Szukam mrożącej krew w żyłach gawędy z Nagórek albo heroicznej historii o kupieckich walkach na Grunwaldzkiej - mówi Mariusz Sieniewicz o zbliżającym się "Mieście Opowieści"
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Rozmowa z Mariuszem Sieniewiczem, pisarzem i dyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie.

Kasper Kalinowski: „Tożsamość miasta – antologia opowiadającego się miasta, właściwa tylko dla Olsztyna”. W jaki sposób „opowiada się” Olsztyn?

Mariusz Sieniewicz: Olsztyn wypełnia się bezimiennie. Należy wygodnie mieszkać i być przezroczystym konsumentem teraźniejszości. Olsztyn nie chce się opowiadać, licząc że popkulturowe, zewnętrzne opowieści staną się i jego udziałem. To pułapka pustki. Chcemy poprzez festiwal sprowokować mitograficzne gawędy o ludziach oraz miejscach. Jesteśmy tu i teraz, mamy bardzo konkretny kawałek świata. Opowiadajmy o nim. Jak przestrzegał Miłosz: niewypowiedziane (nieopowiedziane) zmierza do nieistnienia.

Niektórzy mówią o „genie Warmii i Mazur”. Czy Olsztyn i okolice to dobre miejsce dla twórców?

– Kochane i znienawidzone, więc wzorcowe dla wzlotów i upadków. Nie mówię o spadochroniarzach z Warszawy, z obowiązkowym domkiem nad jeziorem, dla których Olsztyn, Warmia, Mazury są pocztówką z wakacji. Myślę o charakternym genie północnego nieba, które pod sercem nosi każdy tubylec. Gen Warmii i Mazur to gen autoironii, gen silnych relacji międzyludzkich, bo tożsamość korzenna, z dziada pradziada, została rozjechana przez historię.

Nie mamy wspólnej historii, mamy siebie i walizki przodków – jedne spakowane pośpiesznie, inne – wciąż nie do końca rozpakowane.

W jaki sposób mieszkańcy mogą współtworzyć „Miasto opowieści”, które odbędzie się w dniach 24-25 października w Olsztynie?

– Opowiadając swój świat, pięknie go oplotkowując, rozsnuwając sieć anegdot. Pisarze to szlachetni złodzieje tematów. Mieszkańcy są głównym narratorem czegoś, co właśnie nazywa się urban legends – miejskimi legendami. Nie chcę Pudelka, nie chcę wynurzeń plastikowej gwiazdki. Pragnę fantastycznej ściemy z ulicy Kołobrzeskiej, z zadławionych dajmonionem Dajtek, choćby to de facto dotyczyło palonych opon w kominkach. Szukam mrożącej krew w żyłach gawędy z Nagórek albo heroicznej historii o kupieckich walkach na Grunwaldzkiej. Pamięta pan Wiosenkę? To była Postać! Wokół niej mieszkańcy stwarzali alternatywne historie. Istnieją media, owszem, ale istnieje też wieść gminna – to dopiero literacka i fabularna potęga! Homer, Tołstoj, Larsson, TVN i Polsat mogą się schować.

A kto będzie gościem „Miasta opowieści”?

– Zygmunt Miłoszewski opowie o katastrofalnych skutkach olsztyńskiej architektury dla pożycia seksualnego mieszkańców, wskazując jednoznacznie na źródło nieszczęść – Centaurusa i Warmia Towers.

Pisarz Zygmunt Miłoszewski, jeden z artystów najmocniej zaangażowanych w tworzenie funduszu ubezpieczeń dla twórców
Pisarz Zygmunt Miłoszewski, jeden z artystów najmocniej zaangażowanych w tworzenie funduszu ubezpieczeń dla twórców  Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl

Marcin Cielecki dotknie bolesnej, z jednej strony realnej, z drugiej – fantazmatycznej historii Kortowa, zada dość zasadnicze pytanie, dlaczego kręcimy się wokół wisielców, od jednej z willi przy ulicy Warszawskiej po „szubienice” Dunikowskiego w centrum miasta. Włodzimierz Kowalewski zabierze nas w piękną opowieść retro o ulicy Warmińskiej, która stałą się sagą wyjeżdżających i przyjezdnych, a drzwi do mieszkania z tkwiącym w zamku kluczem, przez które można wejść lub wyjść, to metafora wszystkich olsztyniaków. Kazimierz Brakoniecki ujawni się jako wojaczkowy piewca Pieczewa, dostrzegający kres metafizyki za drzwiami osiedlowego sklepu z alkoholem. Takiego Brakonieckiego jeszcze nie znaliśmy. Poprosimy również autorów „książek pierwszych” Łukasza Staniszewskiego, Malwinę Banach i Rafała Milcewicza, aby opowiedzieli, czy miasto, jego materia, ale i duch, wpłynęły na ich debiutanckie, w sumie odległe od siebie teksty.

Jakie atrakcje czekają na uczestników?

– To będą hity, nie przesadzam. Proponujemy czytania performatywne, czyli teatralne prezentacje tekstów o Olsztynie. Reżyseruje Iwo Vedral, znany olsztyniakom z kultowego już spektaklu „Złoty smok” w Jaraczu. Iwo jest jak wysokogatunkowa i artystycznie zdrowa heroina bez laktozy... Wystąpią Grzegorz Gromek i Małgorzata Rydzyńska – pasierb homoseksualnego związku Brechta i Brooka oraz nieślubna córka Stanisławskiego i Wirginii Woolf.

Dodatkowo zachęcamy do dwóch spacerów literackich. Jeden po Zatorzu, wiadomo, z Władysławem Katarzyńskim, który jest gwarancją zdumienia, że tak naprawdę niewiele wiemy o tej dzielnicy, a zatorzańskie mity Katarzyński zjada razem z... owsianką na śniadanie. Drugi spacer, niezwykle intrygujący, to kobieca mapa Olsztyna. Przewodnikiem będą literackie „Półkowniczki”. Ścieżki, drogi, ulice mogą mieć i mają swoją żeńską czułość i uważność. Spacer poprowadzi Justyna Artym, esencjonalno-eteryczna syrena Olsztyna, swoje światy wtrącać będzie Olga Żmijewska (pseudonim: Kompas), przypominając, że mapa miasta rozlewa się poza własne granice i miejskie języki. Nie zapominamy o najmłodszych. Zapraszamy do udziału w warsztatach z KRL-em, świetnym grafikiem, który wprowadzi dzieciaki w świat komiksu, mitologii i pomoże uwolnić w obrazach wyobrażone stwory. Beata Sarnowska z kolei udowodni, że pisarzem miejskim jest się do 12. roku życia, reszta to odcinanie kuponów. Pomoże dzieciom ujarzmić ich własne opowieści, w których eksploduje miasto ciekawsze, niż się starym wydaje.

Minister Piotr Gliński był nieprzychylny wobec ponownej nominacji pana na stanowisko dyrektora MOK. Co pan o tym myśli?

– Nigdy nie odbieram politykom prawa do ignorancji i pomyłki. Wbrew pozorom to też ludzie. Moim nadzorującym ministerstwem jest Olsztyn, a szefostwem – olsztyniacy. Od prezydenta, przez dyrektorkę wydziału kultury, Gabrielę Konarzewską, panią Halinę, która ogarnia higienicznie „dyrektorski gabinet”, po kasjerkę w Żabce. Kasując moje fajki, oznajmia, że była na fajnym koncercie w amfiteatrze. Ostatnio zaczepił mnie pijaczek w Zatorzance, domagając się spotkania z bokserem z ekipy Kuleja. Bardziej to przeżyłem niż „nieprzychylność” Piotra Glińskiego. Mam inne priorytety. Jakkolwiek to zabrzmi patetycznie, dopóki jestem na tym stołku, nie poddam niezależności MOK-u.

Mariusz Sieniewicz
Mariusz Sieniewicz  Fot. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Wyborcza.pl

Niektórzy mówią, że taka opinia kogoś z obecnie rządzących to powód do dumy... Zgodziłby się pan z takim twierdzeniem?

– Krystyna Janda, Olga Tokarczuk, Janusz Gajos i wielu innych... Toutes proportions gardées. Jestem na zacnej liście „brzydkich”. Martwi mnie tylko polityczne personalizowanie. Uczciwie muszę zaznaczyć, że Ministerstwo Kultury dofinansowało nasze trzy projekty: „Miasto Opowieści”, „Tropy” i kurs gwary warmińskiej. Mam nadzieję, że stygmatyzowanie mojego nazwiska nie odbije się negatywnie na świetnych projektach zespołu MOK, który notorycznie łamie finansowe i pragmatyczne prawa fizyki, żebyśmy wchodzili na coraz wyższy poziom.

Polityczna bieżączka przypomina otumanionego słonia, który partykularnie niszczy lokalny sens.

– Jakie ma pan plany, jako dyrektor MOK, na najbliższą przyszłość?

– W każdej chwili pójść z zespołem w najbardziej niedorzeczne szaleństwo kultury, być partyzantem, wolnościowcem kultury. Z drugiej strony – nie odmawiać sobie prawa rezygnacji, bez trzaśnięcia drzwiami, ale z ozdrowieńczą ulgą – a jednak nie przyspawałem się do stołka. A najbliższy plan na przyszłość? Usiąść po raz enty z Anetą Palińską, Beatą Szydlik, Martą Flakowicz-Szczyrbą nad zmianami planów finansowo-organizacyjnych, związanymi z covidem. Później doprosić kierowników: Monikę Wasiniewską, Piotra Podgórskiego, Patrycję Bałabańską, Artura Sobielę, Karolinę Lewandowską, Ewelinę Wróbel-Czyż, Mariusza Kaczora i spojrzeć sobie prosto w oczy: nie wymiękamy, jedziemy, jak nie my, to kto? A dalej to już prościzna: spotkanie z koordynatorami i mój rytualny foch, że za mało, że za słabo, że takie projekty to można w Power Poincie wyświetlać... Taka prawda, jak pisze Swietlana Aleksijewicz. Choć w bezpośrednich, jeden na jeden, rozmowach, zawsze się namawiamy, że konie trzeba kraść!

Miasto Opowieści, 24-25 października, dwudniowy festiwal pisarzy związanych z Olsztynem.  Szczegółowy program na: mok.olsztyn.pl.

"Wyborcza Olsztyn" jest patronem prasowym festiwalu "Miasto Opowieści"

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Na obostrzenia pandemii nie pomogą żadne festiwale, chociaż zapowiadały się interesująco .
    już oceniałe(a)ś
    0
    0