co tu chodzi?
Dialogi są drętwe, nowi bohaterowie zostali potraktowani po macoszemu, choć Małgorzata Kożuchowska w roli matki kompletnie nie-glamour to z pewnością rzadki widok. Scenarzyści w ogóle nie trudzą się, żeby uzasadnić kolejne zwroty czy wytłumaczyć widzom relacje pomiędzy postaciami. Wszystkie te nieścisłości i fabularne dziury wychodzą na wierzch jak szwy zrobione przez niedbałego krawca. Pewnie w oryginale też ich trochę było, ale reżyser Mitja Okorn zadbał, by całość miała komediowy urok i bawiła, co skutecznie odwracało uwagę widzów. Maciejowi Dejczerowi zupełnie się to nie udało.
Helios, Multikino
4 z 6
Sawa. Mały wielki bohater (?)
Rosja 2015 (Sawa. Serdtse voina). Reż. Maksim Fadiejew. Dubbing: Filip Rogowski, Anna Dereszowska, Piotr Grabowski, Lena Grabowska, Bohdan Łazuka, Piotr Fronczewski
Rosyjska animacja o chłopcu przemierzającym świat magii.
Tytułowy Sawa ma 10 lat, ale też wyjątkowy charakter: cechę niezbędną, by uratować rodzinną wioskę przed korzystającymi z magii, złymi siłami. W niebezpiecznej, ale też pełnej przygód misji towarzyszy będzie mu biały wilk, córka miejscowego szamana, a także zabawny stworek o imieniu Puffy. Razem ruszą na poszukiwanie Maga, który może przynieść wiosce ratunek.
?Sawa. Mały wielki bohater? to rzadki przykład rosyjskiej animacji, która trafia do polskich kin. Efekt jednak nieznany: pokaz przedpremierowy odbył się już po zamknięciu najnowszego numeru ?Gazety Co Jest Grane?.
Helios, Multikino
5 z 6
Steve Jobs ***
USA 2015. Reż. Danny Boyle. Aktorzy: Michael Fassbender, Kate Winslet, Seth Rogen, Jeff Daniels
Kunsztownie rozpisany, brawurowo zrealizowany film o Jobsie. Tyle że psychologicznie płytki - nie dowiadujemy się o szefie Apple właściwie niczego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej.
Nazywano go geniuszem, w Budapeszcie postawiono mu nawet pomnik. Ale jaki naprawdę miał talent? W filmie Boyle?a sam bohater (Fassbender) porównuje się do dyrygenta, który kieruje orkiestrą - choć na graniu nie musi się znać.
Film jest lepszy niż "Jobs" Sterna sprzed dwóch lat, ale czy naprawdę dobry? W sensie warsztatowym nowy obraz o Jobsie może imponować: scenarzysta Aaron Sorkin zrezygnował z klasycznej biografii i rozpisał coś w rodzaju trzyaktowej, filmowej sztuki teatralnej. "Steve Jobs" rozgrywa się w trzech kluczowych momentach zawodowej biografii bohatera, na scenie i za kulisami teatralnych sal, gdzie odbywały się słynne prezentacje Macintosha (1984), komputera NeXT (1988) oraz iMaca (1998). Jobs ma szansę pokłócić się (i pogodzić) ze współpracownikami, pokazać swój dziwaczny stosunek do córki Lisy, wymieniać szybkie zdania z towarzyszącą mu wiernie Joanną Hoffman (ujmująca Kate Winslet, nawet jeśli niekoniecznie udał jej się polski akcent). Film ma więc brawurowe tempo, smakowite dialogi zastępują zdarzenia, emocji nie brakuje, chociaż logiki już tak: doprawdy aż tyle jest w stanie zdarzyć się parę minut przed tak kluczowymi wydarzeniami?
Akurat Hoffman (córka reżysera Jerzego Hoffmana) współpracowała z Jobsem zaledwie pięć lat, córka szefa Apple?a niczego nie narysowała na pierwszym Macu, nie ma też w filmie słowa o późniejszej rodzinie bohatera i innych dzieciach. Faktograficznych nieścisłości jest dużo, jak twierdzi Boyle: to zabieg świadomy. Rozumiem zresztą, że nie fakty były dla twórców najważniejsze. Tylko w takim razie co?
Właściwie nie dowiadujemy się o Jobsie niczego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej: bohater wydaje się mieć mnóstwo kompleksów i obsesję sukcesu, jest szefem bezdusznym, pozbawionym empatii, często niegrającym fair. Ogólniki to niestety, czasem łopatologicznie podkreślane. I zmierzające do kuriozalnego, rzewnego finału.
Jeśli Jobs miał talent, to z pewnością do marketingu: potrafił wmówić milionom ludzi, że potrzebują ładnej, zdumiewająco drogiej zabawki, zasmakować iluzorycznego luksusu.
Ten wątek w filmie - skądinąd brawurowo zrealizowanym i świetnie zagranym - pojawia się jednak na drugim planie. A ja doceniam twórców, ale wciąż nie wiem, po co kolejny obraz o Jobsie powstał.
Helios, Multikino
6 z 6
Wydarzenia specjalne w Heliosie
Kasia i Mim Mim oraz Tree Fu Tom
Seanse z przygodami tych bohaterów zaplanowano w dniach 14 i 15 listopada o godz. 10:30. Będą też konkursy i zabawy z nagrodami.
Kino kobiet: Listy do M.2
Przed seansem nowej polskiej komedii romantycznej w holu kina będą stoiska partnerów cyklu.
16 listopada 2015, godz. 18.30
Kino konesera: 45 lat
Bezdzietne małżeństwo z 45-letnim stażem, Kate i Geoff Mercer, przygotowuje się do świętowania rocznicy ślubu, gdy Geoff otrzymuje list, który nimi wstrząsa. Poinformowano go, że na lodowcu w Alpach Szwajcarskich odkryto ciało jego byłej dziewczyny Katyi, która zginęła, wpadając do szczeliny lodowca podczas ich wakacji w 1962 roku. Geoff tłumaczy Kate, że jest uważany za najbliższego krewnego dziewczyny od czasu, gdy planowali się pobrać. Choć Kate kontynuuje przygotowanie przyjęcia i oboje przeżywają przy tym romantyczne chwile, staje się coraz bardziej zaniepokojona zainteresowaniem Geoffa Katyą. Podczas gdy ich rocznica ślubu zbliża się wielkimi krokami, obydwoje zagłębiają się coraz bardziej w przeszłość, pozostawiając swoją przyszłość pod znakiem zapytania.
18 listopada, godz. 19:45
Kultura dostępna: Baby są jakieś inne
Kiedy chcą skręcić w prawo, zawsze włączą kierunkowskaz w lewą stronę. W sklepie przy kasie za każdym razem spowalniają ruch - nawet za parozłotowe zakupy płacą kartą, a problemy mają i z jej znalezieniem, i z przypomnieniem sobie kodu PIN. Nie są zdolne do ciszy nawet na spacerze, bo mają nieuleczalną potrzebę gadania i notorycznie gubią się w swoich przepastnych torebkach. A jednocześnie dostają prawa, o których faceci mogą tylko pomarzyć - na emeryturę przechodzą szybciej, wygrywają w sądzie rozwodowe rozgrywki, a przecież ciągle im mało.
Faktycznie - baby są jakieś inne. Niby słabsze, niby głupsze, niby oderwane od ziemi, a jednak uporczywie wiodące w codzienności prym. O żadnym buncie brzydszej płci nie może być mowy: męski ród wie, że z dominacją pań nie wygra, więc może sobie jedynie ponarzekać, wypluć z siebie potok żalów, względnie bezpardonowych złośliwości. I bohaterowie nowego filmu Marka Koterskiego to właśnie robią: nie przy piwie, nie przy wódce, ale podczas długiej, nocnej jazdy samochodem, w którym dokonuje się swoisty rytuał słownego egzorcyzmowania wymierzonych w kobiety męskich pretensji, lęków i fobii.
Wszystkie komentarze