Austria 2014 (Im Keller) Reż. Ulrich Seidl
Bardzo ciekawy dokument znanego (również z krytycznego stosunku do swoich rodaków) austriackiego reżysera. Co kryją piwnice domostw nad pięknym, modrym Dunajem?
Połączenie słów "austriacki" i "piwnica" brzmi trochę niepokojąco, śpieszę więc uspokoić czytelników, że nie jest to film o Josefie Fritzlu, ale o tym, co dzieje się w piwnicach zwykłych (?) mieszkańców tego kraju.
A dzieje się wiele, gdyż są to miejsca, gdzie zaspakaja się swoje skryte, wstydliwe upodobania (także erotyczne, ze wskazaniem na sado-maso), samym układem przestrzennym sankcjonując podział na to, co oficjalne i ogólnodostępne, a to, co ściśle prywatne. Są to na ogół pomieszczenia schludne i porządne, utrzymane w drobnomieszczańskim (czasem zaiste koszmarnym) guście, ale tym mocniej kontrastuje to z charakterem odbywanych w nich praktyk - zwykle dziwacznych, perwersyjnych, groteskowych (choć są i całkiem niewinne, jak zabawa dziecinną kolejką).
Widzimy więc miłośnika broni, który w piwnicy urządził sobie nieformalny klub strzelecki, a oprócz ćwiczeń, lekcji i rozmówek ze swoimi - potwornie ksenofobicznymi - klientami lubi tam wyśpiewywać arie operowe, wykorzystując dogodną akustykę.
Oglądamy parę władczej pani i jej seksualnego niewolnika, tłustego, owłosionego ochroniarza, z ochotą wykonującego jej najbardziej upokarzające polecenia (zawsze przy takich okazjach zastanawiam się, jak ludzie mogą godzić się na występ przed kamerą: pani kazała? honorarium skusiło?).
Mamy też trębacza z wygrywającej dziarskie marsze orkiestry dętej, który urządził sobie w piwnicy muzeum hitlerowskich pamiątek, z portretem fuhrera na czele, i urządza tam popijawy z kolegami-muzykami. Jest też kobieta o masochistycznych skłonnościach, która opiekuje się w Caritasie ofiarami przemocy domowej (!). Oraz wiele innych postaci, na pozór całkiem przeciętnych mieszczuchów, ale mających swoje drugie, sekretne życie - życie pod podłogą.
Jest to wszystko i straszne i śmieszne, czasem odrażające i przez swoją intymność krępujące, nie całkiem spójne (niektóre przykłady wydają się dość przypadkowe, niekiedy "drugie życie" rozciąga się na całe mieszkanie itd.), ale bardzo interesujące. Czy można to jednak nazwać "metaforą austriackiej podświadomości", nie jestem pewien. Kwestia reprezentatywności pozostaje otwarta, indywidualne aberracje mogą się wszak zdarzyć wszędzie, choć niewątpliwie swoisty "kult piwnicy" panujący w tym kraju jest zastanawiający i wiele mówiący.
"W piwnicy" nie jest całkiem "czystym" dokumentem, mimo, że Seidl przyjmuje tu postawę obserwacyjną, zdystansowaną, nie-komentującą. Niektóre działania jego bohaterów, jak np. kobiety trzymającej w piwnicy pudełka z lalkami-niemowlętami i schodzącej tam, by je tulić, jest tak już dosłowną ilustracją tęsknoty za macierzyństwem, że wydaje się inscenizacją. Są też ujęcia - zgodne z estetyką Seidla, lubiącą symetrię i staranną kompozycję kadru - które są w sposób oczywisty upozowane, jak do rodzinnego zdjęcia. Tego się jednak wcale nie ukrywa, nie mówiąc o tym, że są to obrazy niekiedy bardzo piękne.
Film kończy się takim właśnie, nie podpatrzonym, a zaaranżowanym obrazem: młoda, "puszysta" prostytutka usiłuje wygodnie się umościć w ciasnej, za małej dla niej klatce. Co prowokuje do pytania: czy niegrzeczne skłonności da się zepchnąć do podświadomości, w dół, do piwnic? Czy któregoś dnia nie wypłyną na powierzchnię? Pytanie aktualne, nie tylko w Austrii.
Awangarda 2
Wszystkie komentarze