KRAKÓW. Tylko fajerwerki
Nie będzie koncertów, nie będzie nawet sceny na Rynku. Zebrani mają bawić się przy muzyce z płyt, a po złożeniu sobie życzeń i pokazie fajerwerków rozejść się do domów. Miasto postanowiło zaoszczędzić na tegorocznym sylwestrze.
- Zmieniamy formułę sylwestra. Zorganizujemy oczywiście spotkanie dla mieszkańców, by móc wzajemnie złożyć sobie życzenia noworoczne. Będzie też pokaz sztucznych ogni - mówiła Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa. Na tym program się kończy. Na Rynku nie będzie sceny, bo zrezygnowano z występów artystów na żywo - zebrani mają się bawić przy muzyce z płyt. - Na Sukiennicach będziemy wyświetlać życzenia dla krakowian - dodał prezydent Jacek Majchrowski.
Niewykluczone, że miasto zrezygnowałoby nawet z fajerwerków. Pokaz sztucznych ogni doradziła jednak... policja. Funkcjonariusze tłumaczyli, że tak będzie lepiej ze względów bezpieczeństwa. Tłum potrzebuje rozładowania emocji - punktu kulminacyjnego, po którym można spokojnie rozejść się do domów.
Wszystko ma kosztować 150 tys. zł. Dla porównania: imprezy sylwestrowe w ostatnich latach pochłaniały 2-3 mln zł.
Do tej pory zdarzało się, że Nowy Rok witało na krakowskim Rynku nawet 100 tysięcy ludzi. Rekordowy był sylwester w 2006 r. - doliczono się 200 tys. osób. Impreza była głównym punktem w wieczornej ramówce Polsatu. Wystąpili wówczas m.in.: Krzysztof Krawczyk, Maryla Rodowicz, Monika Brodka i Piotr Rubik. Z każdą kolejną imprezą, mimo sprowadzania gwiazd muzyki, bawiących się było coraz mniej. Zeszłoroczny sylwester przyciągnął zaledwie 50 tys. ludzi, choć na scenę zaproszono amerykańską piosenkarkę Kellis. W tym roku władze szacują zainteresowanie na 20 tys. ludzi.
Wszystkie komentarze