Prezentowane tytuły wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 28 sierpnia. Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie zdecydował się pokazać dziennikarzom filmu przed premierą.
REKLAMA
1 z 5
Hitman: Agent 47 (?)
USA 2015. Reż. Aleksander Bach. Aktorzy: Ruppert Friend, Hannah Ware, Zachary Quinto, Ciaran Hinds
Tytułowy Agent 47 (Friend) jest ponoć szybszy niż wszyscy inni ludzie, silniejszy, inteligentniejszy, a przede wszystkim - naprawdę nie jest łatwo go zniszczyć.
Zamiast imienia posługuje się dwoma cyframi wytatuowanego na karku imienia. Emocje zastępuje działaniem, wylewne opowieści: lapidarnymi komunikatami maszyny do zabijania. Jego celem stanie się korporacja, która chce stworzyć armię superzabójców. Niespodziewaną sojuszniczką - Katia (Ware), z którą Agenta 47 łączy tajemnicza historia rodzinna.
- Chcieliśmy pozostać wierni koncepcji twórców gry - mówią twórcy filmu wzorowanego na popularnej, komputerowej strzelance. Ekranowy efekt pozostaje jednak nieznany: obraz pojawi się w polskich kinach bez pokazu prasowego.
Helios, Multikino
2 z 5
Love ***
Francja, Belgia 2015 Reż. Gaspar Noe. Aktorzy: Karl Glusman, Amio Muyock, Klara Cristin
Amerykanin w Paryżu czyli kopulowanie na ekranie.
"Love" znanego skandalisty, Gaspara Noe jest najmniej skandalicznym i wyzywającym z jego filmów. Nie ma tu sadystycznej przemocy, delektowania się brutalnym gwałtem. Jest natomiast bardzo dużo seksu, nie pozorowanego, pokazywanego otwarcie i w zbliżeniach. Trudno to jednak uznać za skandal - tym bardziej, że te liczne stosunki są bardzo ładnie sfilmowane, chyba, że za skandal uzna się włączenie obrazków rodem z hard porno w obręb tzw. kina artystycznego.
Ma to być tzw. "seks sentymentalny", będący wyrazem uczuć - realizacja artystycznych marzeń bohatera filmu, stanowiącego młodzieńcze alter ego reżysera. Jest nim Murphy, Amerykanin, początkujący filmowiec. Murphy ma 2-letnie dziecko z młodziutką Omi i tkwi z nią w nudnym związku, sfrustrowany i nieszczęśliwy.
Jego prawdziwą miłością była lubiąca narkotyki i łóżkowe eksperymenty Elektra, która porzuciła go dowiedziawszy się o zdradzie. Pod wpływem telefonu od jej matki, zaniepokojonej o córkę nie dającej znaku życia, Murphy zaczyna rozpamiętywać ich związek...
I tak dostajemy serię retrospekcji, które wprawdzie udowadniają oczywisty, a ignorowany przez kino fakt, że będący ze sobą młodzi ludzie chętnie chodzą do łóżka, ale w swojej monotematyczności są raczej nudne. Gorzej jest poza łóżkiem: rozmowy z Elektrą, podobnie jak wewnętrzne monologi Murphiego, to na ogół pretensjonalne banały. W sumie jest to wielki lament za ukochaną, wypełniony poczuciem winy i lękiem o jej los. Oddaje on doświadczenie powszechne i na marginesie trafnie definiuje wewnętrzną sprzeczność współczesnych związków - chce się sobie dać maksymalną swobodę, a jak dojdzie co do czego, wybucha się zazdrością - ale jest to kino jałowe, marnie grane, i nie wyzwalające empatii wobec bohatera. Zaś użycie 3D to już czysta groteska: czy naprawdę warto było stosować trójwymiarową technologię, by ukazać męski członek tryskający spermą w kierunku widowni?
Multikino
3 z 5
We Are Your Friends ***
USA 2015. Reż. Max Joseph. Aktorzy: Zac Efron, Emily Ratajkowski, Wes Bentley, Jonny Weston, Shiloh Fernandez, Alex Shaffer
Zac Efron chce zostać DJ-em. A widz chce iść na imprezę.
Jest ich czterech - Mason (Weston), Ollie (Fernandez), Wiewiórka (Shaffer) oraz ten najważniejszy, a z pewnością najbardziej wymuskany, czyli Cole. Mieszkają w mało prestiżowej części Los Angeles, robią dużo hałasu, lubią proste zabawy i marzą o wielkich milionach godnych twórcy Instagrama Kevina Systroma. Wiewiórka jest z tej grupy najbardziej wrażliwy, Cole ma z kolei najwięcej z artysty - chce zostać popularnym DJ-em, chociaż na razie jego próby tworzenia muzyki elektronicznej wywołują raczej uśmiech politowania.
Przynajmniej w Jamesie (Bentley), sławnym na całym świecie DJ-u, który przypadkiem - poznają się przed klubem podczas palenia skręta - wciąga Cole'a w swój świat. James ma bowiem wszystko to, o czym nasz bohater marzy: sławę, forsę, a na dodatek piękną i niezrozumiale zakochaną w nim dziewczynę Sophie. Cole, jak się okaże, potrafi świetnie rozkręcić imprezę, znakomicie czuje się w wielkim świecie, a najlepiej - rzecz jasna - w towarzystwie urodziwej Sophie.
Debiut Maxa Josepha pozszywany jest z tego, co dobrze znane: musi być więc pełna marzeń młodość u progu dorosłości, próba wybicia się ponad przeciętność, podły świat opływających w dostatek biznesmenów, ale też skomercjalizowana sztuka i - może nawet przede wszystkim - miłość niemożliwa. Jak na film pełen DJ-skiej energii moralizatorskie wycieczki są tu momentami nie do zniesienia, jak na opowieść o oryginalności w muzyce zbyt dużo tu banałów o szukaniu siebie i wplataniu w dźwięki osobistych przeżyć.
