Golden Dragon jest restauracją na Targu Rybnym. Lokal jest przestronny, można znaleźć w nim wiele elementów nawiązujących do kultury Dalekiego Wschodu, jak chińskie obrazy, smoki, czy też ciastka z niespodzianką.
Właścicielką restauracji jest rodowita Chinka, Ho Lai Chong, która w Olsztynie mieszka od dwudziestu lat. - Serwujemy tradycyjne potrawy, które można znaleźć w chińskim domu - mówi właścicielka. Restauracja nie jest obca mieszkańcom Olsztyna. Wcześniej lokal mieścił się przy ulicy Pstrowskiego. Zrezygnowano jednak z tego miejsca z powodu mało atrakcyjnej lokalizacji oraz ograniczonego wnętrza, bo klientów, jak mówi właścicielka, było "bez liku". - Teraz dzięki nowemu miejscu jest szansa, że jeszcze więcej osób przekona się do chińskiej kuchni - uważa Ho.
- Dodatkowym atutem restauracji jest kucharz prosto z Chin, który ukończył studia gastronomiczne i pracował w dużym hotelu w mojej ojczyźnie. Ma doświadczenie, a ludzie zamawiając jedzenie upewniają się, czy to ten sam kucharz, co w poprzednim miejscu.
W menu znajdziemy takie potrawy jak wieprzowinę w sosie słodko-kwaśnym, smażoną kaczkę po pekińsku, czy kuleczki z kurczaka w sosie na ostro. Osoby, które szukają nowych kulinarnych doznań mogą spróbować, jak smakuje kałamarnica z warzywami czy żaba w ostrym sosie czosnkowym.
Przy ul. Okopowej 24a, po przejściu przez próg pubu Valhalla możemy poczuć się jak w prawdziwej nordyckiej gospodzie. Drewniane ściany kojarzą się z wnętrzami budynków mroźnej Skandynawii. Na klientów patrzą oczy rzeźb Wikingów. Stoły zrobione są z tarcz nordyckich wojowników, a na barze widnieje napis z nordyckich liter, który jest zagadką dla gości. - Kto trochę zagłębi się w pismo runiczne, będzie mógł z niego odczytać stare porzekadło - mówi barmanka pracująca w tym miejscu.
Jakie trunki oferuje to miejsce? - Proponujemy piwo z Browaru Kormoran w Olsztynie, bo chcemy żeby goście spoza miasta, a także mieszkańcy przekonali się do regionalnych trunków. Mamy również piwa litewskie czy czeskie, a w planach poszerzenie oferty o alkohole z innych krajów, przede wszystkim ze Skandynawii - dodaje barmanka. Co ciekawe ci, którzy na dobre chcą zagłębić się w klimat Wikingów mogą zamówić piwo nie w tradycyjnym kuflu, a w nordyckim rogu.
Kolejnym z ciekawych miejsc nie tak dawno otwartych na olsztyńskiej starówce jest kawiarnia-pub Farsha. Miejsce to jest przy ul. Lelewela. Jego właścicielką jest Magdalena Pliskowska, która uważa, że najlepszym sposobem na przyciągnięcie klienta jest oryginalność i jakość oferowanych usług: - Jesteśmy lokalem, można tak powiedzieć, podróżniczym. Nasz wystrój nawiązuje do Afryki północnej i kultury Bliskiego Wschodu - mówi Pliskowska.
W Farshy można spróbować orientalnych deserów, napić się beduińskiej herbaty bądź egipskiego piwa, czy zrelaksować się przy zapachu sziszy. Wystrój jest autorskim dziełem właścicieli. - Żyrandole, meble są według naszego projektu i wykonane naszymi rękoma - opowiada właścicielka.
Miejsce oferuje również interesujące gry planszowe oraz logiczne, a co czwartek w Farshy można posłuchać opowieści podróżników z ich przygód po Europie.
Wejście do Yoi Sushi jest przy ul. Okopowej (na wysokości amfiteatru). - Szukaliśmy lokalizacji przez pół roku. Jak okazało się, że możemy mieścić się na starówce, to byliśmy zachwyceni, że się nam udało. Ci, którzy będą chcieli nas znaleźć, to nas znajdą, bo jedzenie, które oferujemy jest naprawdę dobre - mówi Piotr Tomczyk, który wspólnie z Aleksandrem Zielińskim jest właścicielem restauracji.
