Im więcej gwiazdek (od 1 do 6) przy tytule, tym wyższa ocena krytyków ?Gazety Co Jest Grane?. Znak zapytania oznacza, że dystrybutor nie chciał zorganizować pokazu prasowego przed premierą. Filmy wchodzą na ekrany olsztyńskich kin 10 kwietnia 2015 r.
REKLAMA
1 z 7
Dom 3D ***
USA 2015 (Home). Reż. Tim Johnson. Dubbing: Przemysław Stippa, Monika Dryl, Mariusz Czajka, Anna Gajewska, Krzysztof Pluskota.
Niebieski kosmita zaprzyjaźnia się z sympatyczną nastolatką, dzięki której uczy się, co znaczą łzy, śmiech, odwaga i przyjaźń
Wśród żyjących na odległej planecie członków dziwnej rasy niebieskich stworków (czyli Buwów) pewne zasady są niezmienne. Nikt na przykład z nikim się nie zaprzyjaźnia i do nikogo raczej nie uśmiecha. Niewskazane są samodzielne myślenie i jakikolwiek bunt wobec - niezdarnego zresztą - przywódcy. Ale główny bohater Och nijak się w tych ramach zmieścić nie potrafi: stąd jego ciągłe wpadki, które zagrażają przyszłości Buwiej rasy. Zwłaszcza teraz, gdy Buwy w pomysłowy sposób zamieszkały Ziemię, ludzi przetransportowały na odległy, australijski kontynent, ale nieopatrznie wysłana przez Ocha wiadomość może sprowadzić nieszczęście w postaci okrutnych Gorgów.
Trzeba przyznać, że półtoragodzinna fabuła Dreamworks to istna kopalnia pomysłów. Ciekawe są już same Buwy - zmieniające kolor (gdy się denerwują albo kłamią), zarazem życiowo głupie i zdumiewająco inteligentne (są w końcu w stanie przechytrzyć całą ludzkość i przerobić samochód w kolorową maszynę do latania), mówiące specyficznym, ?ludzkim? językiem z dowcipnymi błędami. Nieźle jest też wymyślona inwazja na Ziemię - ratowanie jednej rasy odbywa się tu kosztem innej, co widać tym bardziej, im mocniej zacieśnia się przyjaźń między Ochem i nastoletnią Tip. To właśnie ta dziewczyna, szukająca swojej matki, pokaże niesfornemu Buwowi, czym jest taniec i odwaga, lojalność i przyjaźń, ale też to, co najważniejsze - śmiech i łzy.
Dziwne tylko, że wszystkie te brawurowe pomysły scenarzystów układają się w fabułę mało emocjonującą, denerwująco mechaniczną, a na dodatek niezbyt zabawną (chociaż żartów tu mnóstwo). "Dom" cierpi bowiem na chorobę wielu współczesnych animacji: atakuje widza coraz to nowymi atrakcjami, łasi się do niego niczym filmowy kot Świniak, ale koniec końców nie potrafi tegoż widza (a na pokazie przedpremierowym siedzących bezgłośnie dzieci nie brakowało) zaangażować. Brawurowe kolory, statki kosmiczne, zabawy z grawitacją i imponującą technologią to jednak, jak się okazuje, za mało. Nawet jeśli z szlachetno-wzruszającym przesłaniem - żyj i pozwól żyć innym, a przy okazji kochaj - trudno się nie zgodzić.
Helios, Multikino
2 z 7
Motyl Still Alice ****
USA, 2014, 100 min., reż. Richard Glatzer, Wash Westmoreland, występują: Julianne Moore, Alec Baldwin, Kristen Stewart, Kate Bosworth, Hunter Parrish, Shane McRae, Stephen Kunken, Cali T. Rossen
Alice (Julianne Moore) jest uznaną profesor lingwistyki, która z dnia na dzień zaczyna zapominać wyrazy i szczegóły ze swojego życia. Zaniepokojona, wybiera się na badania. Wyrok - bo inaczej nie można go nazwać - jest niespodziewany i druzgocący. Mimo młodego wieku, kobieta cierpi na wczesne stadium choroby Alzheimera. Jakby tego było mało, problem jest dziedziczny - przebadać powinny się także jej dzieci. Jak Alice poradzi sobie ze stopniową utratą wszystkiego, co decydowało o jej osobowości?
Wiedza zgromadzona przez Alice była jej największym skarbem, w najistotniejszy sposób kształtowała to, kim jest i jak postrzega się główna bohaterka dramatu. Jak pogodzić się ze świadomością stopniowej utraty siebie i wszystkiego, co tworzyło się przez lata? Podobny problem znam z autopsji i mam świadomość, jak bolesna jest także obserwacja go z boku.
Na korzyść "Still Alice" bez wątpienia działają także aktorzy. Znakomita, ale rzadko popisująca się tu Julianne Moore zgarnęła za tytułową rolę wszystkie najważniejsze nagrody aktorskie z Oscarem na czele. Na drugim planie towarzyszą jej m.in. Alec Baldwin, coraz lepsza ostatnio Kristen Stewart (zobaczcie "Sils Marię") i Kate Bosworth.
"Still Alice" oparta jest na powieści Lisy Genovy z 2007 r. pod tym samym tytułem. W Polsce książka ukazała się jako "Motyl". Można próbować usprawiedliwiać polski tytuł filmu (ja próbuję tego w leadzie tekstu), ale nie ulega wątpliwości, że decyzja o zszyciu tytułu książki z tytułem filmu doprowadziła do powstania niezłego potworka i jednego z bardziej karkołomnych tytułów w ostatnich latach. Jakie szczęście, że nikt nie wpadł na to wcześniej - bardzo trudno kupowałoby się bilety na film pt. "Harry Potter i Insygnia Śmierci Harry Potter i Insygnia Śmierci: część I".
Niektórzy uważają, że "Still Alice" to krzepiący i koniec końców, poprawiający samopoczucie film. W jakiś perwersyjny sposób, być może. Tak naprawdę, jest to jeden z najbardziej przygnębiających filmów ostatnich miesięcy. Nie ma wątpliwości, że każdy - niezależnie od wieku - obleje się zimnym potem, gdy następnym razem zapomni numer telefonu, którego nigdy przedtem nie zapominał lub po raz kolejny zapodzieje gdzieś klucze.
Awangarda 2
3 z 7
Selma ****
Wielka Brytania, USA 2014 Reż. Ava DuVernay. Aktorzy: David Oyelowo, Carmen Ejogo, Tom Wilkinson, Tim Roth
O Martinie Lutherze Kingu i o tym, jak dzięki niemu czarnoskórzy mieszkańcy Ameryki wywalczyli sobie prawo do głosowania.
1965 rok. King, świeżo po otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla, próbuje najpierw prawo to (formalnie zagwarantowane w ustawie o prawach obywatelskich, ale w praktyce pod rozmaitymi pretekstami ograniczane) załatwić w zaciszu politycznego gabinetu: spotyka się z prezydentem Lyndonem Johnsonem (Wilkinson). Amerykański przywódca ma jednak inne priorytety, inne plany i forsowanie tej sprawy nie jest mu na rękę. W tej sytuacji King postanawia zorganizować marsz protestacyjny z miasteczka Selma w Alabamie do stolicy stanu Montgomery...
Tych marszy będzie w sumie trzy - każdy miał inny przebieg, w każdym też inaczej zachował się King - i choć finalny efekt całej akcji jest z grubsza znany, to film nie zostawia wrażenia, że był on nieunikniony i że wszystko musiało się udać. Post factum wszyscy są mądrzy i międlą frazesy o ?nieuchronnych procesach historycznych?, ale w rzeczywistości alternatywne, znacznie mniej przyjemne rozwiązania też były możliwe, i ?Selma? potrafi to widzowi unaocznić. Jest to dobry, bardzo porządnie zrealizowany film o ważnym epizodzie najnowszej historii amerykańskiej, jak również ciekawy i nie hagiograficzny portret murzyńskiego przywódcy. King (w doskonałej interpretacji Oyelowo) jest ciepłym człowiekiem o niewątpliwej charyzmie, wybitnym oratorem (choć z jego oryginalnych mów nie można tu było skorzystać) i sprytnym taktykiem. Musiał on walczyć na kilku frontach naraz: jego przeciwnikiem byli nie tylko zatwardziali rasiści jak gubernator Alabamy George Wallace (Roth), ale też czarnoskórzy działacze o bardziej radykalnych poglądach jak Malcolm X (który w jednej ze scen proponuje, aby podzieli się rolami: on będzie "złym policjantem", King - "dobrym") czy też aktywiści studenccy z Selmy traktujący go początkowo jak intruza. I choć był zwolennikiem działania bez przemocy, z użyciem przemocy przez drugą stronę jak najbardziej się liczył i zamierzał - via media - wykorzystać. Wiedział, że im dramatyczniejszy przebieg protestu, tym większe zainteresowanie telewizji, a tym samym silniejsza presja na waszyngtońską administrację. A jednocześnie nie był cynikiem, czuł na sobie ciężar odpowiedzialności i nie chciał szafować życiem ludzi, którzy w niego wierzyli, co wszystko razem było niełatwe do pogodzenia. W sumie wyłania się tutaj nie jako postać monolityczna, ale jako człowiek wątpiący, mający swoje chwile słabości (p. jego niejednoznaczna i nieco zagadkowa postawa podczas drugiego marszu). Ze scen ?domowych?, z udziałem żony Coretty (Ejogo) wynika też, że - choć pastor - to święty jednak nie był...
Film bardziej dla amerykańskiego widza (dla którego, w świetle zeszłorocznych wydarzeń w Ferguson, nie jest on tak całkiem "historyczny"), ale i polski - jeśli zainteresowany ruchami wolnościowymi - znajdzie coś dla siebie.
Helios, Multikino
4 z 7
Szybcy i wściekli 7 (?)
USA, Japonia 2015 (Furious 7). Reż. James Wan. Aktorzy: Vin Diesel, Paul Walker, Dwayne Johnson, Michelle Rodriguez, Tyrese Gibson, Jason Statham.
Samochodowe popisy raz jeszcze, a wśród gwiazd na ekranie również - dzięki cyfrowej technologii - Paul Walker.
Siódma już część niebotycznie popularnej serii, czyli filmowej wersji szalonych (i, przyznajmy, nienajmądrzejszych) zabaw resorakami, wciąż popularnych i wśród dzieciaków, i wśród tych znacznie starszych (w wersji z gier komputerowych). Część oczekiwana szczególnie z powodu śmierci odtwórcy roli Briana O'Connera, Paula Walkera, który zginął w wypadku samochodowym w 2013 roku. W "Szybkich i wściekłych 7" jednak zagra dzięki technologii CGI: występującym na planie dublerom komputerowo została podmieniona twarz.
Jeśli chodzi o fabułę, historia rozpoczyna się mniej więcej rok po tym, jak zespół Doma i Briana wraca do USA po ułaskawieniu. Obaj próbują wieść spokojne, rodzinne życie, ich koledzy z kolei wolą zabawę i podrywanie dziewczyn. Wszyscy jednak będą musieli znów działać razem, gdy da o sobie znać brytyjski zabójca szykujący kolejne odsłony brutalnej zemsty.
Film wchodzi do polskich kin bez pokazu prasowego.
Helios, Multikino
5 z 7
To właśnie seks ****
Australia 2014, 97 min., reż. Josh Lawson, występują: Bojana Novakovic, Damon Herriman, Josh Lawson, Kate Box, Kate Mulvany, Patrick Brammall, Lisa McCune, Alan Dukes
"To właśnie miłość" - wersja dla dorosłych prosto z krainy kangurów.
Maeve zdradza partnerowi, że pragnie spełnić swoją największą fantazję seksualną - tę o gwałcie. Śmierć teścia uświadamia jej koleżance, że najbardziej podnieca ją, gdy mąż... płacze. Inna para postanawia dodać pożyciu nieco pikanterii, bawiąc się w przebieranki. Kłopoty zaczynają się, gdy Dan zaczyna traktować je zbyt poważnie i wkręca sobie, że powinien zostać aktorem...
"To właśnie seks" to australijska komedia, w której losy bohaterów delikatnie się ze sobą przeplatają, a tematem przewodnim każdej z historii jest mniej lub bardziej popularna seksualna preferencja. Film jest dziełem Josha Lawsona, najbardziej znanego z jednej z głównych ról w serialu komediowym "Kłamstwa na sprzedaż", w którym występuje m.in. Don Cheadle.
Doświadczony - głównie telewizyjny - aktor zdążył też napisać parę scenariuszy - przede wszystkim serialowych komedii. "To właśnie seks" to jego reżyserski i scenariuszowy debiut w pełnometrażowym filmie. Lawson, który część obsady przyprowadził ze swoich wcześniejszych planów, spisał się naprawdę świetnie.
Wielu widzów uzna zapewne za najlepszą ostatnią z historii, która rozgrywa się nieprzerwanie w ostatnich minutach filmu. Choć może się to wydawać dziwne, to opowieść o głuchoniemym chłopaku i niedosłyszającej dziewczynie, pośredniczącej w jego rozmowie z sekslinią, jest cudownie romantyczna. Przez moment czułem się, jakbym oglądał niewykorzystaną scenę z "To właśnie miłość" Richarda Curtisa.
"To właśnie seks" niepozbawiony jest wad. Zwłaszcza w finale można odczuć, że historie nieco za bardzo usiłują się połączyć. Lawson nie wykorzystał też okazji, by zrobić film jednak nieco bardziej pesymistyczny i ponury, a czuć, że miał ku temu inklinacje.
I choć "Seksowi" brakuje jednoznacznego przesłania - powinniśmy szczerze rozmawiać ze sobą o sypialnianych pragnieniach, bo tylko wtedy w naszym związku wszystko będzie działać? Może tak, może nie... Powinniśmy odpuścić sobie niebezpieczne, porąbane fantazje i zadowolić się miłością oraz normalnym, klasycznym seksem? Może tak, może nie... - to jest to film, w którym nie brakuje bardzo zabawnych momentów. A przecież przede wszystkim o to w komedii chodzi.
Awangarda 2
6 z 7
Ze wszystkich sił ***
Francja, Belgia 2013 (De toutes nos forces) Reż. Nils Tavernier. Aktorzy: Fabien Heraud, Jacques Gamelin, Alexandra Lamy
Ojciec i niepełnosprawny syn startują razem w morderczym triatlonie.
17-letni Julien, który wskutek porażenia mózgowego porusza się na wózku inwalidzkim, wpada na ten pomysł pod wpływem lektury artykułu w gazecie (opisywany w nim przypadek amerykańskiego triatlonisty zainspirował też zapewne twórców filmu). Kiedy jednak proponuje to ojcu, ten początkowo odmawia...
O tym, że postawi w końcu na swoim, wiemy już z prologu, w którym widzimy ojca i syna tuż przed startem wyścigu pływackiego. Ale zanim to nastąpi, Julien będzie musiał się wykazać nie byle jakim uporem, determinacją i sprytem. Ojciec, który występował w triatlonie kilkanaście lat temu, uważa pomysł za szalony: zawody "Ironman" w Nicei uchodzą za wyjątkowo trudne. Opór stawia też nadopiekuńcza matka, są przeszkody natury biurokratycznej...
"Ze wszystkich sił" jest filmem o przezwyciężaniu nieprzezwyciężalnych trudności: tak przed wyścigiem, jak i oczywiście w jego trakcie, gdzie wysiłek jest zaiste morderczy. I o konieczności podążania za swoimi marzeniami, choćby wydawały się nierealne. I wreszcie, co może najważniejsze, o odbudowaniu więzi między ojcem a synem. Jego największym atutem jest grający Juliana debiutant Fabien Heraud, absolutnie przekonujący i wiarygodny - oraz zdjęcia z zawodów, zwłaszcza panoramiczne. Poza tym rutyna: niespodzianek nie należy oczekiwać, wszystko zgodnie ze schematami i choć film europejski, to skrojony pod hollywoodzką bajkę. Ale jeśli ktoś chciałby się powzruszać, to jak najbardziej.
Helios, Multikino
7 z 7
Złota klatka ****
Hiszpania, Meksyk 2013 (La jaula de oro). Reż. Diego Quemada-Diez. Aktorzy: Brandon López, Karen Martinez, Rodolfo Dominguez, Carlos Chajon.
Realistyczna ballada o nastolatkach, którzy z Gwatemali próbują dostać się nielegalnie do Ameryki.
Z początku jest ich trójka: 16-letni Juan (López), Samuel (Chajon) i Sara (Martinez), która obcina włosy, ukrywa biust i udaje chłopaka. Łączy ich wspólny plan - chcą uciec z Gwatemali i przedostać się do Stanów, do Los Angeles, gdzie wszystko wydaje się prostsze, ładniejsze i bogatsze. Kiedy z początku stoją przy torach i próbują wskoczyć do przejeżdżającego pociągu towarowego, nikt nie ma odwagi. Ale tej odwagi odkryją w sobie mnóstwo: również rozstania z najbliższymi i walki o swoje na własną rękę.
Nagrodzoną w Cannes "Złotą klatkę" wyreżyserował Diego Quemada-Diez, współpracujący wcześniej jako asystent operatora m.in. z Kenem Loachem, Inarritu i Meirellesem. To widać: jego debiut ma w sobie coś z realistycznej ballady o przyjaźni i podróży za marzeniem. Chwilami paradokumentalna, to znów nienachalnie symboliczna przypowieść o garstce nastolatków - dołącza do nich również Indianin Chauk (Dominguez) - jest też historią fatalnie urządzonego świata, w którym na nieszczęściu jednych żerują inni. Równie nieszczęśliwi.
Jest w "Złotej klatce" delikatnie zarysowany romans, jest zazdrość, ale też wychodzenie z uprzedzeń: o ile Sara jest od początku wobec Chauka serdeczna, o tyle Juan ma z "innym" ciągły problem.
Jest też w filmie Quemady-Dieza barwne kino drogi: bohaterowie filmu dołączają do rzeszy innych (głównie dorosłych), tłuką się w towarowych wagonach, pomagają sobie i zastawiają na siebie pułapki. Trasa migrantów okazuje się dobrze wszystkim znana. Po drodze nie brak osób, które podrzucają jedzenie albo oferują nocleg, ale też tych, którzy zdeterminowanych marzycieli próbują wykorzystać. Z tego zresztą powodu grupa nastolatków kruszeje. Komuś, podejrzewać można od początku, musi się udać. Tylko co to w ogóle znaczy?
"Złota klatka" przypomina oczywiście słynne "300 mil do nieba" Macieja Dejczera. Tam jednak rajska Szwecja była - w przeciwieństwie do ówczesnej Polski - wolnym krajem, który nie odesłał braci Zielińskich do domu, ale znalazł im szwedzkie rodziny zastępcze i umożliwił nowe życie. Ameryka ze "Złotej klatki" wcale obcych nie chce, nad losem nastoletnich uciekinierów nikt chyba nie ma ochoty rozpaczać.
Co nie znaczy, że happy end jest wykluczony. Może jest nim właśnie świadomość, że tytułowa "złota klatka" to nie Gwatemala, nie Ameryka, ale wiara w mit, do którego rzeczywistość nigdy nie dorasta?
Wszystkie komentarze