A jednak - jeśli potraktować "We Are Your Friends" jako tętniące muzyką i świadomie naiwne scenariuszowo kino dla młodych - wcale nie jest tak źle. Film Josepha ma więc całkiem niezłą energię, skutecznie zachęca do wyjścia na imprezę, a zarazem delikatnie pokazuje, że nie o wieczną balangę temu pokoleniu chodzi, ale o rodzaj ukołysania w beatowym transie, którym świetnie zarządzać może sprawny DJ.
Całkiem niedawno w "Ekipie" przekonywano, czemu warto zostać gwiazdą Hollywood: chodzi o kasę, sławę, kiczowaty luksus i tabun pięknych kobiet do podrywu. Obraz Josepha, bez finezji co prawda, ale jednak te marzenia nastolatków stopuje. Nie wszyscy będą zarabiać miliony, mieszkać w willach z basenem i wozić się sportowymi furami: niektórzy w prowizorce mogą wylądować na dłużej. Albo na zawsze. Bo może istnieją inne definicje sukcesu niż Hollywood, sława i dziewczyna?
Helios, Multikino
4 z 5
Żyć nie umierać ***
Polska 2015. Reż. Maciej Migas. Aktorzy: Tomasz Kot, Janusz Chabior, Andrzej Konopka
Tomasz Kot w roli luźno inspirowanej życiem aktora Tadeusza Szymkowa: jako król życia na zakręcie, któremu zostało kilka miesięcy na naprawienie długiej listy błędów.
Masz trzy opcje, usłyszy Bartek od przyjaciela po tym, jak dowie się, że umiera na raka: zmieniasz niezbyt pomyślne zakończenie (eufemistyczne określenie na samobójstwo), idziesz w tango albo robisz remanent. Mężczyzna wybiera ostatnią z nich. Nie wie jeszcze, że będzie to gorzki remanent. W końcu przehulał po pijaku ostatnie lata, przez co nie zauważył nie tylko tego, że przed domem wyrósł wieżowiec. Przegapił nawet, jak rozpadła się jego rodzina. Ani córka, ani była żona nie chcą mieć już z Bartkiem nic wspólnego. On sam zresztą nie pamięta (czy nie chce pamiętać) dlaczego. Teraz spróbuje nadrobić stracony czas.
Brzmi znajomo? Kino odmieniło takie historie przez wszystkie możliwe przypadki. Trudno więc oczekiwać, że Maciej Migas powie nam o sytuacji, w jakiej znalazł się bohater, coś nowego. I nie mówi. Na szczęście reżyser ma do dyspozycji Tomasza Kota, faceta z charyzmą i talentem do uwiarygodniania postaci. Nawet jeśli nie jest to kreacja jego życia, pomaga wynieść sztampową produkcję ponad poziom telewizyjnych "Prawdziwych historii".
Bohater "Żyć nie umierać" wydaje się zlepkiem losów wielu aktorów: mogli być na szczycie, lecz dorabiają na marketowych promocjach, a jedyne oklaski otrzymują rozgrzewając publiczność telewizyjnego show. Na planie Kot spotkał się ze swoim mentorem sprzed lat. Mowa o Januszu Chabiorze. Chabior gra tu Żuka (tego od trzech opcji), który pomógł Bartkowi wygrać z nałogiem. Ich wspólne sceny należą do najlepszych w filmie, nie brakuje w nich swobody ani humoru (wprowadzanego też mniej lub bardziej subtelnie w innych epizodach). Nawet jeśli rady rzucane przez Żuka przy dymku brzmią jak raczej kiepskie bon moty.
Scenariusz nie powiela wszystkich klisz rozliczeniowych opowieści. Oczywiście, mamy szpitalne korytarze i inne dobrze znane obrazki, a bohater ucieka we wspomnienia przeglądając zdjęcia wyciągnięte z piwnicy - ale przecież sentymentalizm wydaje się naturalny. Próbuje również nawiązać kontakt z bliskimi, których skrzywdził - i trudno się dziwić, że ma nadzieję na pojednanie. Nie zawsze jednak spóźnione przeprosiny wystarczą, by rachunek sumienia robiony pośpiesznie przez umierającego wyszedł na plus. A jak wyszedł sam film? Na trzy z plusem.
Helios, Multikino
5 z 5
Wydarzenia specjalne w Heliosie
Dzwoneczek i wróżki
Wydarzenie dla najmłodszych widzów, którzy uwielbiają marzyć. Seanse podzielone zostało na dwie weekendowe odsłony. Pierwsza już za nami. Teraz w programie: film "Dzwoneczek i tajemnica piratów" (29 sierpnia, godz. 15), a dzień później "Dzwoneczek i bestia z Nibylandii" (30 sierpnia, godz. 15). Seansom towarzyszą atrakcje, w tym konkursy z nagrodami.
Filmowe poranki Scooby-Doo
30 sierpnia o godz. 10.30 zaplanowano seans filmu "Scooby-Doo! Wyprawa o mapę skarbów". Oprócz pokazu na dzieci i rodziców czekają także gry, zabawy i konkursy z animatorami.
Kultura dostępna
Kino zaprasza (3 września, godz. 18) na pokaz filmu "Body/Ciało".
Cyniczny prokurator i jego cierpiąca na anoreksję córka próbują odnaleźć się po tragicznej śmierci najbliższej osoby. Grają: Janusz Gajos, Maja Ostaszewska, Adam Woronowicz i inni. Wstęp tylko 10 zł.
Wszystkie komentarze