I dodaje: - Na razie działamy na zasadzie marketingu szeptanego. Klienci przychodzą, wychodzą zadowoleni i przekazują znajomym swoje opinie. Przyjdzie jeszcze pora na ulotki, reklamy i wtedy znajdzie się jeszcze więcej chętnych na maki, nigri i inne oferowane przez nas produkty - uważa Tomczyk.
Na pytanie, czy nie obawia się dużej konkurencji odpowiada, że w olsztyńskim środowisku fanów sushi jest jeszcze potencjał. - W stolicy Warmii i Mazur mieszka około 200 tysięcy osób, a są cztery miejsca oferujące takiego rodzaju jedzenie, także jest zapotrzebowanie - mówi.
Wnętrze jest przestronne i nowoczesne. Właściciele dbając o wygląd chcieli, aby klienci czuli się komfortowo, a atmosfera była domowa.
Taką kuchnię oferuje Tabasco przy ul. Kołłątaja. Wnętrze jest przytulne, ściany są w pastelowych kolorach. Wystrój przywodzi na myśl południowoamerykańską hacjendę. - Najpierw myśleliśmy, że będzie to pub z przekąskami, ale mój wspólnik wpadł na pomysł, żeby było to miejsce z dobrym meksykańskim jedzeniem - mówi Maria Wojnowska, współwłaścicielka lokalu. - Był on szefem kuchni renomowanej restauracji w Warszawie. Specjalizował się właśnie w tego typu kuchni i doszliśmy do wniosku, że trzeba wykorzystać jego potencjał.
Inwestorzy do Olsztyna przyjechali z Warszawy, wcześniej zrobili rekonesans stanu olsztyńskiej gastronomii i doszli do wniosku, że właśnie tego typu miejsca brakuje w mieście.
I dodaje: - Chętni mogą spróbować tak ostrych sosów, że przed ich spożyciem trzeba napisać specjalne oświadczenie, w którym zgadzamy się na ich dobrowolne spożycie. Miłośnicy ostrego jedzenia, wychodzą od nas ze łzami w oczach, ale też z uśmiechem na ustach.
Ciekawostką w lokalu są konkursy jedzenia na czas czteropiętrowych burgerów. - Zjedzenie takiego posiłku zajmuje niecałą godzinę, a ten kto założy się z pozostałymi klientami o to czy go zje i podoła temu zadaniu, to może wzbogacić się o sporą sumkę.
126pub (ul. Kołłątaja 22) swoim charakterem odbiega od pozostałych nowopowstałych lokali. Rzeczą, która ma przede wszystkim przyciągnąć mieszkańców stolicy regionu jest umieszczony w środku czerwony fiat 126p. Przednia część kultowego auta ustawiona jest w centralnym punkcie lokalu. Z jego wnętrza można napić się piwa. Lokalem zarządza Olimpia Matusiewicz, która mówi, że pomysł z maluchem wziął się ze wspomnień z dzieciństwa. - Rodzice opowiadali mi, że jak miałam kilka miesięcy, to wozili mnie takim właśnie czerwonym maluchem. Dlatego znalazł się on we wnętrzu lokalu - tłumaczy właścicielka.
W tym pomyśle nie zabrakło również inspiracji. - Ucząc się w Liceum Plastycznym w Olsztynie często jadłam drugie śniadanie we wnętrzu ustawionego wewnątrz szkoły trabanta. Połączyłam wspomnienia z dzieciństwa z tym, co pamiętam z czasów szkolnych i wyszło to, co można spotkań w pubie - opowiada.
Wnętrze lokalu przywodzi na myśl lata poprzedniego ustroju. - Mamy różnego rodzaju gadżety przypominające tamte, przecież nie tak odległe czasy. W środku jest wspomniany maluch, mamy stary telewizor czy telefon z tego okresu. Goście zasiadają na oryginalnych 39-letnich fotelach, a charakter tego miejsca podkreślają goździki - dodaje.
Barmanki ubrane są w charakterystyczne fartuchy i oferują alkohole związane z PRL-em.
Właścicielka lokalu ma w planach zorganizowanie wielu wydarzeń, które pozwolą 126pubowi przyciągać noych gości. - Rozważamy organizację wieczorków dla singli, myślimy też o dancingach z muzyką z lat 80. i 90-tych. Będą być może również projekcje kultowych filmów, jak "Miś" czy "Rejs" - mówi młoda właścicielka.
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze