Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie zorganizował pokazu prasowego przed premierą.
REKLAMA
1 z 7
Moja chuda siostra ****
Szwecja, Niemcy 2015 (Min lilla syster) Reż. Sanna Lenken. Aktorzy: Rebecka Josephson, Amy Deasismont, Maxim Mehmet
Dwie siostry czyli rodzinny dramat z anoreksją (bulimią?) w roli głównej.
Są jak brzydkie kaczątko i łabędź. 11-letnia Stella jest pulchna i niezbyt urodziwa, jej 14-letnia siostra Katja - szczupła i bardzo ładna. Na dodatek Katja jest utalentowaną, odnoszącą sukcesy łyżwiarką figurową - nic dziwnego, że uwaga rodziców skupia się głównie na niej. Stella kocha ją (z wzajemnością zresztą), choć zarazem zazdrości i nieporadnie próbuje naśladować. Pewnego dnia odkrywa, że bardzo dbająca o dietę siostra ukradkiem objada się chrupkami...
Najlepszy pomysł filmu polega na tym, że jego główną bohaterka nie jest cierpiąca na zaburzenia odżywiania (najpierw wyglądające na bulimię, potem na szybko rozwijająca się anoreksję) Katja, ale Stella, z której perspektywy cała ta historia jest opowiadana. Odkrycie, jakiego dokonuje, stawia ją wobec niełatwych dylematów: film jest nie tylko dramatem choroby, ale dramatem lojalności. Dodatkową komplikację wprowadza tu fakt, że Stella podkochuje się w trenerze Katji (przez moment bałem się, że będzie to opowieść o Bogu ducha winnym człowieku oskarżonym o pedofilię). Wszystko to wydaje się autentyczne, pokrętne relacje między siostrami ukazane są prawdziwie, a dziewczynka grająca Stellę (Josephson) jest niewątpliwym aktorskim odkryciem. Deasismont przekonuje mniej, ale też rolę ma bardziej jednostronną i trochę niedopisaną: poświęciła się uprawianiu sportu, jest perfekcjonistką, jej nastrojami rządzą hormony - ok, ale chciałoby się wiedzieć o niej coś więcej. Najsłabiej wypadają tu rodzice: zapracowani, nic-nie-widzący, a momentami postępujący tak nieracjonalnie, że rodzi się podejrzenie sztucznego podkręcania dramaturgii filmu.
Awangarda 2
2 z 7
Rabusie fistaszków *
USA 2015 (Get Squirrely). Reż. Ross Venokur. Dubbing: Michał Konarski, Gabriela Całun, Sławomir Pacek, Jan Kulczycki
Wizualnie okropne, scenariuszowo - wtórne.
Już pierwsze minuty filmu mogą wprawić w osłupienie. Okropna animacja wygląda jak z podrzędnego (i bardzo taniego) serialu dla najmłodszych, sympatyczne w teorii postaci (sarkastyczny wąż, czyli hakerka Renia, jeżozwierz-fantasta, czyli Kolec, ale też Edek - prorodzinna żaba z marzeniami o przygodzie) przypominają raczej plastikowe figurki niż żywych bohaterów, a fabuła to właściwie nieudolna wariacja na temat "Gangu wiewióra".
Nie mam pojęcia, dla kogo jest to film: wizualna strona sugeruje, że dla bardzo młodych widzów, scenarzysta bawi się jednak mało zręcznie w gangsterskie kino akcji (wiewiór Franek, czyli szlachetny gangster, chce przejąć z perfekcyjnie strzeżonego instytutu orzeszki zawłaszczone przez ludzi do produkcji kremu do pięt) i rzuca żarty dla zdecydowanie starszych. W rezultacie ni to Bond, ni bajeczka dla milusińskich - najlepsze w tym filmowym półprodukcie są chwile, gdy gwiazdeczka realizowanych dla Nickelodeona seriali Victoria Justice śpiewa proste, ale z delikatnie jazzowym zacięciem zaaranżowane piosenki. Chociaż tyle.
Helios, Multikino
3 z 7
Spectre *****
Wielka Brytania, USA 2015 Reż. Sam Mendes. Aktorzy: Daniel Craig, Lea Seydoux, Christoph Waltz, Ralph Fiennes, Noamie Harris, Monica Bellucci
Dwudziesty czwarty Bond. Czy ostatni?
Oczywiście pytanie jest czysto retoryczne: kury, która znosi takie ilości złotych jajek, nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zabijać. Ale zadaję je, gdyż jest w "Spectre" coś schyłkowego i zarazem podsumowującego, jakiś syndrom końcowego rozdziału.
Po pierwsze, niemal cała intryga, włącznie z poszczególnymi scenami, składa się z cytatów, aluzji i odniesień do wcześniejszych "bondów", i tych z Craigiem, i tych już klasycznych.
Po drugie, tajemnicza i skomplikowana przeszłość Bonda została - w ślad za bezpośrednim poprzednikiem, "Skyfall" - gruntownie spenetrowana, tu już w przyszłości nie będzie się czym pożywić.
Po trzecie, czasy się zmieniają, technologia (także zabijania) idzie do przodu, w związku z czym nasz ulubiony agent staje się trochę przeżytkiem. W "Spectre" jeszcze jego anachronicznością gra się całkiem inteligentnie (to jeden z głównych wątków filmu), ale tego numeru nie da się już chyba powtórzyć.
Słowo o fabule. Bond walczy tu ze złowrogą organizacją SPECTRE, na której czele stoi Franz (Waltz), przemierza świat w towarzystwie blondwłosej doktor Swann (Seydoux), psycholożki i córki pracującego niegdyś dla SPECTRE zabójcy, gdy tymczasem w Londynie trwa intensywna reorganizacja służb. Ich nowy szef (ochrzczony przez Bonda C - nie będę rozwijał tego skrótu) chce zorganizować gigantyczną, międzynarodową sieć wywiadowczą, w której dla przestarzałego ?programu 00? nie ma już miejsca...
Te wszystkie wątki (rodzinny, walki z nemesis i zawodowy) są tu splecione zręcznie i w zamkniętą całość, a jawne samozapożyczenia budują niezbędny dystans. Przez pierwszą godzinę film jest w ogóle pierwszorzędny (gdyby utrzymał ten poziom stylu i rytmu narracji, byłby najlepszym ?bondem? w historii), ale od momentu odwiedzin Bonda u pani doktor w austriackich Alpach coś się w tym gładko naoliwionym mechanizmie zacina. Fabuła traci kierunek, skacze się z epizodu na epizod, nie generując przy tym szczególnego napięcia.
Zdarzają się sceny właściwie puste, albo takie, które dadzą wprawdzie fanom okazję do zgadywania, z którego "bonda" pochodzą, ale gdyby znalazły się w zwykłym filmie sensacyjnym uznalibyśmy je za strasznie liche. Wszystko to też trwa dużo za długo. Ale Bond to Bond: sporo tu firmowych zagrań, "nieprawdopodobnych wyczynówę oraz niezłych dowcipów (dzięki Q głównie), tonacja jest raczej lekka (Waltz to łajdak właściwie campowy), a Craig rozluźniony i bardzo pewnie czujący się w swojej roli. Mam jednak wrażenie, że swoim Astonem Martinem dojechał już do jakiejś ściany.
Helios, Multikino
4 z 7
Sufrażystka ****
Wielka Brytania 2015 (Suffragette). Reż. Sarah Gavron. Aktorzy: Carey Mulligan, Helena Bonham Carter, Ben Whishaw, Natalie Press, Brendan Gleeson, Meryl Streep
Wzruszający film o kobietach, które na początku XX w. walczyły o prawo głosowania.
Od dziecka pracująca w pralni Maud (znakomita Mulligan) po raz pierwszy zderza się z walecznymi sufrażystkami na zatłoczonej Oxford Street: bojowniczki wybijają tam wystawowe szyby. Wtedy jeszcze główna bohaterka buńczucznych sufrażystek trochę się boi. Zacznie jednak poznawać bliżej kolejne z nich, trochę przypadkiem zabierze w ich imieniu publicznie głos.
Scenarzystka Abi Morgan tę fikcyjną postać kreuje zresztą tak, by stała się symbolem rodzącej się u kobiet samoświadomości: Maud zaczyna rozumieć, że inne życie jest po prostu możliwe. Życie, w którym kobiety nie muszą pracować od świtu do nocy za grosze, zgadzać się na seksualne molestowanie i wszechwładzę mężczyzn.
Świat w "Sufrażystceę jest klarownie czarno-biały. Kobiety okazują się albo ciche i potulne, albo waleczne i gotowe zapłacić najwyższą cenę w imię idei. Politycy kłamią, gazety piszą to, czego chcą od nich politycy, a w więzieniu kobiety traktowane są nieludzko.
Ale nawet jeśli uproszczeń jest tu sporo, reżyserka wykorzystuje je w słusznej sprawie: pokazuje świat ledwie sprzed stu lat, który dziś wydaje się abstrakcją. Gdy w Londynie walczyły sufrażystki, o prawa wyborcze kobiety dopominały się już na terenach dawnej Polski, bo tuż po wyzwoleniu w roku 1918. Owszem, Maria Curie-Skłodowska dostała nagrodę Nobla, ale nie została przyjęta do Francuskiej Akademii Nauk, bo była kobietą.
Ważny jest też w "Sufrażystce" wątek kobiecej rewolucji. Rewolucji, która ma swojego duchowego lidera (w tym wypadku Emmeline Pankhurst, chociaż grająca ją Meryl Streep pojawia się tylko w jednej scenie), zgodnie z hasłem "czyny - nie słowa" od pokojowych demonstracji przechodzi do aktów przemocy, by zwrócić uwagę mediów. Ale zakłada też męczeństwo, które wzrusza masy bardziej niż tysiące racjonalnych argumentów - tu ważna postać Emily Davison, którą gra Natalie Press.
"Sufrażystka" trzyma w napięciu i wzrusza, ale ostatecznie przypomina o wielu grupach społecznych, które walczyć musiały (a często muszą i dziś) o oczywistości. Czyli o to, by wszystkich traktować równo.
Awangarda 2
5 z 7
W cieniu kobiet ***
Francja, Szwajcaria 2015 (L'ombre des femmes) Reż. Philippe Garrel. Aktorzy: Stanislas Merhar, Clotilde Courau, Lena Paugam
Nowa Fala, stare prawdy czyli o miłosnym czworokącie.
Film weterana francuskiego kina, debiutującego w latach 60., nawiązuje do ówczesnej, nowofalowej poetyki. Czarno-białe zdjęcia, zdystansowany komentarz dobiegający z off-u, rzeczywistość o nieco anachronicznym wyglądzie. Niestety problematyka filmu, obracająca się wokół kwestii niewierności i seksualnego nierównouprawnienia, też jest raczej nieświeża.
Bohaterami filmu jest Pierre i Manon, małżeństwo klepiących biedę filmowców: on reżyseruje dokumenty, ona je montuje. Pewnego dnia Pierre wdaje się w romans z Elizabeth, stażystką z filmowego archiwum...
Ach! Mieć oddaną żonę (Manon) i jednocześnie kochankę niewymagającą żadnych zobowiązań - toż to właściwie ideał życia! Ale niestety: kochanka zaczyna się zbyt blisko przysuwać, a żona zaczyna spotykać z innym mężczyzną. Pierre, dowiedziawszy się o tym, zachowuje się jak typowa Męska Szowinistyczna Świnia: jemu wolno zdradzać, na pełnym luzie i bez wyrzutów sumienia - żona nie ma do tego prawa. Film nie mówi nam jednak w "w tym temacie" niczego nowego. Wiadomo, że we współczesnej obyczajowości panuje pod tym względem pewna asymetria, że i dziś nie brakuje takich egoistycznych facetów, stosujących podwójne standardy i traktujących swoje partnerki jako prywatną własność, ale co z tego? Sam zaś tę nierównowagę bezwiednie powiela: wątek romansu Pierre'a jest rozbudowany, Manon - ledwo zaznaczony.
Miałem też wrażenie, że jest to raczej materiał na "allenowską" komedię, niż dramat: wprawdzie film nie jest pozbawiony poczucia humoru, ale jest tak już cienkie, że prawie niezauważalne.
Awangarda 2
6 z 7
Zakazany Bóg *
Hiszpania 2013 (Un Dios prohibido). Reż. Pablo Moreno. Aktorzy: Jacobo Munoz, Inigo Etayo, Elena Furiase, Juan Lombardero
Temat ważny, ale filmowe wykonanie - okropne.
Prześladowania katolików i masowe morderstwa duchownych w trakcie wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939) to temat na niejeden film. Film, który byłby w stanie wyłuskać polityczno-społeczne komplikacje Hiszpanii tamtych czasów. Zderzyć autentyczną wiarę z uwikłaniem kościoła w politykę, szukać przyczyn antyklerykalnego szaleństwa, ale też pokazać drugą stronę wynikającą z poparcia przez kościelną hierarchię gen. Franco.
W tej mrocznej, hiszpańskiej przeszłości nic nie jest czarno-białe, ale taki właśnie jest "Zakazany Bóg". Nie dlatego jednak to film nieudany. Można oczywiście skupić się na młodych klerykach z Barbastro przetrzymywanych przez brutalnych "anarchistów", a w końcu zamordowanych. Tyle tylko, że dramat duchownych ubrany zostaje w kuriozalnie drętwe dialogi i na poły amatorskie sceny.
Pablo Moreno serwuje nam czytankę z fatalnie grającymi aktorami (wielu z nich to amatorzy - autentyczni klerycy), kuriozalnie wystylizowanymi, wrzuconymi w nieudolnie inscenizowany, sztuczny świat. Kolejny to niestety przykład twórcy, który tzw. chrześcijańskiemu kinu robi niedźwiedzią przysługę.
Awangarda 2
7 z 7
Pokazy specjalne w Heliosie
Filmowe Poranki ze Scooby Doo
8 listopada o godz. 10.30 seans filmu "Scooby-Doo! Pogromcy wampirów". Oprócz pokazu na dzieci czekają także gry, zabawy i konkursy z animatorami.
Kultura dostępna
Seans filmu "Obława". II wojna światowa. Kapral Wydra, żołnierz partyzanckiego oddziału, zmaga się nie tylko z Niemcami i polskimi zdrajcami, ale także z własną przeszłością.
Wszystkie komentarze